29 listopada 2012

|191| Szmaragdowa Tablica



  >>Przysięgła Ferhora wchodzi na salę sądową z radosnym i błogim uśmiechem na twarzy. Na jej widok cieć Bogdan szybciutko opuszcza salę sądową, aby sprawdzić, czy ilość trunków zakupionych z okazji urodzin pozostała nienaruszona. Przysięgła zasiada na swoim krześle i pospiesznie upycha w kieszeni wystającą, papierową trąbkę. Rozkładając dokumenty próbuje jeszcze odgarnąć nogą kolorowe confetti, udając, że wcale nie wypadło ono z jej rękawa.<<

 

 Na salę sądową zapraszam pannę Koralinę, która została oskarżona o popełnienie bloga pt. Szmaragdowa Tablica”.

 

 Zaczynamy rozprawę.

 

§ Pierwsze wrażenie

 A. Adres
 B. Grafika

Jak zwykle nie będę się tutaj rozpisywać. Cały blog jest przyjemny dla oka, łatwy w obsłudze i no, ok. jest. Na blogu znajdują się różne opowiadania więc i adres jest taki bardziej ogólny.

 

§ Treść

A. Fabuła

Historia zaczyna się w Gdańsku. Tak, naszym polskim, narodowym, pięknym Gdańsku zaraz na początku upalnych wakacji.
           Judyta – główna bohaterka i świeżo upieczona maturzystka, w najśmielszych snach nie przypuszczała, że wraz z powrotem jej brata do rodzinnego miasta, wszystko co wiedziała o swojej rodzinie i normalnym życiu w ogóle, ulegnie przemieleniu, przetasowaniu i totalnej zmianie o sto osiemdziesiąt stopni. Nagle znajdzie się ona w samym środku niesamowitych i zupełnie przez nią niezrozumiałych wydarzeń, które uwolnią lawinę dziwnych historii, postaci i pytań bez, jak się wydaje, sensownych odpowiedzi.
Oto historia, która w swoim zamyśle, strukturze i fabule powala na kolana, przynajmniej mnie.
Na początku, chciałam ją porównać do „Harry’ego Pottera” pod względem pomysłowości, potem ze względu na czysto polsko-słowiańskie elementy, do „Zmorojewa” Jakuba Żulczyka, ale te dwa dzieła są, moim zdaniem, daleko w tyle za Szmaragdową Tablicą.
Przemyślana do każdego milimetra, logiczna fabuła, pełnokrwiste i różnorodne, a czasem przedziwne postacie, styl i tempo, które sprawia, że długie rozdziały znikają nie wiadomo kiedy. To wszystko powoduje, że wraca się do tego bloga jak do świetnej książki, a czytanie przerywa się tylko ze względu na bolące oczy lub uporczywy głód.
Autorka wprowadza nas w świat starodawnych legend, słowiańskich mitów, bóstw i wszystkiego o czym może kiedyś, jako dzieci słyszeliśmy, ale nikt nie przywiązywał do tego większej uwagi na  rzecz nauki o greckich  orgiach na Olimpie. Wszystko zostało ubrane we wciągającą, logiczną fabułę. Wprowadzenie czytelnika do fantastycznego świata słowiańskich stworzeń, nimf, rusałek, zapomnianych bogów i walki dobra ze złem odbywa się w lekki i przyjemny, a zarazem wciągający sposób.
Opowiadanie pisane jest z perspektywy narratora wszechwiedzącego, jak i pierwszoosobowego. To oczami Judyty widzimy nadzwyczajne wydarzenia, wraz z nią czujemy totalny bezsens sytuacji, rezygnację i zwątpienie we wszystko, w co wierzyliśmy do tej pory.
Nie będę streszczać ani dalej rozpływać się nad fabułą. Dodam jedynie, że pozycja jest obowiązkowa dla miłośników fantastyki, a przysłowie „cudze chwalicie, swego nie znacie” odnoszące się do pomysłu i świata przedstawionego, jest jak najbardziej adekwatne do tego dzieła.

