Witam
wszystkich, mam nadzieję, że się stęskniliście (i proszę mnie nie wyprowadzać z
błędu – mam do swych błędnych poglądów prawo), a na salę zapraszam oskarżoną
Kanako/香奈子 (jak kto woli).
§ Pierwsze wrażenie
A. Adres
Jedno
słowo, w dodatku polskie, plus domena Blogspota. Osobiście „Dyktator” kojarzy
mi się z którymś z dyktatorów reżimów Bliskiego Wschodu albo ostatnim filmem
Sachy Barona-Cohena (którego nie widziałam i, prawdę mówiąc, oglądać nie
zamierzam), acz opis ze zgłoszenia temu przeczy. Jednak skojarzenia z adresem
mogą być różne, zaś jego prostota – nie tylko zapadająca w pamięć, ale także
intrygująca, w zależności od gustów i skojarzeń.
B. Grafika
Cóż,
chyba minie sporo czasu, zanim znajdę szablon na Blogspocie, który zachwyci
mnie choć w połowie tak jak niektóre grafiki tworzone dla Onetu. Ale to tylko
taka dygresja.
Nagłówek
wpada w oko. Bardzo ładna, dobrze wykonana grafika, która sporo sugeruje a
propos czekającej Czytelnika treści, zaś cytat oraz tytuł wmontowane zostały
zgrabnie. Ogólnie kolorystyka bloga jest przyjemna, ani za ciemna, ani za
jasna, ładnie dobrana i niemęcząca oczy.
Jednak
układ jednokolumnowy oraz kolejność, w jakiej powstawiałaś niektóre elementy na
stronę główną tworzą chaos. Sondę wywal albo na sam dół, albo na osobną
podstronę, bo w obecnym miejscu wyłącznie rozprasza uwagę od treści. Osobiście
sugerowałabym jednak, aby i sonda, i zamieszczone na samym dole „Pamiętaj!”
znalazły się gdzieś z boku, po prawej albo lewej, z sondą wstawioną niżej.
Wtedy byłoby chyba najczytelniej i ważne informacje nie zostawałyby pomijane; w
obecnym układzie treść ramki „Pamiętaj!” z pewnością jest pomijana przez wielu,
bo jeśli ktoś nie chce czytać treści opowiadania, to po co miałby zjeżdżać na
sam dół bloga?
Z
podstron „Strona główna” jest Ci niepotrzebna, gdyż samo kliknięcie w nagłówek
nas do niej przenosi. Osobiście preferowałabym również, aby spis treści pojawił
się jednak na głównej stronie (jako linki, archiwum albo nawet i szeroka lista
– Ława dowodem, że takową można mieć, nawet jeśli nie jest tak przyjazna
leniwym jak onetowa), ale to już tylko mój gust i moje rozumienie pojęcia
„praktyczny spis treści”. Dopóki takowy w ogóle jest, nie mam czego krytykować.
Reszta bez większych zarzutów, acz o jednej czy dwóch podstronach wypowiem się
jeszcze później.
Niemniej
jednak wygląd bloga jest przyjemny dla oka i zachęcający dla potencjalnego
Czytelnika. Tak naprawdę największym ulepszeniem, jaki możesz szablonowi
uczynić, to wykopać sondę gdzieś niżej/na bok, aby nie sprawiała wrażenia
ważniejszej od samego opowiadania. Pozostałe uwagi są bardziej kosmetycznym
szlifem.
§ Treść
Kobe
i Osaka, powiadasz? Byłam, aczkolwiek w Osace zdecydowanie częściej niż w Kobe.
Zobaczymy, jak bardzo (i czy w ogóle) moje wspomnienia i zdjęcia będą pokrywać
się z Twoim tekstem.
A. Fabuła
O
fabule trudno się, póki co, porządnie wypowiedzieć. Niby siedem rozdziałów to
już coś, ale na tej wcale niemałej przestrzeni dopiero w ostatnich dwóch
zaczęło się dziać coś, co nie byłoby wprowadzeniami. Widać już zalążki, jest
się czym zainteresować, dość aby Czytelnik miał jakieś pojęcie i mógł zacząć
zgadywać, co będzie dalej, ale nie dość, aby się o fabule wypowiedzieć w sensie
ocenowym.
Jedyne
co mogę ponad to powiedzieć, to że rozwijasz wszystko w dobrym tempie, nie za
wolno ani za szybko. Przynajmniej póki co. Widać, że nie piszesz wszystkiego
pod wpływem chwili i masz na całość plan, co się zdecydowanie chwali. Osobiście
w mój gust nie trafiłaś i gdybym zaczęła to czytać dla siebie, to bardzo szybko
bym przestała i przeszła na coś innego.
Nie
zmienia to jednak faktu, iż pomysł masz, z tego co widać, ciekawy,
konsekwentnie go realizujesz, a akcja idzie naprzód w dobrze wymierzonym tempie.
I, co tu ukrywać, fabuła i tak jest najmocniejszą stroną „Dyktatora”. Reszta,
niestety, wymaga pracy oraz szlifu, ale po kolei.
§ Dialogi i opisy
Wiesz,
dopiero doszedłszy do rozdziału piątego, tknęło mnie, że w ocenie jest przecież
punkt o dialogach (a tknęło mnie, bo czytając tekst, poszczególne fragmenty
oceny same układają się w mojej głowie). Musiałam na chwilę przystanąć, aby
przypomnieć sobie, że owe dialogi jednak są. Jest ich zdecydowanie mniej w
porównaniu z opisami, ale chyba nie to sprawiło, że wypadły mi z pamięci. One
są po prostu… niezapadające w pamięć. Niby pamiętam, o czym postaci mówiły, ale
dialogi same w sobie nie wywoływały we mnie żadnych emocji, chociaż w paru
sytuacjach powinny, jak np. podczas konfrontacji Kyoheia z Ryuichiro. Nie
twierdzę, że wszystkie dialogi mają wgniatać w fotel i być Bóg wie jak
wyjątkowe, w końcu ludzie nie zawsze prowadzą fantastyczne konwersacje, nawet
ludzie zaplątani w niecodzienne wydarzenia. Charakterystyczny sposób
wysławiania się ma tylko Yukari, ze swoim śmiechem oraz mnóstwem kolokwialnych
wtrąceń typu „jeny” czy „ej no”, ale to jedna postać na ich cały wachlarz.
Gdyby jeszcze kilka postaci miało coś, co by ich charakteryzowało w mówieniu, a
reszta dialogów została przeredagowana (bo może i nie zapadają w pamięć, ale to
nie znaczy od razu, że wszystkie są naturalne), to różnica z pewnością byłaby
zauważalna, nawet jeśli nie jak słoń na środku cyrku. Przemyśl sprawę, gdyż
nawet (a być może zwłaszcza?) w tekście, w którym stawiasz na opisy nieco
bardziej warto, aby przynajmniej niektóre dialogi zapadały w pamięć, tak ze
względu na ich treść, jak i dialog sam w sobie.
Opisów
mamy o wiele więcej, ale są to opisy przede wszystkim wydarzeń/wspomnień oraz
odczuć bohaterów. Opisy postaci są ubogie, jeśli w ogóle jakieś się pojawiają
(tę kwestię rozwinę później), tak samo opisy miejsc (do czego wrócę przy
kreacji świata). Oczywiście, opisy akcji oraz odczuć bohaterów także są ważne,
ale tworzenie opowiadanie nie może się odbywać kosztem zaniedbywania takich rzeczy
jak pokazanie Czytelnikowi ważnej dla fabuły osoby albo tła akcji. Znajdź
kiedyś chwilę, aby przeczytać wszystko, co dotąd masz (a im wcześniej się za to
zabierzesz, tym mniej tekstu będziesz musiał czytać i poprawiać) i powstawiaj
je: akapit tu, zdanie tam, wtrącenia, wzmianki, rzucone mimochodem słówka – tak
mało potrzeba, aby zyskać wiele.
Opisy,
które są, patrząc na sprawę ogólnie, nie są złe, ale dobrymi też bym ich nie
nazwała. Odczucia i akcje opisujesz dość, aby Czytelnik wiedział i wyobraził sobie,
co się dzieje (przy czym uczucia wychodzą Ci chyba nieznacznie lepiej od
wydarzeń), ale żaden mnie nie porwał ani nie wybił się z reszty tekstu jakoś
specjalnie, ani pozytywnie, ani negatywnie. Ot, po prostu są, w miarę obrazowe,
acz mogłoby być o wiele lepiej. Sporo z tego odczucia zależy od mankamentów
stylu oraz błędów, o których dalej. Trudno mi stwierdzić, czy gdyby styl był
lepszy, a błędów było mniej, to opisy by zyskały. W takim wypadku radziłabym Ci
wpierw skupić się na tych dwóch rzeczach i zobaczyć, czy wtedy opisy stałyby
się lepsze, a jeśli nie – to, cóż, po prostu nad nimi pracować. Żeby nie było,
brakujące opisy dopisać i tak musisz, a jestem zdania, iż łatwiej stworzyć coś
ładnego, bazując na średnim, niż czekać i próbować stworzyć cudo za pierwszym
razem. Zatem to, czego brakuje, dopisz nawet teraz, a potem popraw. Przy okazji
wyrobisz sobie nawyk poprawiania samej siebie i samodzielnego szukania błędów,
co z pewnością Ci się przyda.
