7 września 2012

|185| Listki Mięty

Wakacje powoli dobiegają końca, niby takie najdłuższe, a mam wrażenie, że minęły mi tak samo szybko jak wcześniej... Mam nadzieję, że autorce bardzo się czekanie nie dłużyło.

Tym razem mam do ocenienia aż trzy opowiadania. Zastanawiałam się jak to ugryźć, ale w końcu sobie poradziłam, także zapraszam na salę Niespokojną, która została oskarżona o popełnienie Listków Mięty!

            § Pierwsze wrażenie
            A. Adres
Przyjazny dla oka i tajemniczy. Same listki mięty kojarzą mi się tylko z intensywnym, świeżym zapachem i raczej nie odgadłabym, że za nimi kryje się zbiór opowiadań. Ale nic to, ważne, że raczej łatwo się zapamiętuje i ładnie brzmi.

            B. Grafika
Ojejku, jak niebiesko…
Na nagłówku czarnoniebieskie dziewczę i cytat, który nie mówi mi zupełnie nic, może powiąże się jakoś z treścią, jak już ją poznam.
Układ dwukolumnowy, dosyć praktyczny. W menu wszystko na wierzchu, ale na szczęście nie zajmuje to tyle miejsca, żeby jakoś szczególnie przeszkadzać w czytaniu. Tekst wyjustowany, mniam, tylko akapitów brak.
Trochę to niebieskie tło przeszkadza w czytaniu, bo jest dosyć ciemne, a czcionka czarna, więc nie kontrastuje wystarczająco. Nie myślałaś o tym, żeby wstawić nieco jaśniejsze tło pod samym testem? Wtedy od razu przyciągałby uwagę i w dodatku wygodniej by się czytało. A tak jeszcze z marudzenia, to byłoby bardzo przyjemnie, jakby prawy margines był trochę większy (mówię to z perspektywy 1024x768, bo na drugim laptopie  1366x768  jest już bardzo ładnie).
Generalnie całość schludna i estetyczna.
(SCREEN)


