29 listopada 2012

|189| Szkolny Klub Złoczyńców


 Pięćset lat dla Ławy, a dla Naczelnego Złoczyńcy – ocenka.

§ Pierwsze wrażenie
A. Adres
Strasznie intrygujący i uroczy, ma swój wdzięk i zapada w pamięć – ot adres ideał, a fakt, że jest jednocześnie tytułem opowiadania to dodatkowy plus.

B. Grafika
Wygląda tak, przy czym jest strasznie ładna i przejrzysta, czyli spełnia swoje główne cele. Nic mnie więcej nie potrzeba, bo ja bajerów przecież nie potrzebuję, grunt, by funkcjonalnie było.

§ Treść
A. Fabuła
Pierwsze kilka rozdziałów zauroczyło mnie do tego stopnia, że szczerze obawiałam się, czy ocena nie wyjdzie zbyt cukierkowa, ale na szczęście – a raczej nieszczęście – opowiadanie zaraz straciło dużo na swoim uroku. Wynika to po prostu ze sposobu, w jaki prowadzisz historię – mniejsza radość z czytania pojawiła się przy okazji rozdziału szóstego-siódmego i odpowiedź, skąd ta zmiana uczuć, jest prosta: zawsze akcja pędziła na łeb na szyję, ale biegła płynnie, wątki natychmiast się zazębiały i tworzyły spójną całość. Potem zaś zaczęłaś fabułę komplikować, ale nie zmieniłaś tempa, nadal lecimy z wydarzeniami na łeb na szyję, a wątki nadal się mnożą, dostajemy nowego bohatera za nowym bohaterem (mniej lub bardziej istotnym). Zwalniaj stopniowo wraz z kolejnymi nowościami, bo kiedy dostajemy na małej powierzchni tekstu mało informacji nic złego się nie dzieje, problem dopiero stanowią Twoje rozdziały od szóstego, włącznie z nim, gdzie mamy informacjeinformacjeinformacje. Nie mam nic przeciwko mnogości wątków, ale Ty stanowczo przesadziłaś. Wprowadzasz masę bohaterów i choć wprowadzenie naraz trójki głównych bohaterów to spoko zabieg, bo to nie jest zawrotna ilość, ale problem w tym, że potem dorzucasz jednego za drugim, tak, że czytelnik ledwie nadąża za tym, kto jest kim, a już na pewno nie zdąży bliżej się z nim zapoznać i zaznajomić. A szkoda, bo twoi bohaterowie są koniec końców sympatyczni i byłoby fajnie, gdybyś pozwalała poznać ich bliżej.
Zamieszanie z bohaterami to jedno, zamieszanie z wydarzeniami drugie. Plusem jest duża klarowność opowiadania – wydarzenia zazębiają się ładnie, ale dajesz wystarczająco dużo wskazówek, by móc się domyślić tego i owego, przy czym sporo rzeczy nadal pozostaje tajemnicą. Ale w pewnym momencie akcja nabrała idiotycznie zawrotnego tempa – tu Robin, tam syrenka, tam brat Kostka, który ledwie się pojawił i umarł, jeżu, nawet Loki się trafił, kyrie eleison. Bardzo-bardzo zwolnij, a ponieważ problemem twoim jest nie tylko tempo akcji, ale też niedobór opisów (o czym potem), może jakaś retardacja? Tym bardziej, że może chociaż ona wprowadziłaby napięcie, którego tu ze świecą szukać. Dzieje się tu tyle strasznych/dziwnych/śmiesznych/tajemniczych rzeczy i praktycznie żadna nie wzbudza większych emocji. Tu doszło nawet do morderstwa, na miłość borską, a ja nie poczułam się jakoś przerażona czy zszokowana wydarzeniami. Inna sprawa, ale mam wrażenie, że gdzieś zgubiłaś wątek tajemniczego wampira, a konkretniej tego, dlaczego, na miłość boską, śledził Morta? Mam dobre przeczucia, bo historia jest mimo wszystko względnie spójna i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jeszcze do tego wrócimy, ale na razie pozostaje niezadowolenie.
Trochę mi brakuje krótszych lub dłuższych momentów niezwiązanych z fabułą jakoś silnie, ale nie całkiem od niej oderwanych, jak na przykład scena z matką Morta, której poświęciłaś strasznie dużo miejsca, jak na tak nieistotną dla fabuły postać. Może nie bolałoby to tak bardzo, gdybyś podobnie rozpisywała się o innych członkach rodzin i samych bohaterach (tyle tekstu dla Laviego daj, proszę ładnie, od razu będzie lepiej), a tak, ten przypadek mamci jest zupełnie oderwany i bardzo się wyróżnia na przestrzeni tekstu, tak bardzo jest niepotrzebny. Pokaż może, jak chłopcy zachowują się w szkole (szczególnie jestem ciekawa, jak na typowej lekcji odnalazłby się Mort) czy w domach, tudzież w różnych zwyczajnych sytuacjach jak robienie zakupów albo wizyty nielubianych ciotek. Takie rzeczy nie tylko rozwinęłyby bohaterów bardziej, ale także zwolniłyby trochę tempo fabuły.
Szkoda, że zagubił się tytułowy wątek; Szkolny Klub Złoczyńców sprawia ostatecznie wrażenie wciśniętego na siłę, coby tylko tak niepodobnych do siebie chłopców złączyć w jedną ekipę.