§ Styl
Trudno
mi go ująć jakoś ogólnie. Z jednej strony „Dyktatora” nie czytało mi się znowuż
najgorzej (pomimo iż to nie jest coś, po co sięgnęłabym sama i pomimo błędów),
ale z drugiej nadal daleko Ci do czegoś chociażby mocno dobrego. Brakuje Ci
szlifu, sporej ilości szlifu. Niekiedy odnosiłam wrażenie, jakbyś Ty i Twoja
beta tak bardzo skupiały się na zwalczaniu tych najoczywistszych błędów, że
zapominałyście o tej bardziej redaktorskiej stronie poprawiania tekstu: o
dbaniu o płynność i naturalność, o wygładzaniu zgrzytów, o pilnowaniu
odpowiedniego doboru słów, o równowadze w opisach.
Zacznę
od tego, co omówić mi najłatwiej, a więc od przymiotników. Widać, że strasznie
je lubisz. I nie ma w tym nic złego, gdyż przymiotnik to wspaniałe narzędzie do
tworzenia opisów. Jednak nadużyte traci na wartości, a niekiedy wręcz sprawia
wrażenie niepotrzebnego dookreślania. Pierwsza zasada stosowania przymiotników
brzmi, iż nie wszystko musi być jakieś, bo jeśli wszystko jest jakieś, to wtedy
rzeczy które naprawdę powinny się wyróżniać dzięki opisowi, wcale się nie
wyróżniają. A druga zasada brzmi, iż nie wszystko ważne trzeba opisywać
przymiotnikiem. Zademonstruję na przykładzie następującego zdania z rozdziału
trzeciego: „Długi, biały, lekarski kitel trzepotał za nim jak rasowa peleryna.”
Zacznijmy od tego, iż nie ma nie-białych lekarskich kitli, podobnie jak nie
spotkałam nigdy krótkich lekarskich kitli. Dodajmy do tego fakt, iż bardzo
prędko w tym fragmencie tekstu dowiadujemy się, iż ów kitel miał na sobie mały
chłopiec, a skończymy z tym, że niepotrzebnie ów kitel dookreślasz. Samo
stwierdzenie „Lekarski kitel trzepotał za nim jak (rasowa) peleryna” w pełni
przedstawia pożądany obraz. A przymiotnik „rasowa” wpisałam w nawias, aby
zaznaczyć, iż może się tu znaleźć, aczkolwiek gdybyś się go pozbyła, zdanie
nadal byłoby wystarczająco obrazowe. A temu podobnych przykładów jest w tekście
całe mnóstwo!
Ogólnie
odnoszę wrażenie, jakbyś chciała zbyt wiele określać, zbyt wiele rzeczy
precyzować, przez co tracisz na płynności stylu. Pomińmy zaimki, pewną
nadprzymiotnikozę oraz określanie oczywistości, ale miewasz momenty, kiedy
wtrącasz naprawdę niepotrzebne informacje, przez co zdanie traci na dynamice, a
czasem nawet trzeba je czytać jeszcze raz, aby się w nim odnaleźć. O, na
przykład w rozdziale szóstym: „Lustro wielkiej szafy było rozbite, drzwi
wisiały żałośnie na jednym zawiasie, a ubrania, które, jak się domyślił,
niegdyś poukładane staranie szafie, teraz były porozrzucane po wszystkich
czterech kątach pokoju.” Wtrącenie „jak się domyślił” jest zbędne. Czytelnik
nie dość, że zrozumie, iż Yukari się tego domyślił, a wszechwiedzący narrator
zwyczajnie to wiedział, to jeszcze psujesz sobie moment, w którym Czytelnik
powinien przystanąć i pomyśleć „Cholera, ktoś to znalazł wcześniej?”. Pomińmy
może... Albo nie. Nie pomińmy. Ten przykład ładnie też obrazuje inną wadę
Twojego stylu, to jest dość dziwaczne konstrukcje niektórych zdań (mówię tu tak
o szyku i kolejności słów, jak i ogólnym ich doborze). Nie zawsze, ale często.
Na przykład, czyż tutaj nie naturalniej brzmiałoby „a ubrania, które niegdyś były poukładane starannie w szafie,
teraz leżały porozrzucane”? Albo „a
ubrania, niegdyś poukładane starannie w szafie, teraz [...]”? Lub jeszcze inny
przykład, tym razem z rozdziału trzeciego: „Chyłkiem wbiegł na swoich małych
łapkach do komnaty, gdzie oślepiło go na ułamek sekundy blade światło świecy” –
czyż nie naturalniej brzmiałoby „gdzie na ułamek sekundy oślepiło go białe
światło”? Tego typu rzeczy to w większości drobiazgi, ale jest ich pełno.
Zresztą, czyż to nie w szczegółach tkwi diabeł? Drobne zmiany mogą uczynić
kolosalną różnicę, zwłaszcza jeśli będzie ich wiele. A wydaje mi się, że
przeczytawszy swój tekst ponownie (wpierw samej, ale za to być może na głos i
po jakimś czasie niemyślenia o nim, zaś później z betą czy też inną osobą,
której opinii literackiej ufasz), zauważysz te zgrzyty. W końcu nawet diament
trzeba oszlifować, aby był możliwie jak najpiękniejszy.
Wydaje
mi się, że poskromiwszy te dwie rzeczy, a także poprawiwszy błędy, Twój styl
nabierze blasku i zobaczysz, o ile płynniejszy się stanie. No i poprawiwszy
styl, siłą rzeczy poprawiają się także opisy, a więc same zyski. Pamiętaj:
jakkolwiek eliminowanie błędów jest ważne, nie zapominaj (i niech Twoja beta
również nie zapomina), że poprawianie tekstu to nie tylko literówki i
przecinki, ale także zgrzyty w doborze/kolejności słów.
Zanim
przejdę dalej, chciałabym jeszcze krótko skomentować Twój opis zazdrości Junko
z rozdziału piątego. Napisałaś w odautorskim komentarzu, iż nie byłaś go pewna
i że to był pierwszy taki opis, jaki napisałaś. W moim odczuciu sam opis jako opis był niezły (gdyby nanieść nań
kilka poprawek, byłby naprawdę dobry), jednakowoż jako opis zazdrości… Cóż,
zazdrości było tam jakby najmniej. Ładnie i przekonująco oddałaś mieszane
uczucia dziewczyny, radość przeplatającą się z rozpaczą, ale zazdrość to jednak
nieco inne uczucie. Aby to był opis zazdrości, powinno być więcej nacisku na
element przykrości, że ktoś inny ma coś, co Junko tak bardzo chce mieć. Gdybyś
nie wspomniała o tych wątpliwościach w tamtych paru słowach od siebie, w ogóle
nie zwróciłabym uwagi, jakoby coś było tam nie tak, gdyż, jak już wspomniałam,
sam opis był przekonujący, zgrabny i pasujący do całej sytuacji. Ale skoro już
wspomniałaś, to dzielę się swoimi spostrzeżeniami i odczuciami. Mam nadzieję,
że są chociaż w jakiś sposób pomocne.
§ Kreacja świata
Tu
poległaś na całej linii. Kreacja świata opierająca się na słowach-kluczach
(mniejszych, większych, nieważne) to żadna kreacja świata. Potrzeba Ci opisów i
to nie jednego czy dwóch, a wielu, w całym tekście, w różnych jego miejscach.
Bo na chwilę obecną jedynym naprawdę dobrze wykreowanym tłem akcji był pokój
Ryuichiego, któremu poświęciłaś uwagę. Cała reszta – od małych miejsc aż po
skalę całego kraju – istnieje wyłącznie jako blady szkic i postaci poruszają
się w dwóch wymiarach po kartce, na której od czasu do czasu widnieje jakiś
czarno-biały zarys czegoś tam.
Zacznij
od „małych” miejsc, tych przy których wystarczy wyłącznie Twoja wyobraźnia i
przechodź do „dużych”. Kiedy Yukari i Ohara idą po schodach i przez tunele, nie
ograniczaj się do kombinacji słów „schody”, „tunel”, „ściany” i „kamień”.