§ Treść
Jamnik Kleopatry
Fabuła wygląda na przemyślną i zaplanowaną od początku do końca. Mamy ładny, intrygujący wstęp, zajmujące rozwinięcie i zakończenie, które w zasadzie nie mogłoby być lepsze. Nie złapałam żadnych luk logicznych, większe przeskoki czasowe (sztuk jeden) miały uzasadnienie, którym okazało się to, że głównym podmiotem opowiadania nie będzie bohater, typowany przeze mnie na początku. Choć w takim wypadku trochę zastanawia zasadność tego prologu, bo w sumie nie mamy później do niego odniesień, oczywiście  powracamy do historii Oli i jej amanta, ale jest ona zepchnięta raczej na margines, podczas gdy prolog zapowiadał zupełnie inny rozwój wydarzeń. Ale dobrze, wszystko cały czas trzyma się przysłowiowej kupy, więc mruczę tylko cichutko, że może warto zerknąć raz jeszcze na to jak ten prolog wpasowuje się w całość opowiadania.
Co jeszcze można powiedzieć? Może tyle, że czasem brakowało mi trochę rozwinięcia świata tych czarownic, trochę szerszej opowieści o ich życiu. W zasadzie w całej opowieści zdarzało mi się zastanawiać "dlaczego?" w wielu miejscach. Ja wiem, ze magia i tak dalej, ale dałaś czytelnikowi przedsmak ładnego, przemyślanego świata, a potem zostawiłaś go na lodzie, nie mówiąc o świecie czy wątkach niczego więcej. Także czasem pojawiało się wrażenie, że to takie trochę streszczenie czegoś większego, że wątki powiązane ze światem czarownic są potraktowane mocno po macoszemu. Miałoby to uzasadnienie w jednym wypadku - gdyby Jamnik Kleopatry był kolejną opowieścią w szeroko opisanym w innych opowiadaniach uniwersum. Nie wiem czy tak jest, bo to pierwsze Twoje opowiadanie, które czytam, ale wnioskując po długości pozostałych, wcale nie jest tak różowo i jeżeli wszystkie są osadzone w tym samym świecie, to w każdym podajesz tylko jego kawałeczek.
Opisy są niezłe pod względem językowym, ale dosyć ubogie. Trudno wyobrazić sobie cokolwiek, bo opisujesz tylko rzeczy najważniejsze, mając najwyraźniej nadzieję, że czytelnik wyobraźnię ma, więc wszystko sobie dośpiewa. Niby tak, ale warto czasem podać coś odbiorcom na tacy, zwłaszcza, jeżeli tworzy się zupełnie nowy świat, o którym przecież nikt postronny nie będzie miał pojęcia, jeżeli wszystkiego się mu nie opowie. To jak ze ślepcem, wyobraź sobie czasem podczas pisania, że Twoja historia jest przeznaczona dla ludzi niewidomych, którzy Twój świat mogą poznać tylko poprzez Twoje słowa.
Zdarzyło mi się całkiem niedawno (w świecie oceniających jest to pojecie bardzo relatywne) oceniać opowiadanie, w którym wszystko było określone piętnaście razy. U Ciebie jest dokładnie odwrotnie  jest droga, która jest tylko drogą prowadzącą do Wenecji, jest potok, który jest tylko potokiem. To prawda, każdy potrafi sobie wyobrazić potok, ale nie zapominaj, że ten potok jest częścią Twojego świata i buduje jego atmosferę i niepowtarzalność. Jak bardzo niepowtarzalny może być świat, w którym potok jest po prostu potokiem? Ani duży, ani mały, ani rwący, ani o nieprzeniknionych wodach. Jak chcesz zbudować napięcie, pisząc tylko, że wodospad jest bardzo wysoki i bohaterowie mogą zginąć, skacząc. No okej, to oczywiste, że mogą, ale czytelnik też chciałby doświadczyć tego napięcia, chciałby stanąć obok Twoich bohaterów, poczuć na skórze kropelki bryzgającej wody, ciskanej we wszystkie strony przez wiatr, grząską ziemię pod stopami, czy też mokre, wyślizgane skały.
Dialogi są bardzo zgrabne. Naturalne, pasujące do bohaterów, jakimi ich czytelnikowi przedstawiłaś, odbijają dobrze emocje i brzmią zdecydowanie przekonująco. Nie ma się tu nad czym rozwodzić, w związku z czym przeskakujemy dalej, czyli do stylu. Widać, że jest jakiś, nazwałabym go prawdopodobnie zwięzłym  nie wdajesz się w żadne niepotrzebne rozważania, opisujesz wszystko w sposób konkretny i łatwy w odbiorze. Dobór słów nie przeszkadza, nie miałam problemów z rytmem czy melodią tekstu, nie potykałam się w przedziwnych miejscach, czytało się raczej płynnie. Nie powiedziałabym, że styl powalił mnie na kolana, ale zdecydowanie nie przeszkadzał w przyswajaniu historii, co liczy się na plus.
kreacji świata wspomniałam już trochę wcześniej. Ten maleńki ułamek świata, który pokazujesz czytelnikowi wydaje się niezwykle ciekawy i barwny. Mamy czarownice, zupełnie puste miasta jako ich terytoria, mówiące koty o zagubionej tożsamości (o ile mogę to tak nazwać), wielkie i mniejsze moce, starożytne inkantacje i tak dalej. Brzmi świetnie, prawda? Prawda, dlatego tym bardziej boli, że tego świata nie rozwijasz, nie wyjaśniasz trochę większej części jego tajemnic. W związku z tym wszystkim zastanawiam się, czy może nie byłoby warto tego opowiadania nieco wydłużyć? Bo mogę zapewnić, że tylko by na tym zyskało. Wtedy nawet znalazłoby się miejsce na rozwinięcie nieco motywu Oli-czarownicy, bohaterowie na pewno zyskaliby na głębi i staliby się dla czytelnikowi bliżsi, choć i tak nie jest z tym źle.
No właśnie, bohaterowie. Są całkiem namacalni, choć kompletnie nie mają wyglądu czy mimiki. Owszem, zachowują się logicznie, widać zróżnicowanie charakterów, ale nie jest ono jakieś ogromne. W kilku przypadkach bazujesz na stereotypach i nie wygląda na to, żebyś głębię psychologiczną postaci stawiała na pierwszym miejscu. Ani się do nich nie przywiązałam, ani nie wzbudzili we mnie specjalnych emocji, ale nie mogę powiedzieć, żeby było bardzo źle. Po prostu... są. Mają swoje zadania do wykonania, dialogi do wypowiedzenia i tyle. Wątki się rozwijają, ktoś się zakochuje, ale dlaczego? Po co? Kiedy? Nie wiem, nie czuję tego. Piszesz, że się chłopcy zakochali na tyle, żeby poświęcić wszystko i wracać z powrotem do tego równoległego świata, ale  cięzko mi to zrozumieć, bo niczego nie tłumaczysz, po prostu oświadczasz: był zakochany. Mówię tu zwłaszcza o Łukaszu, bo u Jamnika jeszcze to jakoś wygląda. Rozumiem, że dla fabuły jest istotne, żeby przeskoczyć z jednych bohaterów na drugich, ale chyba chciałaś za dużo zmieścić w tak małym opowiadaniu i przez to wszystko jest dobre, ale spłaszczone. Wszystkich bohaterów przedstawiłaś w mniej więcej tym samym stopniu i tak naprawdę nie wiadomo czyja to jest historia albo o czym dokładnie opowiada. Moim zdaniem całość jest materiałem na coś dłuższego i bardziej rozbudowanego, bo w takiej ilości słów wszystko jest upchane na ścisk i nie wiadomo na czym się skupiać i o kogo się martwić.
Podsumowując  opowiadanie jest dobre, ale przyciasne i cała zawartość, którą chciałaś w nie wlać, prawie wylewa się bokami. Za najlepszy element uznałabym świat (którego tak naprawdę prawie nie ma, ale mówię o tym świecie, który masz w głowie) i dialogi.