B. Opisy i dialogi

Skupię się głównie na opisach, ponieważ to właśnie one powodują, że świat przedstawiony przez Autorkę jest zrozumiały.
Praktycznie od razu zostajemy przywitani akcją starcia dobra ze złem przy kultowym pomniku Neptuna. Ponieważ dzieje się naprawdę dużo, Autorka miała nie lada zadanie opisania nam tego, nie popadając w niedomówienia czy bezsensowny bełkot. Zrobiła to, moim zdaniem, profesjonalnie. Mimo fabularnego bałaganu i chaosu, który spada na Judytę, a tym samym na nas, czytających, wszystko opisane zostało po kolei, z sensem, ale nie nudno. Chylę czoło przed szczegółami, na których Autorka się skupiła, które były bardzo istotne w całym wydarzeniu, a jednocześnie bardzo przeszkadzające pod względem opisania ich. Nic nie umknęło, nie znalazłam niedomówień, a pytanie: „czemu tak?” nie pojawiło się w żadnej chwili. Żaden ze szczegółów i skutków całego wydarzenia, nie został pominięty później ani zapomniany. Stopniowo, ale dokładnie, wraz z bohaterką, dowiadujemy się, co właściwie się stało.
Autorka nie pomija też codziennych szczegółów jak upał, ruchy i odruchy bohaterów, mimika, odczucia, zachowania i wszystko to, co czytelnik powinien wiedzieć, by móc dokładnie wczuć się w historię. Nic nie było płaskie i puste. Osobiście byłam tam i  obserwowałam z boku całe wydarzenia, a czasem byłam w samym środku wydarzeń.
Chciałabym jeszcze zwrócić uwagę na opisy postaci, które dla mnie są istotne, a w  większości opowiadań, jak nawet książkach, traktowane po macoszemu. Mając nawał postaci, czytelnik w pewnym momencie gubi się, kto jest kto i czasem wiele godzin trzeba zmarnować na dojście, kto właściwie co powiedział czy zrobił. Autorka zastosowała, moim zdaniem, bardzo dobrą metodę używając epitetów. Poznając jakąś postać, nie dostajemy na „dzień dobry” jej imienia, a określenie, które wielokrotnie jest później powtarzane zanim bohater zostanie nam przedstawiony. Dzięki temu, oswajamy się z postacią, przyswajamy powoli istotne informacje, które ją określają, by na koniec nie mieć najmniejszy wątpliwości, kto właśnie wkroczył nam w akcję. Ogromnym plusem jest fakt, że poznajemy wszystko wraz z Judytą, patrząc jej oczami, a ona, jak i my, jest skołowana i zupełnie nie ma pojęcia, o co chodzi. Bohaterka opisuje to, co widzi, opisuje to tak, jakby sama chciała zapamiętać, kto jest kto, sama sobie układa w głowie wszystko, co się dzieje i, mówiąc kolokwialnie, ogarnia sytuację. Dzięki temu nie zostajemy zasypani szybkimi, pustymi opisami postaci, stadem imion i funkcji, a potem mamy sobie radzić sami, bo przecież Autor wie, co jest co.
Podsumowując, jeśli opisy sprawiają, że w jednej chwili szkoda mi kogoś, denerwuję się, złoszczę czy ściska mnie w dołku, to takie opisy są bardzo dobre, a Twoje, Autorko, właśnie takie są.

Dialogi jak opisy, nie mam im nic do zarzucenia. Każda postać miała swój głos, ani razu nie miałam wrażenia, że równie dobrze to, co powiedziała postać A, mogła powiedzieć postać B i odwrotnie. Babcia mówi jak babcia, nastolatka jak nastolatka, dorosły mężczyzna jak dorosły mężczyzna i tak dalej. Dialogi są uzupełnieniem informacji, opisów i głosem bohaterów. Jak ludzie, tak dialogi są niepowtarzalne i różne od siebie. Są  takie, jakie powinny być.