Tchnij w to miejsce życie, pokaż Czytelnikowi jak najwięcej: kolory, zapachy,
teksturę, temperaturę, odczucia przechodzących przez to miejsce postaci. Pokaż
to, a nawet więcej, i pokaż wyraźniej. Nie musisz włączać przycisku z napisem
„Orzeszkowa-mode” i od razu przygniatać Czytelnika opisami na dziesięć stron,
znajcie umiar, mocium panie. I zrób to z każdym miejscem, które się w tekście
przewija, nie zapominając, aby ilość opisów była proporcjonalna do ważności
miejsca, a więc, przykładowo, barowi, w którym poznajemy Ryuichiro, poświęć
około akapitu, ale wspomnianemu wyżej tunelowi i schodom, a później także i
pomieszczeniu z lustrem oraz domowi rodziców Yukariego – więcej.
W
kwestii kreacji Japonii, mogłabyś przenieść opowiadanie w dowolne inne miejsce
i różnica byłaby tyle co żadna. Twierdzisz, że rzecz się dzieje w Osace i Kobe,
ale nawet nie próbujesz tego w jakikolwiek pokazać. Twoja kreacja tych miast
ogranicza się do słów „Osaka” i „Kobe”, raz bodajże do nazwy jednej z dzielnic
Kobe. Zasada jest taka, że jeśli nie wiesz, jakie dane miejsce jest i nie
potrafisz go odpowiednio przedstawić, to albo nie umieszczasz tam akcji swojego
tekstu, albo poświęcasz całe godziny, a nawet i dnie na dogłębne szukanie
wszelkich informacji. Masz Internet – skorzystaj z niego! Otwórz Google Maps,
wejdź w opcję Street View i przynajmniej zobacz, jak tam jest, jak wszystko
wygląda. A potem, ponieważ wygląd to nie wszystko, znajdź relacje ludzi, którzy
tam byli. Ludzie uwielbiają pisać blogi z podróży, a Osaka i Kobe to popularne
miejsca, więc na pewno znajdziesz strony, gdzie autorzy opisują swoje przeżycia
stamtąd. A jeśli nie blogi, to fora podróżnicze. Kto wie, jeśli znajdziesz
kogoś, kto tam był, zapewne byłby skłonny opowiedzieć Ci to i owo i
odpowiedzieć na co konkretniejsze pytania. Bo, niestety, nazwy miast nie
załatwią za Ciebie niełatwej roboty opisania wszystkiego i sprawienia za pomocą
słów, aby Czytelnik poczuł się, jakby też tam był i zyskał jakiś obraz tych
miejsc.
Innymi
słowy, tutaj czeka Cię kopalnia roboty, choć niekoniecznie najcięższej. Poświęć
kreacji świata choć odrobinę uwagi. Nie masz nic do stracenia – możesz
wyłącznie zyskać.
§ Bohaterowie
Zacznę
od podstrony, bo to najmniej ważne i lepiej od razu załatwić. Kto czyta moje
oceny, ten wie, że generalnie jestem przeciwna wszelkim podstronom z bohaterami
tekstu. To jest pójście na łatwiznę, a jeśli ktoś chce iść na łatwiznę, to równie
dobrze może odpuścić sobie pisanie powieści czy opowiadań. Twoją „pierwszą”
podstronę jestem jeszcze w stanie przełknąć, jeśli się uprzesz, aby ją
pozostawić. Dlaczego? Bo jest w miarę ogólna i nie zdradza zbyt wielu
szczegółów. A przy okazji doceniam, że się postarałaś i wyszukałaś zapisy
wszystkich imion i nazwisk w kanji. Ale te wszystkie podstrony pt. „czytaj
więcej” są do wywalenia, przynajmniej z bloga. Na swoim dysku trzymaj takie
karty profilowe, jeśli pomaga Ci to w kreowaniu bohaterów i jeśli dzięki temu
unikasz zapominania szczegółów, ale te informacje powinny się znaleźć w
tekście. A przynajmniej większość, w końcu jeśli to nie ma znaczenia dla fabuły
czy rozwoju postaci, to po co Czytelnikowi wiedzieć, ile kto ma dokładnie
wzrostu i jaką ma grupę krwi?
A
skoro już się tych szczegółowych podstron czepiam, to nie przekonuje mnie fakt,
iż wszystkie postacie męskie są wysokie. Kochana, Japończycy są z reguły niscy.
Albo inaczej: niewielu z nich jest wysokich wedle naszych, Europejskich,
standardów. Będąc w Japonii, niewielu widziałam facetów wyższych ode mnie,
raczej plasowałam się w taką średnią wzrostu wysokiego Japończyka, a mam zwykłe
metr sześćdziesiąt sześć. Nie twierdzę, że nie ma w Japonii wysokich mężczyzn
(Ken Watanabe ma metr osiemdziesiąt coś, a to li i wyłącznie taki bardziej
znany przykład), ale kiedy 4/4 męskich postaci w Twoim tekście ma ponad metr
siedemdziesiąt, z czego aż trójka ma metr osiemdziesiąt z groszami, to brzmi to
zwyczajnie mało wiarygodnie. Miej jedną wysoką postać męską, ujdzie nawet jeśli
Kyoheia pozostawisz z jego wzrostem (chociaż odjęcie mu ze czterech centymetrów
też nie zaszkodzi), ale przybliż pozostałą dwójkę do jakiegoś bardziej
przeciętnego wzrostu (coś pomiędzy metr sześćdziesiąt pięć a metr
siedemdziesiąt dwa góra). W końcu jakie jest statystyczne prawdopdoobieństwo,
że w rejonie Kansai, który liczy sobie ponad dwadzieścia dwa miliony ludzi (z czego
w samej Osace i Kobe jest ich ponad cztery miliony czterysta tysięcy), że losy
akurat czterech wysokich facetów się połączą? Małe, bardzo małe.
Tyle
w kwestii czepiania się podstron. Masz trochę szczęścia, że obudziło się moje
lenistwo i że ciągnie mnie do grania, to nie będę brać każdej z nich pod lupę,
aby porównywać z tekstem i sprawdzać, jak często szłaś na łatwiznę. Zrób sobie
jednak rachunek sumienia i sprawdź to samej. Z szacunku dla Czytelników.
Powracając
jednak do sedna tego punktu: bohaterowie. Przede wszystkim jestem rozczarowana
ubogością, wręcz brakiem opisów ich wyglądu. Pamiętam wzmianki na temat włosów,
ewentualnie ubioru, raz było o oczach (które akurat były czerwone) i tyle.
Oprócz tych czerwonych oczu, jednej osoby z piegami oraz trzecioplanowej
Kelnerki, która miała mocny makijaż, nikt nie zapada w pamięć. A ogromna
szkoda, bo umieszczenie akcji w Japonii daje Ci wspaniałą możliwość poćwiczenia
dokładniejszych opisów wyglądu postaci. Skoro wszyscy mają podobny kolor skóry,
włosów i oczu, to trzeba się skupiać na innych, bardziej charakterystycznych
cechach: kształcie ust, nosa czy szczęki, wysokości czoła, wydatnoścy policzków
tudzież brody, zaroście, ogólnej budowie ciała… Ludzi rozróżnia tak wiele
więcej niż tylko kolory (chociaż jeśli u Ciebie każdy ma czarne włosy, to nawet
to odpada). Stworzenie wyrazistych i różnorodnych pod kątem wyglądu postaci w
takim wypadku nie jest łatwe, ale też nie niemożliwe, zatem skoro stajesz przed
wyzwaniem, to należy chociaż spróbować stawić mu czoła, a nie uciekać się do
najprostszych rozwiązań. Popracuj nad tym, bo na chwilę obecną moja teoria á
propos podstron z postaciami się sprawdza: w tekście masz absolutne, tak
naprawdę nic nie dające minimum, a wyrasiste portrety pozostawiłaś na podstronie,
sobie oszczędzając roboty, a w moich oczach – znacznie sobie ujmując. Zamiast
te obrazki bezmyślnie wklejać, przyjrzyj się im, kaźdemu z osobna, stwórz
dokładne opisy każdej postaci, na początek na brudno, a potem znajdź sposób,
aby je wcisnąć umiejętnie w tekst. Niech chociaż tyle dobrego z nich będzie.
Charakterologicznie
nie jest wiele lepiej. Stworzyłaś sobie dwa profile postaci, których nazwałam
umownie Manipulantami i Pionkami. Wewnątrz tych kategorii ogólne szkice postaci
są do siebie bardzo zbliżone: Ashida, Narita, Takahashi i Yukari wszystkim
manipulują i różnią się od siebie płciami oraz szczegółami, podczas gdy
Ryuichi, Kyohei i Junko są w tym wszystkim, ale niewiele, tak naprawdę, robią.
