3 lipca 2012

|182| Dyktator


Witam wszystkich, mam nadzieję, że się stęskniliście (i proszę mnie nie wyprowadzać z błędu – mam do swych błędnych poglądów prawo), a na salę zapraszam oskarżoną Kanako/香奈子 (jak kto woli).

§ Pierwsze wrażenie
A. Adres
Jedno słowo, w dodatku polskie, plus domena Blogspota. Osobiście „Dyktator” kojarzy mi się z którymś z dyktatorów reżimów Bliskiego Wschodu albo ostatnim filmem Sachy Barona-Cohena (którego nie widziałam i, prawdę mówiąc, oglądać nie zamierzam), acz opis ze zgłoszenia temu przeczy. Jednak skojarzenia z adresem mogą być różne, zaś jego prostota – nie tylko zapadająca w pamięć, ale także intrygująca, w zależności od gustów i skojarzeń.

B. Grafika
Cóż, chyba minie sporo czasu, zanim znajdę szablon na Blogspocie, który zachwyci mnie choć w połowie tak jak niektóre grafiki tworzone dla Onetu. Ale to tylko taka dygresja.
Nagłówek wpada w oko. Bardzo ładna, dobrze wykonana grafika, która sporo sugeruje a propos czekającej Czytelnika treści, zaś cytat oraz tytuł wmontowane zostały zgrabnie. Ogólnie kolorystyka bloga jest przyjemna, ani za ciemna, ani za jasna, ładnie dobrana i niemęcząca oczy.
Jednak układ jednokolumnowy oraz kolejność, w jakiej powstawiałaś niektóre elementy na stronę główną tworzą chaos. Sondę wywal albo na sam dół, albo na osobną podstronę, bo w obecnym miejscu wyłącznie rozprasza uwagę od treści. Osobiście sugerowałabym jednak, aby i sonda, i zamieszczone na samym dole „Pamiętaj!” znalazły się gdzieś z boku, po prawej albo lewej, z sondą wstawioną niżej. Wtedy byłoby chyba najczytelniej i ważne informacje nie zostawałyby pomijane; w obecnym układzie treść ramki „Pamiętaj!” z pewnością jest pomijana przez wielu, bo jeśli ktoś nie chce czytać treści opowiadania, to po co miałby zjeżdżać na sam dół bloga?
Z podstron „Strona główna” jest Ci niepotrzebna, gdyż samo kliknięcie w nagłówek nas do niej przenosi. Osobiście preferowałabym również, aby spis treści pojawił się jednak na głównej stronie (jako linki, archiwum albo nawet i szeroka lista – Ława dowodem, że takową można mieć, nawet jeśli nie jest tak przyjazna leniwym jak onetowa), ale to już tylko mój gust i moje rozumienie pojęcia „praktyczny spis treści”. Dopóki takowy w ogóle jest, nie mam czego krytykować. Reszta bez większych zarzutów, acz o jednej czy dwóch podstronach wypowiem się jeszcze później.
Niemniej jednak wygląd bloga jest przyjemny dla oka i zachęcający dla potencjalnego Czytelnika. Tak naprawdę największym ulepszeniem, jaki możesz szablonowi uczynić, to wykopać sondę gdzieś niżej/na bok, aby nie sprawiała wrażenia ważniejszej od samego opowiadania. Pozostałe uwagi są bardziej kosmetycznym szlifem.

§ Treść
Kobe i Osaka, powiadasz? Byłam, aczkolwiek w Osace zdecydowanie częściej niż w Kobe. Zobaczymy, jak bardzo (i czy w ogóle) moje wspomnienia i zdjęcia będą pokrywać się z Twoim tekstem.