C. Styl

 Bardzo dobry, doszlifowany, lekki, przemyślany i profesjonalny.


D. Kreacja świata

Pierwsze, co przykuło moją uwagę to nazwy ulic i prowadzenie czytelnika przez mapę komunikacyjną Gdańska. Zamysł ten sprawił, że nie byliśmy gdzieś tam, w jakimś tam mieście, tylko właśnie w Gdańsku. Bohaterowie nie szli „ciemną ulicą”, a ulicą Świętego Ducha. Wszystkie nazwy do sprawdzenia w Gogle Maps wraz z widokiem satelitarnym, który pomoże nam zobaczyć na własne oczy miejsca opisywane przez Autorkę.
Inne rzeczy opisałam już w dziale opisów, a że opowiadanie to jedna scalona całość, nie można go tak dokładnie dzielić na nasze kategorie.  

§ Bohaterowie

Judyta Litner – główna bohaterka, nastolatka świeżo po maturze. Dziewczyna przeświadczona, że na pewno jest dziwna, jej rodzina jest dziwna, nikt jej nic nie mówi i wszyscy traktują jak dziecko, jednocześnie wymagając, żeby była grzeczna, dorosła, ułożona i zupełnie nie wadząca dorosłym. Oczywiście bunt z niej kipi wstrzymywany jedynie poprzez elementy dobrego wychowania, które gdzieś tam utkwiły w jej podświadomości. Jednym słowem, zwykła, przeciętna nastolatka. Jak się później okazało, podejrzenia o dziwności jej rodziny okazały się jak najbardziej prawidłowe, a nagłe wydarzenia zmieniły jej światopogląd o sto osiemdziesiąt stopni. Rzucona, nie z własnej woli w wir dziwnych i niewytłumaczalnych zdarzeń powoli zdaje sobie sprawę jaki ogrom został na nią rzucony. Judyta jest pyskata, krzyczy, awanturuje się, ironizuje i „gryzie” wszystkich, którzy próbują ją zbyć. W pewnym momencie pomyślałam sobie, że jest irytująca i denerwująca, że nie jest postacią, którą lubi się i akceptuje z całym dobrodziejstwem inwentarza, ale czy właśnie nie jest to pełnokrwista nastolatka? Stara się bronić przed dziwactwami, które na nią spadły, a jednocześnie pragnie pojąć całą sytuację. Nie jest najpiękniejsza, najcudowniejsza, najzdolniejsza i najzajebistrza na świecie. Jest normalna i ta normalność sprawia, że staje się żywą postacią już od pierwszych zdań opowiadania. 

Malkolm Litner – brat Judyty. Postać, która pojawia się i zaraz znika, a to zniknięcie właśnie jest powodem wszystkiego, co potem się wydarzyło. Niewiele go w opowiadaniu, przynajmniej na razie. Jednak czuło się jego męczarnie, gdy chciał wyjawić siostrze całą tajemnicę, ale wiedział, że nie może tego zrobić. Rozdarcie między miłością do siostry a obietnicami, jakie złożył, było prawie namacalne. 

Malwina Litner  matka Judyty i Malkolma – wdowa, kobieta dość znerwicowana, starająca się mieć wszystko pod kontrolą, chcąca wszystko zrobić sama, a jednocześnie mająca pretensję do dzieci, że jej nie pomagają. W trakcie opowiadania dowiadujemy się, skąd wzięło się takie podejście pani Malwiny, dlaczego jest taka, a nie inna, skąd to zacietrzewienie. Na początku postać ta jest z tych przeszkadzających, wprowadzających niepotrzebne zamieszanie i hamująca bohaterów w swych działaniach. Później ukazuje nam się jako kochająca matka, która nie z własnej woli i winy została potraktowana przez los tak, a nie inaczej. Kobieta, która radziła sobie ze swym brzemieniem jak umiała i jak uważała za najlepsze. W pewnym momencie zaczynamy jej współczuć i rozumieć całe jej zachowanie. Jest Matką przez duże „M” i widać to na każdym kroku. 