Nie twierdzę, że Twoje postaci są kompletnie papierowe, bo nie są. Wszystkim
przypisałaś po jakiejś dominującej cesze lub dwóch. Narita żre i jest
wybuchowa, Ashida aktorzy zza swoich kart, Takahashi nie cierpi i trochę się
boi Narity, Yukari chyba niczego nie traktuje poważne, Ryuichi próbuje od
wszystkiego uciec, Kyohei tak trochę skacze od bycia wyluzowanym i
antyspołecznym do drobnego manipulanctwa, a Junko jest tam chyba tylko po to,
aby się podkochiwać w Inoharze. Poza tymi opisami Twoje postaci nie mają
żadnych wyrazistych cech, a takie proste schematy nie stworzą wyrazistych,
iście pełnokrwistych postaci. Ba, na dodatek szerzy się u nich jakaś epidemia,
bo wszyscy jak jeden mąż rzucają ukradkowymi spojrzeniami (czytając tekst
cięgiem, naprawdę widać, jak bardzo miłujesz ów zwrot, bo przewija się,
zgaduję, średnio raz na rozdział). Spróbuj je rozbudować, nadać im więcej wad i
zalet, wyprowadzić je poza schemat, pokazać ich inną stronę… Póki co jesteś na
dobrej drodze i masz bazę, aby pracować dalej, ale na chwilę obecną Twoi
bohaterowie nie są, jak dla mnie, żywimi indywiduami, ja osobiście nie widzę w
tym zbiorze nikogo, z kim sama mogłabym się w jakikolwiek sposób utożsamiać i
komu mogłabym kibicować i nawet po przeczytaniu tych siedmiu rozdziałów wiem,
że jutro o żadnym z bohaterów nie będę pamiętać.
§ Poprawność
A. Językowa
Dobrze,
że masz betę, bo li i wyłącznie pobieżna lektura podstron oraz ramki
„Pamiętaj!” wystarczyła mi do dowiedzenia się, że poprawność językowa nie jest
Twoją mocną stroną, a mam także podejrzenie, jakobyś miała dysleksję. Poniższe
komentarze kieruję tak do Ciebie, jak i do Twojej bety, albowiem w przypadkach
tekstów betowanych rozróżnienie, co jest błędem autora a co błędem bety nie
należy do najłatwiejszych.
Większość
to bzdurne drobiazgi i pierdoły, które wynikają z niedokładnego czytania
tekstu. Zjedzone ogonki, niepoprawnie odmienione słowa (wyglądające jakby
zdanie wpierw było inne, ale przy poprawie coś ze starej wersji zostało),
literówki, czasem brakujące słowa. To wszystko pierdoły, niemniej jednak
pierdoły w nadmiarze irytują, a w samych ostatnich dwóch rozdziałach było ich
zdecydowanie zbyt wiele.
Na
drugą nogę idą zaimki wraz z całą resztą dookreślania. Zaimków pozbywaj się
bezwzględnie, gdyż wstawiasz ich koszmarne ilości, szczególnie tych
dzierżawczych, a dookreślenia wyłącznie sprawiają wrażenie, jakbyś miała
Czytelnika za głąba. Mnóstwo z tych rzeczy wynika z kontekstu, a innych łatwo
się domyślić, podczas gdy nadmiar dookreślania nie robi nic oprócz psucia
lektury oraz sprowadzania poziomu stylu do wczesnej podstawówki.
Zauważyłam
również problem z przecinkami, przede wszystkim w relacjach z imiesłowami oraz
spójnikiem „albo”, aczkolwiek nie tylko. Te przykłady po prostu zdarzały się
częściej od pozostałych i stworzyły wzór.
Dialogi
i dywizy. O dialogach i ich zapisie przeczytaj sobie dokładniej na podstronach,
które znajdziesz w zakładce Pomoc. Od siebie dodam tylko, iż: a) dialogi
oddzielamy od reszty tekstu pauzami (—) a nie kombinacją dywiz (-) i półpauza
(–); b) komentarze narratora zaczynamy małą literą tylko wtedy, kiedy
bezpośrednio komentują właśnie przytoczoną wypowiedź. I zapamiętaj także, że
przed i po dywizie, którego używamy w celu łączenia wyrazem, nie stawiamy
spacji. A zatem nie „Kyohei - kun” tylko „Kyohei-kun” i tak dalej.
Nazwy
własne, jak np. nazwy programów, oraz nazwy narodowości zapisujemy wielką
literą. Konkretnie mam na myśli zdanie „Zalała go fala różnorodnych języków i
zrozumiał zaledwie strzępki rozmowy pary anglików
[...]” z rozdziału pierwszego oraz zdanie „Jakaś
dobra ręka musiała go obrobić w photoshopie[...]”
z rozdziału drugiego. Ot, ułatwiam Ci szukanie.
Przyjrzyj
się także zasadom rządzącym pisowni partykuły „nie” z częściami mowy oraz kiedy
piszemy „tę” a kiedy „tą”.
Wszelkie
"ty", "ciebie" itp. zapisujemy małą literą, chyba że chcemy
pokazać, iż ktoś odczuwa do rozmówcy ogromny szacunek.
Niekiedy
zdarza Ci się także mieszać czas przeszły z teraźniejszym, choć przynajmniej
nie jest to na skalę plagi, a od czasu do czasu – drobne powtórzenia.
Nie
zapominaj także, iż jeśli wstawiasz w tekst słowa zagraniczne, musisz je
wyjaśnić. Czytelnik nie ma obowiązku znać języka innego niż polski, ale jeśli
Ty masz fanaberie wciskać tam coś więcej, to tłumaczenie musisz podać. To że ja
znam japoński i angielski nie znaczy, że inni owe języki znają i/lub że
wywnioskują nieznane sobie słowo/zwrot za pomocą kontekstu. Zwykłe przypisy
wystarczą, naprawdę, a ich wstawienie nie zajmie Ci dużo czasu.
Najgorsze
zostawiłam sobie na koniec, a są tym idiotyczne słowotwórstwo oraz słowa
niepoprawnie użyte. To psuło lekturę najbardziej, bo pomijając powyższe,
naprawdę nie piszesz źle, a kiedy osoba niepisząca źle, w dodatku betowana
przez kogoś innego, wstawia w opowiadanie takie cuda, to opadają ręce. Te, oraz
inne klejnoty, które podczas lektury zapisałam, wypiszę poniżej(, lecz wiedz,
iż to nie wszystko i swoją część roboty pt. Szukanie także musisz odwalić):
*
„[...] nie mając nawet siły krzyknąć czy choćby wydać z siebie jakikolwiek
dźwięku.” – jakiegokolwiek (prolog)
*
„oświadczył po chwili, tak stalowym głosem, że widział jak studentka zadrżała,
a go to interesowało, bo?” – że co proszę? Co ma to pytanie do rzeczy i jaki
miał być w tym zdaniu sens, gdyż Ci umknął? (r. 1)
*
„- Mówiłeś coś? - zaciekawiła się uprzejmie, wstając.” – wybacz, ale to wybitnie
śmieszny opis pytania zadawanego, kiedy ktoś czegoś nie usłyszy. W dodatku opis
który, tak naprawdę, nawet nie jest potrzebny. (r. 1)
*
„Chłodny wiatr uderzył go łagodnie w twarz.” – czasownik „uderzył” sugeruje siłę,
czemu przeczysz zaimkiem „łagodnie”. Zdanie do przeredagowania. (r. 1)
*
„Potasowała talię tarota, wybierając na chybił trafił jedną z nich.” –
wybierając jedną z talii? Nie baw się, proszę, podmiotami, to nieładnie. (r. 2)
*
„uśmiechnęła się, wyciągając z niej stłamszonego papierosa, którego nie
zauważalnie „podprowadziła” Kyoheiowi.” – na pewno nie miałaś na myśli
niezauważenie? (r. 4)
*
„Był tylko szarym człowiekiem, dlaczego musi się bawić w rycerza w szlachetnej
zbroi i z błękitną krwią?” – związek frazeologiczny brzmi „rycerz w lśniącej
zbroi”. Szlachetni mogą być ludzie (z urodzenia lub charakteru) albo kamienie,
ale nie zbroje. (r. 4)
*
„Długi, skrzący się ogon frywolnie unosił się w powietrzu [...]” – nie wiem, z
jakiego słownika synonimów korzystasz (a tak, widziałam Twój komentarz pod
którąś oceną, gdzie też zarzucono Ci nieprawidłowe używanie słowa „frywolnie”),
ale PWN-owski Słownik Języka Polskiego nie zaznacza, jakoby to słowo miało inne
znaczenie niż „mający swobodny i żartobliwy stosunek do spraw erotycznych; też:
świadczący o takim stosunku”. Rozumiem, że słowo frywolny można zastąpić
słowami „psotny” czy „swawolny”, gdyż w kontekście choćby i lekko erotycznym
zastąpią „frywolność”, ale pierwsze się spotykam, aby „frywolny” miało
jakiekolwiek dodatkowe znaczenie. Poza tym słownik synonimów, jak sama nazwa
wskazuje, oferuje nam właśnie synonimy, słowa o podobnym znaczeniu, nie tym samym. A zatem? *marszczy brwi* (r. 4)
*
„Yukari oblizał usta, schowawszy pistolety stamtąd skąd je wyjął.” – na
Pisarskie Pióro, co? To już nie można powiedzieć „do kabur”, jeśli już
koniecznie musisz określać, gdzie te pistolety schował? (r. 4)
*
„Tutejsi tubylcy byli święcie przekonani [...]” – że masło było maślane. Nie
istnieją nietutejsi tubylcy. Ale nie ukrywam, że tą głupotą poprawiłaś mi
humor. (r. 5)
*
„zwrócił się ku dziewczynie, która wykonała jakiś znak w powietrzu i łaskawie
zaciekawiła się ukrytym wejściem.” – jeśli narrator jest trzecioosobowy, to
zazwyczaj jest wszechwiedzący. A wszechwiedzący wie, jaki znak wykonała, zatem
nie używałby słowa "jakiś", gdyby wszechwiedzącym rzeczywiście był.