A. Fabuła
O fabule trudno się, póki co, porządnie wypowiedzieć. Niby siedem rozdziałów to już coś, ale na tej wcale niemałej przestrzeni dopiero w ostatnich dwóch zaczęło się dziać coś, co nie byłoby wprowadzeniami. Widać już zalążki, jest się czym zainteresować, dość aby Czytelnik miał jakieś pojęcie i mógł zacząć zgadywać, co będzie dalej, ale nie dość, aby się o fabule wypowiedzieć w sensie ocenowym.
Jedyne co mogę ponad to powiedzieć, to że rozwijasz wszystko w dobrym tempie, nie za wolno ani za szybko. Przynajmniej póki co. Widać, że nie piszesz wszystkiego pod wpływem chwili i masz na całość plan, co się zdecydowanie chwali. Osobiście w mój gust nie trafiłaś i gdybym zaczęła to czytać dla siebie, to bardzo szybko bym przestała i przeszła na coś innego.
Nie zmienia to jednak faktu, iż pomysł masz, z tego co widać, ciekawy, konsekwentnie go realizujesz, a akcja idzie naprzód w dobrze wymierzonym tempie. I, co tu ukrywać, fabuła i tak jest najmocniejszą stroną „Dyktatora”. Reszta, niestety, wymaga pracy oraz szlifu, ale po kolei.

§ Dialogi i opisy
Wiesz, dopiero doszedłszy do rozdziału piątego, tknęło mnie, że w ocenie jest przecież punkt o dialogach (a tknęło mnie, bo czytając tekst, poszczególne fragmenty oceny same układają się w mojej głowie). Musiałam na chwilę przystanąć, aby przypomnieć sobie, że owe dialogi jednak są. Jest ich zdecydowanie mniej w porównaniu z opisami, ale chyba nie to sprawiło, że wypadły mi z pamięci. One są po prostu… niezapadające w pamięć. Niby pamiętam, o czym postaci mówiły, ale dialogi same w sobie nie wywoływały we mnie żadnych emocji, chociaż w paru sytuacjach powinny, jak np. podczas konfrontacji Kyoheia z Ryuichiro. Nie twierdzę, że wszystkie dialogi mają wgniatać w fotel i być Bóg wie jak wyjątkowe, w końcu ludzie nie zawsze prowadzą fantastyczne konwersacje, nawet ludzie zaplątani w niecodzienne wydarzenia. Charakterystyczny sposób wysławiania się ma tylko Yukari, ze swoim śmiechem oraz mnóstwem kolokwialnych wtrąceń typu „jeny” czy „ej no”, ale to jedna postać na ich cały wachlarz. Gdyby jeszcze kilka postaci miało coś, co by ich charakteryzowało w mówieniu, a reszta dialogów została przeredagowana (bo może i nie zapadają w pamięć, ale to nie znaczy od razu, że wszystkie są naturalne), to różnica z pewnością byłaby zauważalna, nawet jeśli nie jak słoń na środku cyrku. Przemyśl sprawę, gdyż nawet (a być może zwłaszcza?) w tekście, w którym stawiasz na opisy nieco bardziej warto, aby przynajmniej niektóre dialogi zapadały w pamięć, tak ze względu na ich treść, jak i dialog sam w sobie.
Opisów mamy o wiele więcej, ale są to opisy przede wszystkim wydarzeń/wspomnień oraz odczuć bohaterów. Opisy postaci są ubogie, jeśli w ogóle jakieś się pojawiają (tę kwestię rozwinę później), tak samo opisy miejsc (do czego wrócę przy kreacji świata). Oczywiście, opisy akcji oraz odczuć bohaterów także są ważne, ale tworzenie opowiadanie nie może się odbywać kosztem zaniedbywania takich rzeczy jak pokazanie Czytelnikowi ważnej dla fabuły osoby albo tła akcji. Znajdź kiedyś chwilę, aby przeczytać wszystko, co dotąd masz (a im wcześniej się za to zabierzesz, tym mniej tekstu będziesz musiał czytać i poprawiać) i powstawiaj je: akapit tu, zdanie tam, wtrącenia, wzmianki, rzucone mimochodem słówka – tak mało potrzeba, aby zyskać wiele.
Opisy, które są, patrząc na sprawę ogólnie, nie są złe, ale dobrymi też bym ich nie nazwała. Odczucia i akcje opisujesz dość, aby Czytelnik wiedział i wyobraził sobie, co się dzieje (przy czym uczucia wychodzą Ci chyba nieznacznie lepiej od wydarzeń), ale żaden mnie nie porwał ani nie wybił się z reszty tekstu jakoś specjalnie, ani pozytywnie, ani negatywnie. Ot, po prostu są, w miarę obrazowe, acz mogłoby być o wiele lepiej. Sporo z tego odczucia zależy od mankamentów stylu oraz błędów, o których dalej. Trudno mi stwierdzić, czy gdyby styl był lepszy, a błędów było mniej, to opisy by zyskały. W takim wypadku radziłabym Ci wpierw skupić się na tych dwóch rzeczach i zobaczyć, czy wtedy opisy stałyby się lepsze, a jeśli nie – to, cóż, po prostu nad nimi pracować. Żeby nie było, brakujące opisy dopisać i tak musisz, a jestem zdania, iż łatwiej stworzyć coś ładnego, bazując na średnim, niż czekać i próbować stworzyć cudo za pierwszym razem. Zatem to, czego brakuje, dopisz nawet teraz, a potem popraw. Przy okazji wyrobisz sobie nawyk poprawiania samej siebie i samodzielnego szukania błędów, co z pewnością Ci się przyda.