Babcia – Krystyna Wegner – kobieta nieco ekscentryczna, uważana w rodzinie za samozwańczą wróżbitkę, co później okazuje się wcale nie takie samozwańcze. Zdroworozsądkowa, myśląca kobieta, która ze względu na swój wiek, ale też pozycję seniorki, trzyma się raczej z boku i obserwuje poczynania córki i wnuków. Wie, że nie może się wtrącać w wychowanie latorośli, a jednocześnie sama jest matką w związku z tym podwójnie czuje i rozumie ból swojej córki. Jest to postać takiej typowej babci w tego typu opowiadaniach, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. 

Ciotka Jagoda – siostra pani Malwiny. Niewiele jej w opowiadaniu, stara panna z wyboru, ale nie przejawia cech staropanieńskich, charakterystycznych dla kobiet w jej wieku. Wręcz przeciwnie, jest otwarta i wesoła.

Adrian – buntownik w średnim wieku, niewierzący w swoich bogów, doświadczony przez los, genialny w swoim fachu, pijak i niekiedy ćpun. Wciąż w cieniu swojego zmarłego ojca, starający się walczyć z własnymi demonami. Prawie zawsze niezadowolony z sytuacji w jakiej się znajduje, dość wybiórczo, ale sumiennie realizuje rozkazy swojego przełożonego. Dobrze opisany bohater z przeszłością, która snuje się za nim, na każdym kroku kładąc cień na jego reputację i zachowanie. Zewnętrznie nie przejmujący się w ogóle tym, jak postrzegają go inni, wewnętrznie wciąż walczący i radzący sobie z tragicznymi wydarzeniami z przeszłości. 

Rudi – „the boss” chciałoby się powiedzieć. Trzymający wszystkich swoich podwładnych twardą ręką, konkretny i stanowczy, nie przepadający za swoimi przełożonymi. 

Bracia Medvene – postaci nie z tego świata. Dwaj przedstawiciele Loży i potężni magowie. Bez wyrazu na swoim urzędniczym stanowisku, a jednocześnie przyciągający uwagę tak swoim wyglądem, jak i zachowaniem. Kamienni, posągowi, chciałoby się rzec  bez uczuć. Ale uczucia mieli, jak i swoje cele i przekonania. Bardzo ciężko odgadnąć co, tak naprawdę, nimi kieruje. Jaki mają cel. Za każdym razem, gdy zdawali się pomagać czy przeszkadzać, nie robili tego na sto procent, jakby podczas pomocy wprowadzali delikwenta w błąd z premedytacją. Przeszkadzając, też nie do końca utrudniali, jakby zostawiając margines dla siebie. Niby niegroźni, a wzbudzają nikły niepokój, włączają w głowie lampkę ostrzegawczą, którą zwykle się ignoruje, ale pozostaje ta dziwna niepewność.

Lambert – syn jednego z braci Medvene. Postać, która nie została jeszcze rozwinięta w opowiadaniu. Jest specyficznym magiem i, mniej więcej, rówieśnikiem Judyty. 

Oczywiście nie opisałam tutaj wszystkich, ale tych, którzy zapadają jak najbardziej w pamięć i są zestawem głównych bohaterów. Każdy z nich jest inny, każdy indywidualny, prawdziwy i na swój sposób specyficzny.

Jedna uwaga, zlikwiduj zakładkę „Postacie”, jest ona zupełnie zbędna. Wszystko, co czytelnik będzie chciał się dowiedzieć o bohaterach i co powinien o nich wiedzieć, wyczyta z tekstu. Opisy postaci zdradzają odrobinę z historii, nakazują pewne postrzeganie ich. Czemu odbierać czytelnikowi radość z poznawania bohaterów?