B. Opisy i dialogi
Opisów jest niewiele, żeby nie rzec tyle co nic i z jednej strony humoreska usprawiedliwia te braki, ale jednak nie. To nie jest gatunek, który wymagałby kwiecistych opisów godnych Mickiewicza, więc u Ciebie ich nie uświadczymy, ale nie uświadczymy też całkiem praktycznych, na przykład dotyczących opisów bohaterów. Wiemy jedynie, że Lind ma dredy, Lavi wygolony bok, a cherlawy okularnik Mort blond siano.Jedynie Kostek dostaje jakiś porządniejszy. Nie oczekuję dokładnej analizy fizjonomii każdego z bohaterów, ale żaden z ludzi nie składa się tylko z włosów, bywają różnego wzrostu czy postury, miewają dziwne nosy, usta, policzki i dłonie, kształty i kolory oczu. Sporo odbierasz swoim bohaterom, ograniczając cechy wyglądu aż tak bardzo.
Dostajemy niezbędne minimum, czyli głównie informacje o wydarzeniach, a bywa, że nie wiem jak wygląda miejsce, gdzie wsio się dzieje. Na twoje szczęście, czasem istotnie nie potrzeba nic dodawać. Informacja o tym, że akcja dzieje się w standardowej amerykańskiej stołówce wystarczy, by wyobrazić sobie co trzeba, tym bardziej, że akurat kolor ścian nie gra roli, poza tym humoreski rządzą się swoimi prawami, ale mimo to nie obraziłabym się za to i owo. Tym bardziej, że piszesz dobrze i trochę więcej tego i owego tylko sprawiłoby przyjemność, plus jak już mówiłam, przyda ci się retardacja.
Ładnie rozgrywasz opisy emocji i uczuć, są obecne, ale bardzo dobrze wyważone, nie odgrywają wielkiej roli w opowiadaniu, ale w sumie opowiadanie nie na tym ma się skupiać, więc jest ich tyle, ile należy.
Dialogi na piątkę – nie dość, że zapis poprawny, są zgrabne, wcale nie żenujące i naturalne, to na dodatek wypowiedzi bohaterów są zróżnicowane na tyle, bym mogła poznawać ich nawet bez komentarzy narratorskich. Aczkolwiek, gdybyś zróżnicowała to bardziej i dodała archaizmów Kostkowi, byłoby tylko lepiej.

C. Styl
Jest naprawdę jedną z mocniejszych stron opowiadania – z jednej strony jest transparentny, nie wysuwa się na pierwszy plan, ale z drugiej język pozostaje bardzo atrakcyjny i interesujący. Poza tym piszesz niesamowicie lekko i przyjemnie, czytanie sprawiało mi wielką frajdę, nawet przy mniejszych bądź większych wadach tekstu c:

D. Kreacja świata
Za bardzo nie mam co tu napisać, bo główny problem z przeciętną kreacją świata wynika ze śmiesznie małej ilości opisów i na przykład nie mam nawet pojęcia jak wygląda miasto, w którym chłopcy przezywają swoje przygody, ale to nie jedyny problem – ja rozumiem, że naginasz to i owo, ale twój świat wydaje się być bardzo pozbawiony jakichkolwiek reguł. A przecież nawet świat, w którym syrenka w wannie szokuje nie mniej niż posprzątany dom przyjaciela musi mieć jakieś zasady.
Pomogłoby tutaj tylko to, o czym pisałam wcześniej, więcej opisów miejsc, a także więcej wydarzeń luźno powiązanych z fabułą, a mogących pokazać uroki bądź wady życia w mieście.