§ Styl
Trudno mi go ująć jakoś ogólnie. Z jednej strony „Dyktatora” nie czytało mi się znowuż najgorzej (pomimo iż to nie jest coś, po co sięgnęłabym sama i pomimo błędów), ale z drugiej nadal daleko Ci do czegoś chociażby mocno dobrego. Brakuje Ci szlifu, sporej ilości szlifu. Niekiedy odnosiłam wrażenie, jakbyś Ty i Twoja beta tak bardzo skupiały się na zwalczaniu tych najoczywistszych błędów, że zapominałyście o tej bardziej redaktorskiej stronie poprawiania tekstu: o dbaniu o płynność i naturalność, o wygładzaniu zgrzytów, o pilnowaniu odpowiedniego doboru słów, o równowadze w opisach.
Zacznę od tego, co omówić mi najłatwiej, a więc od przymiotników. Widać, że strasznie je lubisz. I nie ma w tym nic złego, gdyż przymiotnik to wspaniałe narzędzie do tworzenia opisów. Jednak nadużyte traci na wartości, a niekiedy wręcz sprawia wrażenie niepotrzebnego dookreślania. Pierwsza zasada stosowania przymiotników brzmi, iż nie wszystko musi być jakieś, bo jeśli wszystko jest jakieś, to wtedy rzeczy które naprawdę powinny się wyróżniać dzięki opisowi, wcale się nie wyróżniają. A druga zasada brzmi, iż nie wszystko ważne trzeba opisywać przymiotnikiem. Zademonstruję na przykładzie następującego zdania z rozdziału trzeciego: „Długi, biały, lekarski kitel trzepotał za nim jak rasowa peleryna.” Zacznijmy od tego, iż nie ma nie-białych lekarskich kitli, podobnie jak nie spotkałam nigdy krótkich lekarskich kitli. Dodajmy do tego fakt, iż bardzo prędko w tym fragmencie tekstu dowiadujemy się, iż ów kitel miał na sobie mały chłopiec, a skończymy z tym, że niepotrzebnie ów kitel dookreślasz. Samo stwierdzenie „Lekarski kitel trzepotał za nim jak (rasowa) peleryna” w pełni przedstawia pożądany obraz. A przymiotnik „rasowa” wpisałam w nawias, aby zaznaczyć, iż może się tu znaleźć, aczkolwiek gdybyś się go pozbyła, zdanie nadal byłoby wystarczająco obrazowe. A temu podobnych przykładów jest w tekście całe mnóstwo!
Ogólnie odnoszę wrażenie, jakbyś chciała zbyt wiele określać, zbyt wiele rzeczy precyzować, przez co tracisz na płynności stylu. Pomińmy zaimki, pewną nadprzymiotnikozę oraz określanie oczywistości, ale miewasz momenty, kiedy wtrącasz naprawdę niepotrzebne informacje, przez co zdanie traci na dynamice, a czasem nawet trzeba je czytać jeszcze raz, aby się w nim odnaleźć. O, na przykład w rozdziale szóstym: „Lustro wielkiej szafy było rozbite, drzwi wisiały żałośnie na jednym zawiasie, a ubrania, które, jak się domyślił, niegdyś poukładane staranie szafie, teraz były porozrzucane po wszystkich czterech kątach pokoju.” Wtrącenie „jak się domyślił” jest zbędne. Czytelnik nie dość, że zrozumie, iż Yukari się tego domyślił, a wszechwiedzący narrator zwyczajnie to wiedział, to jeszcze psujesz sobie moment, w którym Czytelnik powinien przystanąć i pomyśleć „Cholera, ktoś to znalazł wcześniej?”