 

§ Poprawność

„Adrian biegł co sił środkiem ulicy Świętego Ducha. W takich chwilach jak ta żałował, że tak uparcie kontynuował nauki swojego ojca.” – „jak ta” niepotrzebne (2)

„- Każdy jest czyimś dzieckiem. – Wzruszył ramionami zaciskając zęby i wysilił się na obojętny ton. Mógł jej kazać się pierdolić, ale odczuwał też dziwny szacunek dla tej starej wiedźmy.” – tak mocne przekleństwo nie pasuje w tym miejscu, nadaje niepotrzebny zgrzyt. (2)

„Medvene. Ich twarzy były szare” – twarze (2)

„On sprawiał wrażenie, jakby nic go nie obchodziło to, jak wygląda.” – bez „to” (3)

„Cofnęliśmy się już jakieś jedenaście pokoleń do tyłu” – a można się cofać do przodu? Bardzo powszechny błąd J (3)

„będzie wiedzieć kto i dlaczego po porwał. I co?” – „go” (3)

„Zwrócił się stronę mojej matki.” – zjadłaś „w” (3)

„Bez ceregieli rzuciłam miecz na jedno z łóżek, a sprężyny w nim wydały z siebie głuchy jęk.” – brzmi jakby te sprężyny były w mieczu. Proponuję zmienić na: „[…] a sprężyny w materacu wydały z siebie głuchy jęk.” (5)

„- No to już był niegrzeczne.” – było (5)

„wreszcie przypomniał sobie, jaki ciąg wydarzeń doprowadził go to tego miejsca.” – do tego miejsca (6)

„westchnął w odpowiedzi i obrzucił przyjaciele podejrzliwym wzrokiem” – podejrzliwym spojrzeniem (6)

„niezdolny do precyzyjnego koncentrowanie uwagi.” – koncentrowania (6)

I drobna uwaga na koniec – za często obdzierasz ludzi ze skóry. Tego sformułowania używasz dość namiętnie w pierwszych rozdziałach.

§ Oryginalność

W powodzi takich samych opowiadań, wałkowanych do granic możliwości fanfików potterowskich, pierdylionie córek Voldemortów, bzdurnych romansów o wampirach i pseudo kryminałów w świecie blogowym, jak i tym książkowym, „Szmaragdowa Tablica” wraca nadzieję w ludzką inteligencję i pomysłowość. Jest świeżym, czystym powietrzem w tym zatęchłym świecie marnych pomysłów i kiepskiego stylu. A co najważniejsze, opowiada o naszym otoczeniu, o naszych mitach czyli o tym, czego mamy naprawdę dużo, a nikt tego nie zna.

 

§ Podsumowanie

Trochę mi głupio, że taka historia leżała u mnie w kolejce i zarastała brudem. O mały włos nie została wyrzucona. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło i tak się złożyło, że jest to blog idealny, moim zdaniem, na ocenę rocznicową. Jest w nim wszystko, co w dobrej historii powinno być. Minusy? Jest jeden, pokaźny. Kończy się na szóstym rozdziale, a Autorka nie opublikowała nic od chyba roku. Dlatego apeluję! PISZ, DZIEWCZYNO, PISZ! To nie może zostać niedokończone, nie daruję! Jak trzeba Cię odesłać na odludzie, żebyś miała spokój, to ja zorganizuję zrzutkę na Twoje zakwaterowanie. Nie wolno Ci tego zostawiać, nie wolno się poddawać. Nie.
Z czystym sumieniem oraz ogromną radością UNIEWINNIAM Cię i nakazuję dalszą pracę. Choć tak między nami mówiąc, to ja się zastanawiam, dlaczego to jeszcze nie poszło do druku i nie leży na mojej szafce nocnej w formie książki z piękną okładką i dedykacją od Autorki. Oczami duszy widzę tabuny zakochanych w Medvene nastolatek i tysiące fanfikow o ich córkach, kochankach i innych pociotkach. :D To się aż prosi o fika!