Pudełko zapałek
Tutaj mamy do czynienia ze, znów, przemyślaną, zamkniętą fabułą. Też jest i wstęp, i rozwinięcie, i zakończenie. Mamy eskalację napięcia i wielką, spektakularną walkę, ostatecznie starcie dwóch opozycyjnych sił, która ma zdecydować o dalszych losach bohaterów. Jest tym bardziej ciekawa, że w międzyczasie początkowi bohaterowie  grupka znajomych  zdołali się podzielić i opowiedzieć za różnymi stronami konfliktu. Mamy oczywiście zarysowane, które zło jest gorsze i tak naprawdę pokazujesz jeden punkt widzenia, ale nie można Ci odmówić tego, ze wyraźnie zarysowujesz też racje drugiej strony. Mają logiczne poparcie i ogólny sens, jestem nawet pewna, że dałoby się, z pozycji czytelnika, kibicować tym "gorszym złym". 
Mam jednak to samo "ale", co w przypadku poprzedniego opowiadania  brak mi rozwinięcia i wytłumaczenia pewnych wątków. Znów mam wrażenie, że samo opowiadanie jest czymś na kształt pobieżnego streszczenia większej całości. Co mnie ciekawi? Na przykład sprawa lusterka. Owszem, wyjaśniłaś mniej więcej dlaczego Magdalena została uwięziona, ale ja jestem bardzo ciekawa jak to się stało, że była w tym lusterku. I skąd wzięły je Koty? Rozumiem, że opowiadanie jest pisane bardziej z perspektywy młodzieży niż bogiń, ale chciałabym poznać dokładniejsze tło konfliktu między Bastet a Isztar. Przedstawiłaś je bodajże w jednym akapicie, wszystkie informacje, które na ten temat zawarłaś w opowiadaniu, podałaś czytelnikowi w jednym momencie i to w taki sposób, że trudno cokolwiek zrozumieć czy zapamiętać bez ponownego przeczytania odpowiedniego fragmentu, co znacząco wpływa na odbiór całości i mocno wybija z rytmu opowieści, który budujesz przecież dosyć mozolnie, z powodu braku bardziej magnetycznych czy po prostu obszerniejszych opisów.
No właśnie  opisy. Wciąż brakuje mi opisów. Te, które są, dają pewien obraz sytuacji, ale  na litość  chciałoby się wiedzieć i widzieć więcej. Na razie mamy co jakiś czas linijkę czy dwie, która nie pozwala czytelnikowi zgubić się do końca, ale o wyobrażeniu sobie czegokolwiek po prostu nie ma mowy. Nie mam pojęcia jak wyglądają bohaterowie, kompletnie żadnego pojęcia  jedyną postacią, którą w ogóle opisałaś jest Magdalena (i to był całkiem porządny opis, w dodatku powtarzałaś pewne jego elementy co jakiś czas, co sprawiło, że byłam ją sobie w stanie na bieżąco wyobrażać). Można by pomyśleć, że skoro brakuje opisów bohaterów, to chociaż pojawią się te dotyczące miejsc, prawda? Otóż nie, miejsca to tylko miejsca, a niech czytelnik sobie sam wszystko dośpiewa. Są góry, mają nawet swoją nazwę, a jak, ale nic więcej. Jest domek, w którym mieszkają bohaterowie, ale jedyne co uznałaś za stosowne opisać, to to, jak rozmieścili się do spania. A, przepraszam, pojawiły się też ze trzy linijki opisujące firanki, na które Joanna patrzyła, kiedy było z nią bardzo źle. I powiem Ci, że ten malutki, skromniutki opis firanki był dobry, naprawdę. To oznacza, że potrafisz ładnie nakreślić tło opowieści, dlaczego więc tego nie robisz?
Jeszcze jedno: na początku popełniłaś rzecz straszną  opisałaś charaktery i "miejsce w grupie" wszystkich bohaterów hurtowo, każdemu poświęcając trzy zdania i od razu przeskakując do następnego. Biorąc pod uwagę, że jest ich siedmioro, a to początek opowiadania i czytelnik po raz drugi słyszy ich imiona, okazuje się, że nie zapamiętuje się absolutnie niczego. Aż to podkreśliłam, bo, żeby tego wszystkiego było mało, nie opisywałaś ich już później ani razu. Wiesz, co to oznacza? Tak, dokładnie - Twoi bohaterowie po prostu nie istnieli, przez całe opowiadanie przewijały się białe kartki papieru, które wzbudzały dokładnie zero emocji. Jeszcze w wypadku postaci bardziej istotnych  Laury, Seweryna, Joanny - nie było tak źle, bo można było sobie stworzyć jakichś ich obraz na podstawie działań czy wypowiedzi, ale reszta? Maks i Makary zlali się w jedno, bo nie dość, że nazwałaś ich strasznie podobnie, to jeszcze w prawie każdej scenie występowali razem i wyglądało to tak, jakby byli jedną osobą o dwóch imionach. O Kamili i Aleksandrze nawet nie warto wspominać, bo ich jedyna funkcja sprowadzała się do bycia, przynoszenia czegoś, dziwienia się i generalnie byli takimi zapychaczami  rzecz zupełnie bezsensowna, bo bohaterów, jak na tak krótkie opowiadanie, miałaś aż nadto. To było aż smutne  czytać kolejną scenę, w której wszyscy obradowali, a Kamila razem z Aleksandrem zostali wysłani gdzieś w niebyt czy do innej łazienki. Po co Ci oni w ogóle? Nie pełnili żadnej istotnej roli, oprócz tego, że później okazało się, że Laura jest zakochana w Aleksandrze. Oczywiście przez cały tekst nie pojawiła się żadna wskazówka, która mogłaby na to naprowadzić czytelnika, nie, nie, po prostu w którym rozdziale Laura zaczęła być zazdrosna i nagle dowiadujemy się, że jest w chłopaku zakochana. Jakiekolwiek tło psychologiczne? A po co to komu...
Optuję za pozbyciem się Kamili i Aleksandra i rozbudowaniem Maksa i Makarego.
Za to elementem, który masz dobrze opanowany są dialogi. Ani nie skrzypią, ani nie zgrzytają, wszystko jest na miejscu i pasuje do tych skrawków osobowości, o których zdążyłaś tu czy tam przebąknąć. W tym aspekcie nie mam się do czego przyczepić.
Co do kreacji świata mam dokładnie zastrzeżenia podobne do tych przy poprzednim opowiadaniu. Czyli? Czyli, że jej w zasadzie nie ma. Jest sobie świat, który mógłby być każdym  wymyślonym, prawdziwym, akcja mogłaby się toczyć w każdym kraju. To nie jest zastrzeżenie, bo generalnie miejsce akcji nie ma dla tego opowiadania większego znaczenia. Natomiast po raz kolejny bolą poruszone i nierozbudowane motywy, takie jak choćby Wieża. Wiemy o niej dokładnie tyle, żeby pobudzić wyobraźnię, zaintrygować, ale nic więcej. Tutaj jest to samo, co w przypadku konfliktu bogiń  nie jest to aż tak istotne dla fabuły, ale czytelnik chętnie dowiedziałby się więcej.
Jeszcze trzy grosze na temat stylu  tym kawałkiem na temat firanki pokazałaś, ze potrafisz ładnie nagiąć słowo do swoich potrzeb, w związku z czym reszta wydała się jeszcze bardziej sucha. Całość momentami wygląda na sprawozdanie, co w przypadku Twojego sposobu podawania informacji jest zdecydowanie dobre, bo gdybyś do tego wyrzucania danych z prędkością światła i hurtowo dodała bardziej zawiły styl, to czytelnik pogubiłby się już w prologu. Ale skoro już poprosiłam Cię o rozsądniejsze dawkowanie informacji, to w takim wypadku bardzo pożądana byłaby, choćby znikoma, zabawa słowem. Zwłaszcza w przypadku opisów, żeby te, które już się pojawią, bardziej zapadały w pamięć.