Jeśli nie chcesz owego znaku ujawniać, to po prostu powiedz
"tajemniczy" albo coś takiego, ale nie baw się w "jakisie",
jednocześnie próbując mi wmówić wszechwiedzę narratora. (r. 5)
* „Yuri
uniosła brew ku górze [...]” – bo miala talent i potrafiła też unosić je ku
dołowi, kiedy miała na to ochotę. (r. 5)
*
„wyznała, zmuszając się do zachowania pokerowej twarzy, choć tak naprawdę miała
ochotę tupnąć nogą i naburmuszyć swoje policzki [...]” – naburmuszyć to możemy
się, ale nie policzki. (r. 6)
*
„podzieliła się z nim bystrą anegdotą [...]” – kochana, sprawdź sobie, proszę,
znaczenie słowa „anegdota”, bo zapewniam, że tej sytuacji nie powinno go być.
(r. 6)
*
„[...] która bardzo szybko wspinała się po drabinie kariery. W dół.” – wspinamy
się w górę, w dół schodzimy. (r. 6)
*
„Wybacz, Boże, jestem złym dzieckiem – stwierdził rezolutnie [...]” –
dziewczyno, słownik doprawdy nie gryzie! „Rezolutny” znaczy „zaradny i śmiały w
kontaktach z ludźm”. Skąd Ci się w ogóle wzięło, aby to wstawić właśnie tu?
Pytam, bo próbuję zrozumieć Twój tok rozumowania. (r. 7)
*
„[...] choć równie dobrze mógł być to tylko wymysł jego wyobraźni tudzież
podmuch silniejszego wiatru, który odbił się szturmem od cegieł.” – słowo
„tudzież” jest równoważne spójnikowi "i", nie "lub". (r. 7)
*
„[...] odpowiedział monotonicznie, nie zaszczycając ją nawet spojrzeniem.” – monotonicznie?
Jesteś pewna że nie, a bo ja wiem, monotonnie? Bo monotoniczny to jest chyba
tylko ciąg monotoniczny, a to z kolei pojęcie matematyczne. (r. 7)
B. Logika
Przede
wszystkim debilizmy oraz konkrety wynikające z mankamentów przy kreacji świata.
* „Tak
bezsilna, kiedy przez jej ciało przeszła silna fala ciepła, a już po chwili
konała w agonii, paląc się żywcem. Tak jak pali się drewno w kominku.” – ciało
ludzkie nie pali się tak łatwo, jeśli nie ma pomocy (nie jest polane czymś
łatwopalnym). Tymczasem porównujesz ten proces do palenia się drewna w kominku.
Drewno pali się o wiele łatwiej od ludzi, a i z całego opisu wynika, jakoby
kobieta po prostu padła, ogień ją dopadł, a ona się zajęła. Nie jej ubranie,
nie włosy, ale właśnie ona, jej ciało i skóra. Do przeredagowania. (prolog)
*
„Chodził na wykłady z zasady, łapał powietrze do kieszeni i żył uniesieniem
wiatru.” – chyba raczej chodził, żeby go nie oblali i/lub wylali za
nieobecność, albowiem w Japonii obecność na zajęciach liczy się do zaliczenia
semestru/roku. (r. 1)
*
„Zmierzwił wierzchem dłoni włosy,
siadając na łóżku.” – wierzchem dłoni? To dość... niecodzienny sposób.
Większość używa po temu spodu dłoni. (r. 1)
*
„- Ej, tu nie wolno palić! – Dai krzyknął w jego kierunku, widząc tylko zarys sylwetki
na tle ciemności nocy.” – taki brak grzeczności w stosunku do obcego wychodzący
z ust Japończyka, nawet i młodego? Nie, to nie jest wiarygodne. Japończycy
naprawdę bardzo dbają o to, co inni o nich pomyślą pod względem kultury
osobistej i takie zawołanie "Ej!" zamiast np. "Przepraszam,
ale..." jest uznawane za bardzo niegrzeczne i przez to niespotykane. (r.
1)
*
„Nie hamując już strumieni łez napływających mu do oczu, zabrawszy próbówki
wbiegł do otwartej windy [...]” – albo z niego bardzo głupi dzieciak, albo nie
słuchał uważnie, jak go instruowali, co się robi w przypadku trzęsienia ziemi.
A jedną z rzeczy których się NIE robi jest używanie windy. Skąd mały miał
wiedzieć, czy zaraz nie nadejdą wstrząsy wtórne? (r. 3)
*
„Upadł w kałużę, puszczając do ust powietrze z głuchym świstem.” – puszczanie
powietrza DO ust podczas upadku? Pierwsze słyszę o takich dziwactwach.
Upadając, każdy powietrze wypuszcza z ust, to nie jest kontrolowane. (r. 3)
*
„[...] a ten, nie zdążając umknąć, padł trupem, wykrwawiając się na śmierć.” –
to albo padł trupem, albo wykrwawiał się na śmierć. Nie każdy wykrwawiający się
na śmierć pada, a jak już ktoś jest trupem, to się wykrwawia tak po prostu, nie
na śmierć. (r. 3)
*
„Miał ochotę go upiec i wyrzucić do fosy [...]” – do fosy? O, ciekawam, gdzie
takową w dzisiejszych czasach by znalazł. (r. 4)
*
„Wypuścił z dłoni karty tarota i puścił się biegiem.” – a skąd mu się te karty
tarota w dłoniach wzięły? Była wcześniej mowa o kartce (co nie jest synonimem
karty), ale o niczym innym. (r. 4)
*
„Pająk zaczął wiercić się z bólu, zaś przez jego ciało przechodziły niepohamowane
dreszcze.” – czy w takiej sytuacji, walcząc z niechybną śmiercią, pająkiem nie
powinny przypadkiem targać spazmy zamiast dreszczy? (r. 5)
*
„Nie śpij, do cholery, bo cię okradną – zawyrokowała.” – takie powiedzenie
działa w Polsce, ale nijak nie jesteś w stanie go wcisnąć w tło (ponoć)
japońskie. W Japonii możesz zostawić walizkę na środku ulicy, a ludzie co
najwyżej odniosą ją na najbliższy posterunek policji. Tak samo z portfelami. I
torebkami. I biletami miesięcznymi. I nie mówię tego, bo tak słyszałam - wiem z
autopsji. Zatem nie wmówisz mi, że jakikolwiek Japończyk powiedziałby "nie
śpij, bo cię okradną" w sposób naturalny, bo zdecydowana większość z nich
zwyczajnie by tego nie zrozumiała. (r. 5)
*
„- Umiem, tylko muszę sobie przypomnieć – na wszelkich wypadek przeliterowała
ostatnie słowo [...]” – „przypomnieć” nie jest najwygodniejszym słowem do
literowania. Czy nie naturalnie byłoby, gdyby je powiedziała z naciskiem albo
przesylabizowała? (r. 6)
*
„[...] i nie zawsze wykazywała zdolności sadystyczne.” – od kiedy to sadyzm
zalicza się do zdolności? (r. 6)
*
„- Uznajcie to za mają zachciankę, o – odparł uroczyście [...] Po chwili,
wydrążywszy dziurę w podłodze, runęli obydwoje na parter razem z kawałkiem
drewna.” – pistolet to nie karabin maszynowy. Zanim Yukari stworzyłby
jakikolwiek podest, na którym opadłby na parter wraz ze swoją kumpelą, Narita
zdążyłaby mu coś swoim mieczem odrąbać. A pamiętaj, że przy pistolecie jedno
pociągnięcie za spust równa się jeden strzał i trzymanie na spuście palca nic nie
da. Innymi słowy, ta scenka kupy się nijak nie trzyma, logice pomachała z
ekspresowego pociągu na pożegnanie, a Ty zostałaś z fragmentem tekstu, który
nie świadczy o Twoim logicznym myśleniu najlepiej. (r. 6)
*
„Zmierzyła Junko krótkim spojrzeniem i uśmiechnęła się uroczo, wyjmującą ją i
Daichiego, tak bezszelestnie jak delikatny podmuch wiosennego wietrzyka.” – to
zdanie nie ma ani krztyny sensu. (r. 6)
*
„Po ciele młodej Yukari przeszedł delikatny dreszcz i przełknęła cicho silne,
zaciskając dłonie w pięść.” – to jest pierwszy raz, kiedy określasz Junko po
nazwisku. Dotychczas jedynym Yukari był Yukari, który gra Naricie na nerwach i
szuka jakichś manuskryptów z Oharą (którą, notabene, nazwałaś dopiero pod
koniec rozdziału szóstego, mimo iż pojawiła się już na początku piątego, a nie
zapominaj, iż na tej pozornie niewielkiej przestrzeni wiele się wydarzyło –
tak, to jest sugestia). Zapomnij o podstronie – Twój tekst ma się bronić sam, a
w tej właśnie chwili nie broni się wcale. Napraw jakoś ten błąd. (r. 6)
*
„Nie był kolekcjonerem ludzkich emocji, mimo, że śmierć zapukała w jego progi
kilka razy w życiu.” – a co ma piernik do wiatraka? (r. 7)
*
„[...] zaczerwienione oczy wykazywały tyle skruchy, ile nieboszczyk w
kostnicy.” – a ile dokładnie skruchy wyrażają oczy nieboszczyka w kostnicy? Nie
wiem, nigdy nie byłam w kostnicy, a nieboszczyka widziałam w życiu wyłącznie
jednego. Próbuję zrozumieć przesłanie tego porównania. (r. 7)
§ Oryginalność
Póki
co jest zbyt mało tekstu, bym mogła cokolwiek stwierdzić z większą pewnością, a
i nie jestem wierną czytelniczką tekstów o podobnej tematyce, aby móc się w
miarę obiektywnie wypowiedzieć, zatem powstrzymam się od komentarza w tej
kwestii.