§ Poprawność
Jestem wzruszona, bo pustka w gruncie rzeczy, jedyne co wyłapałam, to:
Miał wrażenie, że ktoś nim manipuluje – nawet sprawdził, czy w jego własnym krwiobiegu nie znajdują się przypadkiem ów nanoprocesory, ale wynik okazał się negatywny. Mimo wszystko odczuwał silny niepokój. - „Ów” się odmienia, wbrew pozorom. Ów stół, ale owe nanoprocecosry, owa mysz, owo zwierzątko.
Gratuluję dbałości o tekst!

§ Bohaterowie
Ooo, to jest chyba najmocniejsza strona twojego opowiadania, a ponieważ dobrze wykreowani bohaterowie to dla mnie kluczowa sprawa, twoje opowiadanie zyskało Poważnego Plusa.
Powodem, dla którego sceptycznie podchodzę do humoresek młodych twórców (i humoresek w ogóle zresztą) są zazwyczaj bohaterowie, bywają bowiem przerysowani i jednowymiarowi, ograniczeni jedynie do najbardziej komicznych cech. U Ciebie zaś mamy idealną równowagę – z jednej strony każda z twoich postaci jest niewątpliwie zabawna, ale z drugiej strony zdarzały się i smutne momenty. Cała radosna ekipa to nie tylko jakieś tam urocze, śmieszne kukiełki – każdy z nich ma jakieś swoje mniejsze lub większe zmartwienia, przez co chyba tylko zyskują sympatię czytelnika, aczkolwiek szczególne wrażenie robi Lind, bo wydaje się być zupełnie kompletnym człowiekiem – ma słabości mocne strony, upodobania i niechęci, problemy i radości.
Bohaterowie Twoi mają nie tylko problemy, ale także pełne osobowości, w dodatku mamy drobny smaczek, który zawsze cieszy, a tak ciężko go znaleźć na łamach internetowych opowiadań – wszyscy tutaj mają specyficzny dla siebie język, na tyle, bym poznała kto co mówi choćby i bez komentarzy narratorskich. Aczkolwiek to nie jest majstersztyk, Lavi kuleje szczególnie, a Kostkowi dorzuciłabym więcej archaizmów, bo gdzieś było o takiejż tendencji wspomniane, ale archaizmów za grosz.
Jedynym zarzutem jest to, że czasem za bardzo uderzasz w stereotyp, Mort jest szczególnie strasznie sztampową postacią – genialny naukowiec nieradzący sobie z relacjami międzyludzkimi. Zastanawiam się, czy aby to wytknąć czy nie, bo opowiadanie jest niekoniecznie poważne i operowanie stereotypem mogło leżeć w Twoim zamyśle. Jak to w końcu jest? Bo Amber jestem na przykład stuprocentowo pewna, nie wierzę, że przypadkiem wyszła Ci z niej taka typowa cheerleaderka, ale kreacja Morta wprawia mnie w konsternację. Mam też z nim inny problem – gdzieś po drodze gubi niezachwianą pewność siebie oraz przekonanie o własnej wyższości i choć prześladujący go Robin nie mógł nie pozostawić śladu na psychice, to chyba w tym jego osłabieniu poszłaś trochę za daleko.
Lavi wyszedł Ci średnio, taki tam wandal, który poza butą i brakiem pokory (który zupełnie traci, gdy w grę wchodzi Mort, wietrzę miłość albo bardzo niespójną kreację) właściwie żadnych innych cech nie przejawia. A szkoda, że taki blado wypada, bo mógłby być bardzo barwną postacią, przy czym sporo tracimy przez to, że nie wiemy o nim wiele. Znamy jakieś mniejsze lub większe szczegóły na temat rodzin Morta, Kostka i Linda, ich przeszłości i drobnych sprawek, które czynią bohatera ludzkim, Laviemu brakuje tego wszystkiego, został mu tylko wygolony bok i rola porywacza.
Kostek jest strasznie dziwny – i na razie jest to zupełnie pozytywna rzecz. Tu się mazgai, tam morduje, podoba mi się to, jak łączysz obie strony jego natury, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ta postać zmierza w jakimś dziwacznym kierunku – i to już nie jest aż tak pozytywne. Boję się zwykle o ciekawych bohaterów, bo często psują się potem, co jest bardzo-bardzo smutne. Ale właśnie dlatego intryguje, zdecydowany faworyt na liście bohaterów Intrygujących.