Amanda
Zastanawiające. To opowiadanie jest najkrótsze z tych, o których ocenę prosiłaś, za to wygląda na to, że przy pisaniu go uniknęłaś problemów, które pojawiły się w tych dłuższych. Fabuła jest w bardzo dobrym stanie  – mamy tu dosyć krótką scenkę, jeden pełny obrazek pokazany od początku do końca.
Nareszcie zrezygnowałaś z nawału bohaterów i stworzyłaś tylko dwójkę, która dzięki temu bardzo zyskała na wyrazie. Amanda co prawda jest zgodna ze schematem, który już wcześniej u Ciebie zauważyłam  silnej, bezwzględnej kobiety  w związku z czym niezwykle oryginalna (w skali Twojej twórczości) to ona nie jest. Za to Filemon jest bardzo sympatyczny. Nie wiem czy zauważyłaś, ale do opisania go użyłam określenia subiektywnego, co oznacza, że  nareszcie!  mam do Twojego bohatera jakiś personalny stosunek. A wszystko za sprawą większej dawki opisów, w dodatku tych skupiających się na odczuciach bohatera. Udało Ci się wywołać we mnie pewne zaniepokojenie, kiedy Filemon zaczynał się orientować, że coś jest jednak z piękną kobietą nie tak. Bardzo dobrze przedstawiłaś pewien obłęd i przerażenie, w które wpadł, próbując uciec Amandzie. W ogóle chłopak wypadł naprawdę wiarygodnie (mimo że nie ma wyglądu, tak dla odmiany), a jego przemyślenia był miejscami zabawne. Zgrzytnęło mi jedno – na początku Filemon zachwycał się każdym aspektem Amandy, a później – kiedy wylądowała przed nim zupełnie naga, nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia? Rozumiem, że był przerażony, połamany, cierpiący i co tam jeszcze, ale żeby nie wywołało to absolutnie żadnej reakcji?

Opisy nareszcie występują, wiem jak wygląda Amanda, wiem co czuje Filemon i bardzo mnie to cieszy. Przy takiej ilości tekstu te, które są, nareszcie wystarczają. W dodatku miło, że narracja jest czyjaś (choć nie pierwszoosobowa), bardzo dobrze to wpływa na jakość tekstu. Dialogi, tak jak i poprzednio, są na bardzo dobrym poziomie, czyta się je przyjemnie. W dodatku nareszcie nie mam zastrzeżeń do kreacji świata. To, co opisałaś jest idealne dla tekstu tej długości, nie wspominasz o niczym, co później zostawisz na lodzie, widać o co chodzi i jaka jest koncepcja. Nareszcie. Samo wspomnienie o Łysej Górze wprowadza czytelnika w świat, który już zna z innych legend, więc ładnie się to komponuje z latającą na miotle Amandą i wcześniejszymi czarami. 