Dziękuję bardzo za uwagę i gorąco namawiam do zapoznania się z tym opowiadaniem.
           
Ferhora


P.S.

Korzystając z okazji, chciałabym złożyć najserdeczniejsze życzenia Ławie. Dużo kompetentnych oceniających, mnóstwa blogów, których ocenianie będzie czystą przyjemnością, sto lat istnienia, szybkiego Internetu, a przede wszystkim i nade wszystko, życzę tony wytrzymałości, wytrwałości i wyrozumiałości naszej Matce Założycielce. Serdeczne całusy dla byłych, obecnych i przyszłych oceniających. Czuję dumę, że mogę być częścią tej poważanej ocenialni. :D

 >>Przysięgła Ferhora wyjmuje z kieszeni papierową trąbkę i dmucha w nią z całych sił, sprawiając, że po sali sądowej rozchodzi się głośny, drażniący uszy skrzek i pisk tego zacnego wynalazku. Na odchodnym rozrzuca tu i ówdzie kolorowe confetti i udaje się do sali obok, gdzie mniej lub bardziej alkoholowe trunki się chłodzą, a świeże, urodzinowe wypieki kuszą swoim zapachem i smakiem<<

 I na zakończenie >>>KLIK<<<<

3 komentarze:

  1. Bardzo dziękuję za ocenę! Rety, serio myślałam że powylatywałam już ze wszystkich możliwych kolejek xD Więc i tym bardziej dziękuję. To bardzo budujące i serce mi rośnie, choć mam wrażenie, że wszystkie te pochwały są cokolwiek przesadzone... dziękuje także za tak rozbudowaną opnie, wiedzę ile pracy w to włożyłaś i jestem wdzięczna. Nie zapomniałam o Szmaragdowej, ale pracuję teraz nad kilkoma innym projektami, prowadzę portal i forum i naprawdę nie mam kiedy pisać.

    Ufff... naprawdę dzięki. Poprawiłaś mi dziś humor znacznie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie są przesadzone, a ja bardzo rzadko się zachwycam. Nie zgadzam się na inne projekty! I żądam dokończenia tej historii, bo fizycznie mi jej brakuje. Służę wsparciem i motywacyjnym kopniakiem :D Nawet wysyłałam do Ciebie informacje o ocenię na gg, także mój nr masz, będzie mi niezmiernie miło jak się odezwiesz :)
      Szmaragdowa była jedynym przeterminowanym blogiem, którego nie chciałam wywalić i wiedziałam, że prędzej czy później ją ocenię. I tak jak pisałam, nie mogłam sobie wymarzyć lepszego bloga do oceny rocznicowej :)
      Pozdrawiam i dużo weny życzę!

      Ferhora

      Usuń
    2. Odezwałaś się do mnie na gg? o_O Nic nie dostałam D: Serio, serio, nic a nic, aż przetrząsnęłam archiwum.

      Co do moich inny projektów to mam ten serwis: http://gavran.pl
      I to forum: http://forum.fan-dom.pl/
      I administruję tą stroną: http://anetajadowska.fan-dom.pl/
      Oraz tymi fanpejdżami: https://www.facebook.com/jadowska i https://www.facebook.com/gavran.fandom

      Czasem też bawię się w dziennikarkę :) Baaaaardzo amatrosko, ale jednak :P

      http://www.youtube.com/watch?v=YKe-rPnOEh8&feature=plcp

      http://www.youtube.com/watch?v=muzK6pAC7L8

      Także troszku tego jest i naprawdę nie mam kiedy skupić się na pisaniu. Ale jeśli nadal chcesz pogadać na gadu to zapraszam, przy czym martwi mnie to, że nie dotarła do mnie twoja poprzednia wiadomość :< Możesz spróbowac też przez fejsa :) https://www.facebook.com/koralina.jones

      I jeszcze raz wielkie dzięki za tę ocenę i nie wywalenie mnie z kolejki :D

      Usuń