§ Oryginalność
Opowiadanie może nie jest jakieś rewolucyjne, ale jak na blogosferę prezentuje się świetnie – rzadko widzę tak nie do końca poważne, ciekawie napisane, zabawne twory, to raczej smutne miejsce pełne banalnych tekstów. Dużą zasługa jest Twój styl, który, jak wspomniałam, jest naprawdę unikatowy c:

Podsumowań nie znoszę, bo mam nieodparte wrażenie, że się powtarzam, ale przyda ci się, coby powtórzyć jeszcze raz: zwolnij i więcej opisuj, a tymczasem UPOMNIENIE.


Ziutencja

6 komentarzy:

  1. Ziu! Dwie sprawy:
    1. Gdzie się podział screen szablonu?
    2. "Trudno powiedzieć, czy ordynator znał jakiś magiczny sposób na natychmiastowe uleczenie dziewczyny, ale ponoć nadzieja umiera ostatnia. - Przecinki przy okazji „czy" stawiamy tylko wówczas, gdy w zdaniu jest ich więcej niż jeden." - w tym zdaniu przecinek był dobrze.
    Tyle z uwag na teraz, jestem w pośpiechu, ale obiecują Twą ocenę skomentować obszerniej póxniej lub jutro nawet.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Omg, znowu o screenie zapomniałam, już naprawiam, to drugie tyż, zupełnie nie wiem, co mi odbiło, za bardzo się skupiłam na samym "czy" i pominęłam kwestię podmiotu, smuteczek.
      Może lepiej jutro? Sama widzę to i owo, co jest nie tak, to jeszcze ponaprawiam (literówki i takie tam).

      (Mam stresik .___.)

      Usuń
    2. Może być jutro, w końcu dzisiaj mogę się nie wykopać spod walizek. ;)