§ Poprawność
A. Językowa
Jamnik Kleopatry
„Siedzieli tam już jej dziadkowie, starsi państwo z pokoju czterysta dwadzieścia i Łukasz z panią Renata, zajmujący pokój czterysta dwadzieścia dwa.” Renatą.
„Starsi państwo i pani Renata stanowili towarzystwo dla dziadków Olki, natomiast ona sama większość czasu spędzała grając w karty z Łukaszem, który był od niej o dwa lata młodszym gimnazjalistą i najczęściej nieziemsko ją irytował.” Coś tu się posypało  „był od niej o dwa lata młodszy” albo „był młodszym od niej o dwa lata gimnazjalistą”.
„Irytacja jej miała we źródło w fakcie, że była zieleniakiem, jeśli chodzi o grę w karty, a Łukasz zdawał się być niemal zawodowym kanciarzem karcianym.” Zieleniakiem? Nigdy nie spotkałam się z czymś takim. Poszukałam i nie znalazłam tego nigdzie. Można natomiast być zielonym.
„Olkę doprowadzały do szewskiej pasji zarówno zdrobnienia, jak i mówienie do niej ?skarbie?, o czym już wielokrotnie babcię informowała.” Cudzysłów powinien być w miejscu znaków zapytania.
„Zaraz jednak przypomniała sobie zdarzenie sprzed roku, gdy wiedziona ciekawością poszła na spotkanie integracyjne z ludźmi, z którymi tera chodziła do klasy.” Teraz.
„Zdawało jej się, że tuż za sobą wyczuwa obecność jeszcze jednej osoby, ale gdy się obejrzała, zobaczyła jedynie  samą, co zawsze, ścianę pomalowaną na brzoskwiniowy kolor.” Tę (ścianę).
„Ot, zwykły retriever, którego życie upływało na polowaniu na resztki z obiadu, patrzeniu pięknymi oczami na jedzących ludzi, licząc że im coś spadnie, łapaniu much, spaniu i aportowaniu piłki.” Mu? I jemu? Im sugeruje, że to ludzie liczyli, ze coś spadnie.
„Wyciągnęła z samochodu opakowanie psiej karmy i wysypała taką samą, jak co wieczór porcję na utworzoną z foliowego woreczka miskę.” Albo przecinek po wieczór, albo bez żadnego.
„Wróżbitka zerwała się na nogi i poszła w ślady swego psa, biegnącjakby miała zamiar wygrać jakiś maraton.” To porównanie, a przy porównaniach nie ma przecinków.
„Jamnik opuści nieco oparcia przednich siedzeń, żeby można było się wygodnie ułożyć.” Opuścił.
Ale przecież Yvonne powiedziała, że odeśle ich no normalnej.” Do.
„Białe kadłuby jachtów obijały promienie słoneczne, co sprawiało, że można było zbyt długo skupiać na nich wzroku.” Odbijały.
„Dlaczego jej tak nilubisz?” Nie.
„Niby siedział obok, ale przecież teraz był od niej jeszcze dalej, niż wcześniej.” Przecinek powinien zniknąć, bo oddziela elementy zdania pojedynczego, nie złożonego.
„Rozwalasz mnie na milion małych kawałeczków tym zdystansowanym i niespokojnym spojrzeniem, jednak niezmiennie przyprawiasz o motyle w brzuchu i w najmniejszej części nie możesz sobie tego wyobrazić, pomyślała, wbijając wzrok w dywan.” Mimo wielokrotnego przeczytania, nie jestem w stanie zrozumieć myśli Trufli. Nabrałaby sensu dopiero po usunięciu jednak.
„- Widzisz, kiedy ją pocałowałeś, obudziłeś w niej moc i stworzyłeś między wami nierozerwalną więź. - Mówiła szybko, niemal szeptem, a oczy błyszczały jej chorobliwie.” Błąd w zapisie dialogu, didaskalia powinny się rozpocząć małą literą i nie powinno być kropki po wypowiedzi. No i moc.
- Nie musisz ze mną iść – Odwrócił się do Potworskiego. - Zwłaszcza, że wcale nie wiem, czy po prostu nie zamienimy się w dżem tam, na dole. Kropki brakuje po wypowiedzi, skoro zaczynasz przypisy wielką literą.