§ Inne
Twoje
tłumaczenie cytatu z piosenki A-Ce-piorun-De-Ce, zespołu znanego też jako AC/DC,
jest niepoprawne. „Nie zaoszczędzę żadnego życia”? Zaoszczędzić możemy
pieniądze, czyjeś życie możemy oszczędzić. Zatem tłumaczenie powinno brzmieć „Nie
oszczędzę żadnego życia” albo nawet „Nie oszczędzę ni życia”, jeśli ktoś
chciałby pójść w poetyckość. To tyle w kwestii mojego językowo-tłumaczeniowego
wymądrzania się.
Cytatom
(a przynajmniej zgaduję, że to cytaty), które umieszczasz na początku każdego
rozdziału, brakuje źródeł. Dopisz je, bo raz że ich brak rozbudza ciekawość, a
dwa – to niegrzeczne i sugeruje, jakobyś chciała sobie przywłaszczyć cudzą
robotę, a nie wyglądasz mi na ten typ człowieka.
Niektóre
linki w spisie treści otwierają się w nowej, a inne w tej samej karcie.
Zdecyduj się na jedno rozwiązanie, proszę.
Nie
widzę jakiegokolwiek celu dla tych czerwonych numerków w prologu. Numerki może
i bym jeszcze zrozumiała (chociaż osobiście uważam, iż w takich sytuacjach
numeracja rzymska sprawdza się o wiele lepiej), ale dlaczego niby są czerwone?
Nie
każdy uznaje to za coś potrzebnego, ale być może warto skrobnąć kilka słów na
podstronę o autorce czyli o Tobie? Czytelnicy naprawdę lubią wiedzieć, kim jest
osoba po drugiej stronie kabla i między innymi dzięki temu blogi są tak
popularne – w końcu autora powieści, której ładne wydanie czytali, nie zawsze
mogą poznać od tej „bardziej ludzkiej” strony ani porozmawiać. Tak, wiem, że
klikając w Twój link, znajdziemy jakiś opis Ciebie, lecz moim zdaniem jest on
bardzo ogólnikowy i mówi nam w sumie tyle co nic. Przemyśl sobie całą sprawę i
nad kwestią podstrony o sobie podumaj czas jakiś. Bo, jak wiele innych
podstron, jest to tylko dodatek i tylko Ty możesz ocenić, na ile uznasz podobny
dodatek za godny wstawienia lub nie.
§ Podsumowanie
Kurczę,
ocena na ponad sześć tysięcy słów (dokładnie sześć tysięcy i sześć)! Chyba,
pomimo przerwy, nadal trzymam formę. ;) Mam nadzieję, że nie zagadałam Cię na
śmierć i że żyjesz, albowiem nadszedł czas na wyrok. *bierze łyk wody na
oczyszczenie gardła* Na mocy prawa przyznanego mi przez Internet, ja,
Przysięgła Chiyo, uznaję Twego bloga za winnego i skazuję go na DZIESIĘĆ LAT W ZAWIESZENIU.
Droga
Kanako, Twój tekst ma potencjał. Masz zgrabny pomysł, który, niestety, niknie
przy wszelakich błędach, przy stylu który mógłby być o wiele lepszy, przy
nieistniejącej kreacji świata, przy bohaterach którzy nie rozwinęli w pełni
skrzydeł. Widać, że o swój tekst dbasz i że Ci na nim zależy, a to pierwszy
krok do sukcesu. Skup się na tym, co omówiłam wyżej, z naciskiem na styl oraz
opisy, gdyż na tym opiera się cała reszta. Pisz i poprawiaj w nieskończoność,
jeśli tego będzie wymagać sytuacja, bo w końcu nic Cię nie goni. Daj sobie, a
także swojej becie, czas, abyście we dwie mogły opublikować na Twoim blogu
tekst, z którego obydwie byłybyście dumne. Wierzę, że jeśli się odpowiednio
przyłożysz i włożysz w to serce, to zmiany będą naprawdę duże i zauważalne, i
przede wszystkim na lepsze. Tym bardziej iż są już wakacje, w trakcie których
łatwiej znaleźć czas na takie rzeczy (w ostateczności tekst można wydrukować i
zabrać ze sobą wraz z paroma długopisami).
Życzę
Ci powodzenia w dalszym pisaniu (i poprawianiu) i pozdrawiam wszystkich ciepło,
Chiyo
Nie mam zamiaru wyprowadzać cię z błędu, bo nieco brakowało mi twoich oceń i, przyznam szczerze, nie spodziewałam się, że moja będzie pierwsza po twojej długiej przerwie. Jednakże nie jestem rozczarowana, bo ocena jak zwykle grzeszy jakością i za to jestem niezmiennie wdzięczna :)
OdpowiedzUsuńŚciśle mówiąc, Osaka, Kobe i Kioto (moje oczko w głowie), jednakże to ostatnie pojawi się w drugiej części opowiadania :)
Muszę przyznać, ze do ciebie zgłaszam się po raz drugi (oczywiście z innym blogiem) i po raz drugi usłyszałam coś całkowicie innego, co mnie martwi i cieszy jednocześnie, ale chyba jednak bardziej martwi.
Bo o ile przedtem byłaś nawet pozytywnie nastawiona do stylu, teraz odnalazłeś wiele zgrzytów, a teoretycznie, przez tak długi okres czasu, powinien się poprawić a nie iść w dół. No cóż, to świadczy tylko o tym, że muszę porządnie nad nim pracować :)
Sama nie wiem, co powinnam powiedzieć, bo właściwie wszystko, co napisałaś wyżej to najszczersza prawda. I bądź pewna, że każdą radę z osobna przyjmuje do siebie i póki wakacje jeszcze młode, mam zamiar zadbać plastycznie o poprzednie i następne rozdziały, wzbogacić je o opisy miejsc, jak i zarówno wygląd bohaterów. Nie mówiąc o pracy nad szykiem zdań i błędami.
Uff, komentarz tak lichy, a ocena tak syta. Przepraszam i dziękuję za poświecenie czasu i całokształt :)
Pozdrawiam,
Kanako.
Cóż, lubię się trzymać kolejki, mam wrażenie, że jej trzymanie się jest bardziej sprawiedliwe niż skakanie po tych najkrótszych czy najciekawiej wyglądających blogach. Więc tu Twoje przeczucia okazały się jak najbardziej słuszne.
UsuńJeśli Cię oceniałam wcześniej, to nawet lepiej że nie wiedziałam. Podeszłam do oceny bez żadnych uprzedzeń. A co oceniałam wcześniej?
Wiesz, chyba nie ma zasady, że dużo pisania koniecznie nasz styl poprawi. To raz. A dwa - Twój styl w "Dyktatorze" nie jest zły - być może trochę za bardzo skupiłam się na uwagach i nie podkreśliłam tego dostatecznie. Nie jest zły, ale kiedy styl nie jest zły, a coś ciągnie go w dół, to aż się człowiekowi trochę serce ściska, że tu tyle potencjału, a ten leży sobie niewykorzystany, bo ma kamień zawieszony u szyi.