      Usuń
  2. Hej, Ziu, dzięki za poświęcony mi czas!
    Ale po kolei. Nie wiem jak to jest z tymi wydarzeniami, bo z komentarzy wynika, że czytelnicy mają problem tylko ze sceną z wampirem wysłanym do piachu, a reszta prezentuje się dla nich raczej klarownie. Może gdy czyta się całe opowiadanie na raz, a nie w codwutygodniowych dawkach, faktycznie okazuje się chaosem nie do ogarnięcia, ale poniekąd taki właśnie był cel. I co najważniejsze, opowiadanie w zamyśle miało być możliwie jak najbardziej zabawne, ale nie chciałam z tego robić czegoś jednak... kompletnie odrealnionego. Świat, po którym biegają rusałki w glanach, a przed wskoczeniem do wanny lepiej sprawdzić, czy nie siedzi w niej jakaś syrena może istnieć, ale świat, w którym nikt nie ma żadnych problemów czy smutków już nie.
    Napisałaś, że bohaterów jest za dużo, ale opisałaś tylko czwórkę. Standardową czwórkę, powiedziałabym, bo oceniający zawsze czepiają się epizodycznej właściwie Amber, a pomijają kluczowego dla całości Robina. Nie wiem, do którego rozdziału przeczytałaś opowiadanie, w końcu w ostatnim rozdziale występuje nawiązanie do wydarzeń z przykrym zejściem wampira, więc nie tyle do tego wątku powrócę, co już powróciłam. Zrozumiałabym też, że nie wzięłaś pod lupę Goodfellowa Juniora, gdyby ocena pojawiła się kilka rozdziałów temu, gdzie naprawdę nic nie byłoby o nim wiadomo, ale terach, chociaż jego obraz ciągle jest niepełny, coś niecoś można powiedzieć na jego temat. Zależy mi bardzo, bo Robin jest jedną z niewielu postaci wolną od stereotypów, które, jak z resztą sama zauważyłaś, stały się fundamentem do tworzenia bohaterów. Cóż, święte prawo humoreski.
    Ale nie zgodzę się z tym, że są całkiem stereotypowi. Mort pod wpływem paniki traci wszystkie swoje punkty IQ i wpada na zupełnie dziwaczne pomysły, z jednej strony źle traktuje swojego jedynego przyjaciela, a z drugiej potrzebuje go bardziej, niż mu się wydaje. Nie jest tak całkiem bezemocjonalny, na jakiego wygląda, ale z całą pewnością egocentryczny.
    Lavi uwielbia wdawać się w kłopoty, ale kiedyś czytywał Szekspira i było mu z tym całkiem dobrze. Z niczego ugotuje coś, bo na jego barki spadł obowiązek zajęcia się młodszym rodzeństwem, nie cierpi elfów, uosabiających czysty chaos, chociaż sam przecież bez przerwy rozrabia. Fakt, póki co nie jest pokazany w pełnym świetle, ale między innymi dla jego lepszego, jakby indywidualnego kontaktu z czytelnikiem został wysłany w przymusową wycieczkę do Elfiego Gaju. c:
    Ocena nie jest zła, ale zbyt wiele się z niej nie nauczyłam. Brak opisów to moja klątwa, nie jestem wzrokowcem, tylko "czuciowcem", więc w moim osobistym mniemaniu wygląd bohaterów, pomieszczeń i tak dalej powinien ginąć gdzieś na drugim, jeśli nie trzecim planie. A co do bohaterów, mam swój własny plan i wolę ich charakter podawać stopniowo, bo to... bardziej naturalne? Przy pierwszym spotkaniu z człowiekiem też wyrabiamy sobie na jego temat opinię, a potem tylko dajemy się mu pozytywnie lub negatywnie zaskakiwać swoją prawdziwą naturą.
    Raz jeszcze dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam serdecznie!
      Ależ opowiadanie jest zupełnie klarowne, poza NN wampirem, jedyny problem to tempo akcji. Uważam, że jeśli coś jest w porządku tylko w pewnych warunkach, wcale nie jest w porządku – jeśli Twoje opowiadanie nie sprawia chaotycznego wrażenia z dwutygodniowymi przerwami na analizę i oswojenie się z wydarzeniami, to coś j e s t nie tak. Chaos jest dobry, ale trudny i Ty akurat ładnie to rozegrałaś, bo opowiadanie jest chaotyczne w pewnym sensie, ale wszystko tworzy jednocześnie spójną całość. Tylko – no właśnie – jest za szybko.
      Bohaterów j e s t dużo – spójrz na na swoje tagi, mamy średnio dwóch nowych bohaterów na rozdział, a biorąc pod uwagę to, że nie są specjalnie długie jest to powalający wynik. Problemem są też znaczne dysproporcje – weźmy na przykład rozdział czternasty, wątek AJa zajmuje aż 27% tekstu, sądzę, że to trochę dużo na bohatera, który jak na razie nie odgrywa dużej roli. Gdyby tak poświęcić mu taką samą ilość tekstu, ale większą głównym bohaterom, dysproporcja znacznie by się zmniejszyła i mogłabyś wprowadzić jeszcze więcej postaci, ale już bez poczucia, że mamy straszny tłum i bałagan.