Pudełko zapałek
Od dawna wiedziała, że coś się wydarzy. Mówiły o tym wszystkie okoliczne koty, jednak żaden nie wiedział dokładnie, co takiego ma się wydarzyć. Może i zamierzone, choć wierzyć mi się nie chce, ale brzmi bardzo nieładnie.
Nigdy nie zastanawiała się, dlaczego koty mówią akurat do niej. Kocie szepty i mruczane informacje to były czymś oczywistym w jej życiu. Kocie szepty i mruczane informacje  to było coś oczywistego w jej życiu. Lub: kocie szepty i mruczane informacje były czymś oczywistym w jej życiu.
Wzięła od niego sakiewkę; była wykonana z miękkiego i przyjemnego w dotyku czarnego materiału. Rozwiązała rzemyk i wytrząsnęła na dłoń zawartość. Było to średniej wielkości okrągłe, kieszonkowe lusterko. Pokrywka była również czarna, a po jej brzegu biegł skomplikowany, bardzo kunsztowny srebrny wzór, w którym można było się dopatrzeć miniaturowych kotów, roślin, których Jo nie znała, a także cyfr, rozrzuconych, zdawałoby się, bez większego sensu po obwodzie pokrywki. Nieładne powtórzenia.
Był to człowiek, którym Joanna już od pewnego czasu prowadziła swego rodzaju grę. Z którym, jak myślę.
Wewnątrz Joanna otworzyła oczy, jej temperatura spadła o co najmniej dwa stopnie.
- Co ci jest? - Usłyszała zaniepokojony głos Seweryna.
- Muszę zapewnić sobie sympatię Laury – odpowiedziała, oddychając głęboko.
- Ale... Tutaj budowa zdania poprzedzającego dialog, każe czytelnikowi sądzić, że Seweryn mówił do Joanny. Warto albo zmienić zdanie, albo w przypisach po pierwszej wypowiedzi zaznaczyć, że to Magdalena usłyszała głos.
- Zrobiłem ci herbatę – usłyszała znajomy głos. Błąd w zapisie dialogu.

Amanda
Miała blond włosy stylizowane na Marilyn Monroe, ładny profil i delikatne ramiona. Ubrana była w białą, rozkloszowaną sukienkę bez rękawów, na nogach miała dopasowane kolorystycznie buty na niskim obcasie.
Na peron wtoczył się ciężko jakiś międzymiastowy; ubrana na biało kobieta spokojnie wysłuchała płynącej z głośników, niemal niezrozumiałej informacji. Brakuje przecinka przed informacji.
Wstała, podniosła swój ogromny kufer, jakby nic nie ważył i ruszyła ku jednemu z wagonów. Niepotrzebny przecinek przed  jakby.
Nie miał biletu na ten pociąg, nie wiedział nawet, co to za pociąg, bo nie słuchał informacji. Na moment odzyskał zdolność racjonalnego myślenia, jednak już było za późno – pociąg ruszał.
Zaskoczony Filemon wpadł na siedzenie, ale szybko pozbierał się i wybiegł na korytarz, zapominając zupełnie o bagażach. Przebiegł do sąsiedniego wagonu (chciał być jak najdalej od tej dziwnej kobiety) i otworzył pierwsze z brzegu drzwi przedziału. Wpadł do niego i zdyszanym z przerażenia głosem zaczął coś mówić; nagle jednak zorientował się, że wewnątrz spokojnie siedzi Amanda, a na jej kolanach leży zwinięty kot.
Zobaczył, jak naga Amanda z gracją ląduje i zsiada z miotły. Z jej ramion zeskakuje czarny kot i wdrapuje się na brzuch Filemona. Kobieta poprawia naruszoną podczas lotu fryzurę w stylu Marilyn Monroe i z pobłażliwym uśmiechem przygląda się studentowi. O ile w pierwszym zdaniu czasy jeszcze logicznie współgrają, o tyle w następnych zmiana czasu jest po prostu błędem.

Podsumowując: najczęstszym problemem są zdecydowanie nieładne powtórzenia, zdarzają się też problemy interpunkcyjne, ale to dosłownie kilka przypadków, więc zakładam, ze to nie brak wiedzy a nieuwaga. Było też kilka literówek i niezręczności składniowych czy też związanych z podmiotem domyślnym. Wniosek? Czytać tekst raz jeszcze przez publikacją, albo nawet po, ważne żeby zrobić sobie kilka dni odstępu, żeby móc spojrzeć na błędy świeżym okiem.
Jest za to jeden błąd, który pojawia się notorycznie - brak zaznaczenia akapitów. Zaznaczanie ich wcięciami nie jest jedynym sposobem (zakładam, że ownlog nie pozwala na robienie wcięć), można też przecież robić odstępy, nawet poprzez wstawienie entera. To naprawdę bardzo ważne, żeby tekst nie był jednolitą ścianą - nieporównywalnie lepiej czyta się taki, w którym widać jakiś myślowy podział. Łatwiej też wtedy wyczuć rytm narracji.


B. Logika
„Wróżbitka zerwała się na nogi i poszła w ślady swego psa, biegnąc, jakby miała zamiar wygrać jakiś maraton.”(Jamnik Kleopatry) Maraton zazwyczaj biegnie się spokojnie i oszczędnie, bo to w końcu daleki dystans. A jak się przed kimś ucieka, to raczej jak najszybciej, nie myśląc o oszczędzaniu sił.
„Filemon nie był pewien, czy chce znać źródło dziwnego dźwięku, lecz nie potrafił oderwać wzroku od szpary. Wyślizgnął się przez nią czarny, ogromny kot.”(Amanda) Szpara: wąska, podłużna przerwa między elementami znajdującymi się w bliskiej odległości, które nierzadko powinny do siebie ściśle przylegać; szczelina. Jakoś mi się nie widzi, żeby ogromny kot wyślizgiwał się przez wąską przerwę.