Czy najszczersza prawda, to już nie mnie oceniać. Skłaniałabym się raczej ku stwierdzeniu, iż w ocenie zawarłam moją prawdę. ;) Niemniej jednak cieszy mnie, że zamierzasz wziąć sobie rady do serca i nad "Dyktatorem" pracować, bo napradę powinnaś. Ten tekst może być naprawdę CZYMŚ, jeśli mu poświęcisz dość uwagi.
Ech, nie przepraszaj. Dopóki nie ograniczasz się do tak często widywanego na ocenialniach "Dzięki za ocenę. Pozdrawiam [podpis]" i dopóki widzę, że moja praca nie poszła na marne, to jestem zadowolona, naprawdę. :)
Pozdrawiam również,
To ja może dodam, że musisz pamiętać, że Oceniający też (czasem ;) ) się "wyrabiają". Rozwijają się, zaczynają dostrzegać więcej aspektu stylu. To, że ocena Twojego stylu jest teraz gorsza, niekoniecznie znaczy, że się pogorszyło - ot, jest bardziej wnikliwa, wymagająca. Tak, jak z każdą przeczytaną książką oczekujemy więcej...
UsuńPozdrawiam,
Morri :)
Też prawda. Jak czasem wspomnę swoje pierwsze oceny czy twory i porównuję z tym, co zauważam teraz, to się trochę wstydzę, że nie mogłam od razu ludziom dawać takich wnikliwych ocen i nie mogłam tak dokładnie własnych tekstów poprawiać.
UsuńMałe pytanie: jak zrobić szeroką listę? :)
OdpowiedzUsuńGadżetem html: http://bloggerstop.net/2009/01/drop-down-menu-widget-for.html?showComment=1338906008921#c8858053183089418335
UsuńDziękuję baaaaaaardzo! :D
UsuńA ja zainteresowałam się faktem, że dialogi należy rozpoczynać i kończyć od długiej kreski. Nigdy bym na to nie wpadła, bo za bardzo polegałam na "mądrości" worda i sądziłam, że jego automatyka jest tak zaprogramowana, żeby było dobrze. Próbowałam zrobić długą kreskę ale mi nie wychodzi, automatycznie dodaje się tylko na zakończenie, ale z przodu...hm... doradzisz mi jak dać długie kreski? Będę wdzięczna! :D
OdpowiedzUsuńPółpauzę otrzymujesz dzięki kombinacji "ctrl" + "-", a pauzę - "ctrl" + "alt" + "-". Przy czym "-" wstukujesz na klawiaturze numerycznej.
UsuńDziękuje :)
UsuńProściej autokorektą.
UsuńWy nawet nie wiecie jak się cieszę na każdą nową rozprawę c:
OdpowiedzUsuńI dlatego cieszymy się, że nam o tym mówisz. :)
UsuńWoW... ale rozpisana ta ocena. Najdłuższa jaką widziałam, albo raczej: czytałam.
OdpowiedzUsuńSprawa do Miękko: niestety, nie mogę otworzyć Twojej korekty. Otwierałam ją już po ocenie, ale też wyświetlało mi się, że muszę za jakieś pierdy płacić. Może wysłałabyś mi ją na maila? m.haranczuk [ małpa ] gmail.com. Z góry dzięki :))
OdpowiedzUsuńJasne, nie ma problemu.
UsuńDżemkuję bardzo :) Już mam.
UsuńZiutencjo!
OdpowiedzUsuńPiszesz, że fantasy oceniać nie będziesz - czy to decyzja ostateczna i niepodważalna? Bardzo mi zależy, byś to właśnie Ty oceniła moje opowiadanie, a to niestety zawiera rusałki, gnomy, syrenki i inne takie stworzonka, acz robią raczej za element krajobrazu, niż szczególnie istotny element fabuły. W każdym razie, zostawiam link - daj znać, czy się podejmiesz!
http://szkolny-klub-zloczyncow.blogspot.com/
Przejrzałam pobieżnie, co Twoje i okazało się, że nie, to nie jest najwyraźniej decyzja ostateczna i niepodważalna, skoro jestem gotowa ocenić twoje cacko ;)
UsuńSwoją drogą - ciekawam, skąd ta chęć oceny akurat u mnie? Krótka kolejka? xD
Szczerze przyznam, że to też na pewno działało na plus. xD
UsuńAle najbardziej przemówił do mnie drugi akapit w Twojej charakterystyce, bo jeżeli o treść chodzi, wszyscy oceniający mnie chwalą, a ewentualnie ganią i radzą w kwestiach graficzno-kosmetycznych, a takowe akurat mnie zbytnio nie interesują. Jesteś też jedyną oceniającą, która lubi oceniać humoreski, a akurat SKZ pisałam pod tym kątem, więc... :D
Waszą stronę znalazłam dopiero dziś. Oceny bardzo mi się podobają, ale zastanawia mnie jedna rzecz. Z tego jak przeglądałam opisy oceniających, nikt nie zajmuje się fandomem anime&mang czy yaoi. Nie chcecie zainwestować w oceniającego, który zajmowałby się właśnie tą dziedziną? Jest naprawdę mnóstwo świetnych fanfików, które niczym nie odbiegają od opowiadań. Mam wrażenie, że potraktowaliście świat a&m po macoszemu.
OdpowiedzUsuńPisanie zgodnie z kanonem jest równie trudne, co tworzenie własnego świata. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że wymaga nawet więcej umiejętności i kunsztu pisarskiego. Każdy potrafi stworzyć mniej lub bardziej udaną postać, nie każdy potrafi wczuć się w bohatera, który nie jest nasz. Stworzenie go na nowo wcale nie jest takie proste, jak się wydaje. Twórcy fanfików są równie dobrzy, co autorzy opowiadań.
Przemyślcie tę kwestię.
Liv i Eris zajmują się ocenianiem fanficków do mangi i anime. To że nie wymieniają konkretnie, że się tym zajmą, nie znaczy, iż się nie zajmą. Ja sama oceniłam parę mangowych fanficków, jeszcze na Onecie, ale niewiele jest zgłaszających się do ocen fanfickowców, którzy pisaliby w kanonach, które znam. Zresztą, jak zawsze i wszędzie chyba, jeśli ktoś nie jest pewien, zawsze można zostawić komentarz i zapytać, czy ktoś by się podjął. Chociaż jeśli tacy ludzie rezygnują nawet ze zgłaszania się, bo im nie wyłuszczono specjalnie, że oceniający A weźmie gatunek X (bo napisanie "oceniam wszystko oprócz W, Y i Z" nie jest wystarczającą wskazówką, iż X na tej liście nie ma), to po czyjej stronie tak naprawdę leży wina i która strona traci?
UsuńChiyo, to kwestia reklamy. Wy jesteście firmą oferującą swoje usługi, blogerzy są klientami. Która strona straci? Ktoś kto zrezygnuje pójdzie do konkurencji. Skutkiem czego możesz pozbyć się problemu nieprzespanej nocy przez grafomanię jakiegoś blogera, ale i możesz pozbawić się możliwości przeczytania czegoś naprawdę wartościowego.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem wszystko powinno być dostatecznie jasno powiedziane, żeby potencjalny bloger chcący oddać swój tekst do oceny, nie musiał pytać o rzeczy podstawowe. Któryś z oceniających powinien napisać: "mogę oceniać fanfiki z m&a, znam kilka, kilkanaście tytułów...", przynajmniej tych najpopularniejszych, które cieszą się największą popularnością wśród twórców ff.
Oddając swój tekst do oceny chciałabym, żeby oceniający orientował się w fandomie, w którym piszę.