      Obstawiam, że to właśnie to tempo wprowadzania nowych postaci i ich ilość sprawiła, że Robin umknął mi oraz innym oceniającym. Został wrzucony jednocześnie z cała masą innych bohaterów i ciężko go zauważyć, bo jednak nie pojawia się tak często jak Lavi, Lind i Mort, oczywista trójka istotnych postaci. Gdybyś zaprzestała na trochę dorzucania kolejnych osób i w t e d y pokazała nam Robina, wyszłoby inaczej, teraz wcale mnie to traktowanie go po macoszemu nie dziwi. W dodatku nie zapada mimo wszystko w pamięć – bardziej zapamiętałam AJa i Jiyuu, bo dostali mocne wejście, z tym trochę smutnym opisem AJa żyjącego gdzieś w innej rzeczywistości (swoja drogą, jeden z moich ulubionych momentów, zaraz po piątym rozdziale). Gdybyś Robina potraktowała podobnie, obróciłoby się to też na twoją korzyść.
      Z Mortem przyznaję Ci rację – jak tak mi go wyłożyłaś i się nad tym zastanowiłam gubi tę swoja stereotypowość (aczkolwiek na początku sztampowy jest, tego nie można mu odmówić)
      Sęk w tym, że całe te rzeczy o Lavim muszą być w opowiadaniu, skoro musisz mi je wyłuszczać, coś jest nie tak. Cieszę się, że nie chcesz nam pokazać całego profilu psychologicznego, preferencji seksualnych i politycznych oraz ulubionych lektur naraz, bo to bardzo mądrze z twojej strony, tak się to powinno robić. Sęk w tym, że podczas gdy reszta bohaterów ma już zarysowany mocny obraz siebie, Lavi pozostaje trochę w tyle. Stąd trochę niedosytu, bo podczas gdy w równym tempie odkrywasz Linda i Morta, Lavi nadal pozostaje trochę taką pustką kartką. Ale skoro tę kartkę zapełniasz, pozostaje mi się cieszyć c:
      Rozumiem Twój problem, bo jestem słuchowcem i uważam, że nie ma nic lepszego niż dźwięki grające pierwsze skrzypce, gdybym się nie pilnowała, każdy z bohaterów dysponowałby tylko głosem, ale wiem, że nie każdy tak ma. Najwięcej wśród ludzi jest jednak wzrokowców, co oznacza, że większości potrzebne są opisy wyglądu, coby obierać wykreowany przez autora świat jak najdokładniej. Nie wspomnę o tym, że powinno się pobudzić wszystkie zmysły czytelnika i serwować mu nie tylko obrazy, ale i smaki, zapachy, dźwięki - dzięki temu świat staje się pełniejszy i bardziej realny.
      Przykro mi, że z oceny niewiele wyciągnęłaś (mam wrażenie, że cały ten komentarz był bardziej konstruktywny .____.), ale zapewniam, że jeśli kiedykolwiek odważysz się zgłosić do mnie jeszcze raz, dostaniesz w ramach odszkodowania Ocenę Stulecia :B
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  3. No nie wiem, może to dlatego, że ja sama w sobie jestem bardzo energiczna (a jestem flegmatykiem, nie wiem, jak to możliwe, ale to prawda xD) i mknę do przodu na łeb i szyję. W sumie staram się z tym walczyć, ale przy Złoczyńcach mi nie wyjdzie w życiu, bo musiałabym zmienić całą koncepcję, a za to by mnie chyba znienawidzili czytelnicy. To byłoby też trochę nie fair nagle zmieniać coś, do czego już się przyzwyczaili, już pomijając fakt, że sama nie chcę tego złoczyńcowego "rdzenia" zmieniać. Póki co mam pięć rozdziałów nowego opowiadania, pisanego już trochę na inaczej, staram się, żeby wszystko było wyważone. Z chęcią się zgłoszę do Ciebie, jak już wszystko będzie ogarnięte, żebyś sama zobaczyła, czy robię postępy. :D
    Ej, ej - ja taguję nawet kolesia, który sprzedaje bilety w kinie, raczej trudno go nazwać "nowym bohaterem". Tak naprawdę jedynymi bohaterami z tych, co już się pojawili, którzy dostali stałą rolę w opowiadaniu, są Mort, Lavi, Lind, Kostek i Robin. Bardziej istotni staną się Narcisio, Prototyp N i AJ (i Jiyuu :D), ale to dopiero w przyszłości. Są też bohaterowie, którzy odegrali swoje małe rólki, jak Amber, Fuentes, Marina, Sygin i Loki, ale tak naprawdę nie wymagają dużej uwagi czytelnika. Tak naprawdę bohaterami tego tekstu są osobnicy wymienieni jako pierwsi, co daje w sumie jedną trzecią bohatera na rozdział, albo sześć dziesiątych, jeśli policzymy też tych z drugiej kategorii. Wydaje mi się, że to normalne, że postacie napotykają na swojej drodze różne istoty ludzkie i nieludzkie, i że jak się idzie do sklepu, to spotka się tak sklepikarkę. Świat jest w końcu pełen wszelkiego tałatajstwa i to właśnie chciałam też pokazać.
    Ale właśnie to wszystko o Lavim było w tekście. Nawet, że przytoczę dosłownie:
    "– Nie wiedziałem, że umiesz gotować, Lavi. – Lind z niejakim uznaniem spojrzał na zawartość talerza.
    – Jakbyś miał trójkę młodszego rodzeństwa, też byś umiał. – Baumstein rozciągnął się na krześle, po czym zerknął niechętnie na Kostka. – A ty, co? Nie jesz?"
    Myślę, że innych jego cech charakteru nie trzeba omawiać, bo to nie wynika z konkretnej sytuacji. Stosunek do elfów widać na przykład podczas jego wizyty w Elfim Gaju, a umiłowanie rozbojów... cóż, przecież to Lavi. :D
    Hej, no przecież rozumiem, że jesteś na stażu. Ocena naprawdę nie była zła, po prostu większość tych rad już słyszałam, ale myślę, że im więcej będziesz tkwić w tym fachu, tym bardziej wyczulona się staniesz na potknięcia młodych autorów i tym lepiej będziesz mogła im pomóc. :D

    OdpowiedzUsuń