§ Oryginalność
Generalnie czarownice i koty w tej formie ciężko znaleźć w internecie. W księgarniach także dominuje teraz inny typ fantastyki, w związku z czym Twoja koncepcja czarownic jest, owszem, oryginalna, mimo że bazujesz na mitologiach i legendach.


§ Podsumowanie
Oho... Zawsze ten punkt sprawia mi problem, ale w tym wypadku jest bardzo pożyteczny, bo wszelkie kryteria poszatkowałam tak, żeby pasowały do większej ilości tekstów. Co mam zatem do powiedzenia? 
Powiem, że masz raczej przyjemny, konkretny styl, który nie przeszkadza podczas czytania, ale ma niestety ten mankament, że nie sprawia, że tekst da się zapamiętać. Ot, słowa przelatują przed oczami, a natychmiast po przeczytaniu wszystko wylatuje z głowy. Czego to wina? Otóż braku obrazowych opisów dotyczących przede wszystkim bohaterów. Naprawdę trudno wczuć się w tekst i przejąć czyimkolwiek losem, jeżeli nie ma się o danej postaci zielonego pojęcia. Wygląd, wbrew pozorom też jest istotny. dużo łatwiej utożsamić się czy po prostu polubić postać, która jest jakaś. Niska, wysoka, ciemnooka, cokolwiek. To sprawia, że czytelnik odnajduje (bądź nie) w postaci cząstkę siebie i zawsze łaskawszym okiem zerka na cały tekst. Siedzi sobie potem w domu i myśli o, przypomniał mi się tamten tekst, w którym Ania miała duży nos i wiecznie obgryzała paznokcie, to zupełnie tak jak ja, ciekawe co u niej. Nie bój się też szpecić bohaterów w opisach, czytelnik potrzebuje bazy, na podstawie której wybuduje wizerunek danej postaci, ale jeżeli tylko ją lubi, to umieści sobie ten duży nos tak, żeby mu nie przeszkadzał. Ważne, że będzie o nim pamiętał.
Zastanów się też czy aby na pewno potrzebujesz aż takiej ilości bohaterów (tu mówię głównie o Pudełku zapałek choć w Jamniku Kleopatry też mi się zdarzyło zgubić). Może rzeczywiście warto zrezygnować chociaż z jednego, zwłaszcza jeżeli niczego nowego do fabuły nie wnosi, a nie wiesz co z nim zrobić i wiecznie każesz mu siedzieć w łazience, a potem i tak zabijasz.
Jeszcze co do bohaterów: nie wiem czy zauważyłaś, czy może to jakiś zabieg celowy, ale większość Twoich bohaterów opiera się na tych samych schematach. Wszystkie żeńskie postaci są silne, zdecydowane,  często pozbawione skrupułów, natomiast mężczyźni często są zapchajdziurami. Nie mają jakiejś wyjątkowo ważnej roli, po prostu przewijają się przez tekst i są wzdychającymi bądź obiektami westchnień bohaterek. Często dopiero ta miłość budzi w nich jakiś potencjał, wewnętrzną siłę, która pozwala im działać. Domyślam się, że to w jakiś sposób jest powiązane z Twoją koncepcją czarownic, które są nieodłącznie związane z matriarchatem, miło by jednak było, jakby co jakiś czas pojawiła się postać te Twoje wzorce łamiąca, nawet jeżeli miałaby później przejść przemianę.
Zdecydowanie najmocniejszą stroną opowiadań są dialogi. Zdarza się też tak, że jak już przypomnisz sobie o opisach, to wychodzą bardzo ładne (walka nad jeziorem, na ten przykład, choć też jest nieco skąpa).
Co jest istotne? Przede wszystkim powtórzę, żebyś zwracała uwagę na dawkowanie informacji, bo zawalanie czytelnika wielką ilością na raz naprawdę nie jest dobrym pomysłem, jeżeli chcesz, żeby to, co napiszesz później była da tegoż zrozumiałe. Warto też zawsze przypominać o pewnych faktach, ot, dla pewności, że czytelnik pamięta właśnie to, co jest istotne. Co nie oznacza, że pozostałe kwestie należy ominąć, nie, nie. Jeżeli już wspomina się o czymś, co w kanonie legend i podań znanych powszechnie się nie znajduje czy też po prostu zostało wymyślone własnogłownie, to zawsze warto wątek pociągnąć, żeby pomóc się czytelnikowi lepiej odnaleźć w nieznanym świecie. Wiadomo, że Autorka wszystko wie, ale byłoby miło, jakby się tą swoją wiedzą podzieliła.
Bohaterowie lubią wyglądać. Lubią mieć długie nosy, patykowate ręce, smukłe szyje i ostre brody. Lubią składać się ze szczegółów i wyglądać na żywych, między innymi dlatego, że wtedy czytelnicy w nich wierzą i się nimi przejmują. A to chyba istotne, zwłaszcza jeżeli planujesz któregoś później zabić i chcesz, żeby odbiorcy tekstu zrobiło się choć trochę smutno (albo wesoło, że bohater odnalazł nareszcie swoją prawdziwą miłość).
Narrator lubi mieć więcej zmysłów niż tylko dwa. Lubi też poczuć, powąchać, posmakować, wtedy też cały świat staje się głębszy i nie wygląda jak sen, w którym nie ma nawet kolorów. Dodaje to też tekstowi klimatu, który sprawia, że chce się go czytać i długo się o nim pamięta.
No dobrze, ale warto by wydać jakiś wyrok, prawda? Trochę się waham, bo naprawdę jest nieźle, pomysły bardzo zgrabne, ale z drugiej strony...
Po zastanowieniu upominam Autorkę! Gratulacje i mam nadzieję, że jeszcze te opowiadania dopieścisz, bo mogą być naprawdę bardzo dobre.