Rozumiem Twój punkt widzenia, ale nadal nie widzę potrzeby, aby oceniający koniecznie precyzował wszystko, co zamierza oceniać czy też nie. Bo wedle tej logiki, tracą też osoby piszące, na przykład, opowiadania historyczne, których też nikt konkretnie nie wymienia, podobnie jak twórcy fanficków do co niektórych seriali, a także parę innych gatunków, które blogerzy tworzą i chętnie poddaliby ocenie. Wychodzę z założenia, iż potencjalny oceniany nie jest głupi, zatem jeśli przeczyta "oceniam wszystko" albo "nie oceniam A, B i C" (w której to liście nie ma jego gatunku/kanonu), to zrozumie, iż może się zgłosić. Jeśli akurat oceniający owego kanonu nie zna, to wtedy ups, wina oceniającego, bo wie, iż nie zna, a nie wspomniał - wyniesie z tego wniosek i skoryguje swój opis. Jeśli petent ma wątpliwości, do kogo się zgłosić i czy ktoś się zna, nikt go o zapytanie nie zje, a czasem może być lepiej zapytać "Czy ktoś oceniłby to?" i zobaczyć, czy znalazłby się ktoś kompetentny i chętny. W swojej sporo ponad trzyletniej historii Ława ma na koncie przynajmniej kilka (jeśli nie kilkanaście, musiałabym policzyć) ocen fanficków do mangi/anime, z czego najwyżej oceniony otrzymał odroczenie wyroku. Nigdy nie było na Ławie względem nich dyskryminacji, a że ponad połowa załogi jest tu od lat, z czego trójka od samego początku, to nie zakładam, aby coś się w tej kwestii zmieniło. Jeśli jacyś poszczególni Przysięgli czują potrzebę zedytowania swojego opisu, aby uwzględnić konkretne fandomy, które ocenią (lub też i nie), to ich wolna wola, ale nie widzę powodu, aby im coś podobnego narzucić, bo nie widzę w tym sensu. Wierzę w inteligencję twórców blogowych opowiadań (wszelkiego rodzaju, nie tylko fanficków), więc wierzę, że zrozumieją, iż nikt ich stąd nie wygania, a kiedy przychodzi pora rozsyłania ławowych spamów, to dyskryminacji również nie ma i zostawiam je, gdzie trafię, bez względu na gatunek tekstu. Innymi słowy: nikt twóców fanficków do mangi/anime nie wygania ani nie deprecjonuje, ich teksty i zgłoszenia są mile widziane. Że się nie zgłaszają lub też że takich osób zgłasza się na Ławie mniej niż innych - to osobna sprawa, która może mieć źródło wszędzie, nie tylko w braku informacji napisanej czarno na białym, że oceniający X oceni gatunek/fandom Y. I nie przeczę, że są w sieci fanficki genialnie jak i denne, sama miałam okazję przeczytać okazy z obu kategorii, a także tych pośrednich. Podobnie jak z każdym innym rodzaje twórczości.
UsuńA tak z innej strony, jakkolwiek zgadzam się, że oceniający i oceniani działają na zasadzie firma-klient, nie uważam, aby "pójście do konkurencji" było aż tak złe, jak to malujesz. Ocenialnie nie walczą między sobą o to, kto oceni więcej, kto otrzyma więcej zgłoszeń, kto dostanie więcej przychylnych komentarzy. A przynajmniej Ława z nikim w podobne szranki nie staje. Każda ocenialnia dba, aby jej oceniający dawali z siebie jak najwięcej, ale to nie jest usługa na miarę dostawcy prądu. Prąd może nam dostarczać firma A lub firma B, ale nigdy obydwie naraz, podczas gdy jeden blog ocenić może dowolna ilość ocenialni. Jeśli ktoś decyduje się iść po ocenę gdzieś indziej, to nie musi to być wyłącznie dlatego, iż dana ocenialnia nie posiada osób chętnych/kompetentnych do oceny bloga o treści (chyba że mówimy o treści w stylu proza vs pamiętniki, to wtedy tak, wtedy któraś ocenialnia na pewno zyskuje). Wydaje mi się, iż o wiele częściej petenci uznają, że dana ocenialnia zwyczajnie nie dam im w ocenie tego, czego oczekują, co może być zarówno rzetelną opinią, jak i szybką reklamą czy darmową betą - różni są blogerzy, różne są ocenialnie i różni oceniający.
Tak, masz rację. Chyba zaglądałam na złe ocenialnie, na których, z tego co zaobserwowałam, raczej nikt nie pytał oceniających o cokolwiek, było to w złym tonie. Poszperam po ocenialniach, które macie w linkach. Muszę nałożyć poprawkę na swoją definicję ocenialni:) Dziękuję za wyczerpującą i uprzejmą odpowiedź, przepraszam za zamieszanie, które wywołałam. A na ocenę z najwyższą notą do fanfika mangi i anime na pewno zajrzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Nie przepraszaj, bo absolutnie nie masz za co. Każdy ma prawo do swoich poglądów, a jeśli te poglądy rozpoczynają dyskusję, to chyba tym lepiej. Kto wie, a nuż dzięki niej zainspirowałyśmy jakichś oceniających do zmiany swoich opisów lub potencjalnych ocenianych do szukania i/lub zadawania pytań?
UsuńA co do ocenialni, to nie ograniczaj się tylko do tego, co promuje Ława (bo nie ukrywam, że od dawna tego wypisu nie uaktualniałam, ponieważ nie chciało mi się dokładnie czytać ocen na innych ocenialniach). Polecam przejrzeć listę na Katalogu Ocenialni. Może się to okazać też o tyle wygodniejsze, że mają podstronę z preferencjami wszystkich oceniających na ocenialniach będących w spisie Katalogu, więc możesz szybko sprawdzić, kto ocenia kanon, o który Ci chodzi, a potem tylko sprawdzić, czy ów oceniający pisze oceny, które by Cię zadowoliły.
Ciekawi mnie tylko jedno: jaką miałaś pierwotnie definicję ocenialni, że teraz mówisz, iż musisz na nią nałożyć poprawkę? Zawsze mi się wydawało, że definicja ocenialni zawarta jest już w samym słowie "ocenialnia". ;)
Pozdrawiam również,
Chodziło mi głównie o moje pojęcie o oceniających. Wcześniej (wcześniej oczywiście w tym kontekście, że nie spotkałam waszej ocenialni)widziałam, jak ludzie po prostu zgłaszali się do oceniających. Nigdy nie spotkałam się z tym, że wdawali się oni z nimi w jakąś dyskusję, pytali o cokolwiek. Relacja między nimi była bardzo ograniczona i myślałam, że właśnie tak powinno być. A tak przy okazji, niesamowicie podoba mi się to, że nie przyznajecie punktów. Ocena jest opisowa, przez co moim zdanie bardziej sprawiedliwa. To taka nawiasem mówiąc, bo musiałam was za to pochwalić.
UsuńDziękuję za polecenie strony, na pewno tam zajrzę. I powodzenia w dalszej działalności ocenialni :)
A dziękuję. Również preferuję oceny niepunktowe - chyba że ocenialnia ma naprawdę, ale to naprawdę rozsądny podział punktów. Tego jednak nie zdarza mi się widywać często. Chociaż może to ja mam spaczone pojęcie tego, jaki powinien być rozsądny podział punktów? (Tak kiedyś rozmyślałam nad tym, jak podzieliłabym punkty na Ławie, gdybyśmy punktowe oceny oferowali. Wyszło mi z tego, o ile dobrze pamiętam, jakieś 175 do uzyskania w sumie, z czego 100 do uzyskania w paragrafie Treść, 25 przy Bohaterach i 40 za Poprawność. Chociaż podziału granic pomiędzy wyrokami względem punktów już nie pamiętam. Ale i tak oceny opisowe uważam za sprawiedliwsze, bo jakakolwiek punktacja reprezentuje poglądy tworzącej je osoby, pokazuje, co owa osoba uważa za ważne, co za ważniejsze, a co za nieistotne. A inni oceniający muszą się do tej punktacji dostosować, bez względu na ich poglądy. Tymczasem w ocenie opisowej jest miejsce i na rzetelną ocenę wszystkich punktów, i na poglądy oceniającego, a także nie można staranniej dobrać najlepszy wyrok, zatem zero nadrabiania punktami za ładny szablon ani nic takiego).
UsuńDroga Chiyo, mam do Ciebie pytanie: czy istnieje jakaś możliwość przeczytania wcześniejszych ocen Ławy? Bardzo lubię czytać Wasze oceny i byłam na Waszym poprzednim blogu, ale tam już ich nie ma. Czy zostaną jeszcze udostępnione?
OdpowiedzUsuńZakładka "Ocenieni" -> link do poprzednich ocenionych. Odniesie Cię to do onetowej Ławy, gdzie, na podstronie z ocenionymi, pod numerami rozpraw są do nich linki.
UsuńDzięki!
UsuńPrzepraszam, ja z takim zapytaniem: Liv jeszcze ocenia na Ławie?
OdpowiedzUsuńOcenia. Od razu na starcie (chociaż w sumie nie wiem jaka sprawa) mówię że nie było mnie wieki, bo od zeszłego września żyję na pożyczonych godzinach, i trochę mi to wszystko wychodzi bokiem. Jeśli chodzi o kolejkę - będę się z nią rozprawiać jeszcze w sierpniu, po pracy - jeśli ktoś chce, zapraszam do przenosin do innych przysięgłych, bo nie ukrywam, wasza cierpliwość mogła być nadszarpnięta już dawno. Jeśli chodzi o nowe zgłoszenie - od serca odradzam, bo o ile, powiedzmy, pięć blogów ocenić mogę jeszcze w te wakacje, o tyle następne będą z pewnością czekać do września.
OdpowiedzUsuń