Dziękuję za uwagę,
Miękko

13 komentarzy:

  1. Dziękuję za umieszczenie odnośnika do Wesołego Wisielca na Ławie. : )

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pod wrażeniem. Piszesz taką ilość tekstu i się w tym nie gubisz? ;)
    Fajny pomysł na bloga - ocenianie opowiadań. Ja, niestety, zawsze trafiam na te 'średnie', choć zdarzają się fajne, jednak zazwyczaj są tam wplecione jakieś sławne osoby, czyli jak je zgrabnie nazwałaś, to takie fanficki.
    Może dzięki Tobie poziom opowiadań nareszcie zacznie się podwyższać.
    Jestem tu pierwszy raz, ale planuję tutaj zostać jeszcze długo. Zapisuję się do obserwatorów i pozdrawiam.
    Nessa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Prozaicy bardzo, bardzo dziękują za umieszczenie buttonu na Ławie! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję bardzo za ocenę :)
    Miałam zamiar stworzyć sobie jakąś nową grafikę, ale byłam pierwsza w kolejce na dwóch ocenialniach, więc musiało to zaczekać ;)
    Prolog "Jamnika..." z mej perspektywy się wpasowuje w całość, bo jest bezpośrednią przyczyną tego, że bohaterowie w pierwszym rozdziale zostali przerzuceni do rzeczywistości równoległej.
    W "Amandzie" wyślizgiwanie kota przez szparę było w sumie celowym zabiegiem. Właśnie miało tak być, że przecież taki wielki kot nie może przejść przez taką szparę, a tu o, przeszedł.
    Cały czas coś poprawiam w tych opowiadaniach; zapewniam Cię, że wezmę Twoje słowa do serca, bo zwróciłaś uwagę na kilka rzeczy, które mi nawet nie przyszły do głowy. Twoja ocena będzie dla mnie bardzo pomocna i cieszę się, że zgłosiłam się właśnie do Ciebie.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grafika jest w sumie przyjemna, ja tam wychodzę z założenia, że szablon ma jak najmniej przeszkadzać, tak żeby wygodnie czytało się na stronie.
      Tak to prawda, tylko, tak jak mówiłam, trochę mylące jest to, że sugeruje, że główną bohaterką będzie Ola i potem pojawia się zaciekawienie co też się z nią przez te pięć lat działo.
      A, rozumiem, rzeczywiście wpasowuje się to w całość.

      Bardzo się w takim razie cieszę, że mogłam jakkolwiek pomóc i nie zawiodłam Twoich oczekiwań!

      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie,
      Miękko.

      Usuń
  5. Witam,
    chciałabym zrezygnować z oceny bloga "Pani Ciemności"

    OdpowiedzUsuń
  6. Według mnie tło wyglądałoby lepiej, gdyby nie było białe. (Obrazek za bardzo się od tła odcina: http://i47.tinypic.com/zn0sc5.jpg )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dostosowywałam do swojej rozdzielczości i u mnie obrazek jest wielkości okna przeglądarki, więc żadnego tła nie ma (dobrze, że wrzuciłaś obrazek, bo nie miałabym pojęcia o co chodzi). Zaraz zmienię kolor tła, dziękuję!

      Usuń
  7. Informuję, że Wasza ocenialnia została umieszczona w zestawieniu najdłużej działających ocenialni na Katalogu Ocenialni. Zapraszam do zapoznania się z nim :)
    http://katalog-ocenialni.blogspot.com/2012/09/zestawienie-najduzej-dziaajacych.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam!
    Jasne, nie ma problemu. Szczerze mówiąc, to nawet się cieszę. Tym bardziej że właściwie mi wszystko jedno, ponieważ opowiadanie zostało już skończone. :)
    Pozdrawiam,
    melodie-duszy

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzień dobry:) (a raczej dobry wieczór). Zmieniona kolejność bynajmniej mi nie przeszkadza, w końcu to Twoja ocenialnia i rozumiem, że nie zawsze musisz trzymać się kolejki. Ciekawi mnie wprawdzie powód (i, po prawdzie, trochę niepokoi^^), ale oczywiście poczekam cierpliwie. Mam tylko jedną prośbę: żebyś oceniła tekst, nawet jeśli w międzyczasie zdążę go zakończyć, co jest bardzo prawdopodobne, biorąc pod uwagę przewidywany czas oceny i częstotliwość dodawania przeze mnie rozdziałów. Będę bardzo wdzięczna:)

    Całuję!

    OdpowiedzUsuń