. Pomińmy może... Albo nie. Nie pomińmy. Ten przykład ładnie też obrazuje inną wadę Twojego stylu, to jest dość dziwaczne konstrukcje niektórych zdań (mówię tu tak o szyku i kolejności słów, jak i ogólnym ich doborze). Nie zawsze, ale często. Na przykład, czyż tutaj nie naturalniej brzmiałoby „a ubrania, które niegdyś były poukładane starannie w szafie, teraz leżały porozrzucane”? Albo „a ubrania, niegdyś poukładane starannie w szafie, teraz [...]”? Lub jeszcze inny przykład, tym razem z rozdziału trzeciego: „Chyłkiem wbiegł na swoich małych łapkach do komnaty, gdzie oślepiło go na ułamek sekundy blade światło świecy” – czyż nie naturalniej brzmiałoby „gdzie na ułamek sekundy oślepiło go białe światło”? Tego typu rzeczy to w większości drobiazgi, ale jest ich pełno. Zresztą, czyż to nie w szczegółach tkwi diabeł? Drobne zmiany mogą uczynić kolosalną różnicę, zwłaszcza jeśli będzie ich wiele. A wydaje mi się, że przeczytawszy swój tekst ponownie (wpierw samej, ale za to być może na głos i po jakimś czasie niemyślenia o nim, zaś później z betą czy też inną osobą, której opinii literackiej ufasz), zauważysz te zgrzyty. W końcu nawet diament trzeba oszlifować, aby był możliwie jak najpiękniejszy.
Wydaje mi się, że poskromiwszy te dwie rzeczy, a także poprawiwszy błędy, Twój styl nabierze blasku i zobaczysz, o ile płynniejszy się stanie. No i poprawiwszy styl, siłą rzeczy poprawiają się także opisy, a więc same zyski. Pamiętaj: jakkolwiek eliminowanie błędów jest ważne, nie zapominaj (i niech Twoja beta również nie zapomina), że poprawianie tekstu to nie tylko literówki i przecinki, ale także zgrzyty w doborze/kolejności słów.
Zanim przejdę dalej, chciałabym jeszcze krótko skomentować Twój opis zazdrości Junko z rozdziału piątego. Napisałaś w odautorskim komentarzu, iż nie byłaś go pewna i że to był pierwszy taki opis, jaki napisałaś. W moim odczuciu sam opis jako opis był niezły (gdyby nanieść nań kilka poprawek, byłby naprawdę dobry), jednakowoż jako opis zazdrości… Cóż, zazdrości było tam jakby najmniej. Ładnie i przekonująco oddałaś mieszane uczucia dziewczyny, radość przeplatającą się z rozpaczą, ale zazdrość to jednak nieco inne uczucie. Aby to był opis zazdrości, powinno być więcej nacisku na element przykrości, że ktoś inny ma coś, co Junko tak bardzo chce mieć. Gdybyś nie wspomniała o tych wątpliwościach w tamtych paru słowach od siebie, w ogóle nie zwróciłabym uwagi, jakoby coś było tam nie tak, gdyż, jak już wspomniałam, sam opis był przekonujący, zgrabny i pasujący do całej sytuacji. Ale skoro już wspomniałaś, to dzielę się swoimi spostrzeżeniami i odczuciami. Mam nadzieję, że są chociaż w jakiś sposób pomocne.

§ Kreacja świata
Tu poległaś na całej linii. Kreacja świata opierająca się na słowach-kluczach (mniejszych, większych, nieważne) to żadna kreacja świata. Potrzeba Ci opisów i to nie jednego czy dwóch, a wielu, w całym tekście, w różnych jego miejscach. Bo na chwilę obecną jedynym naprawdę dobrze wykreowanym tłem akcji był pokój Ryuichiego, któremu poświęciłaś uwagę. Cała reszta – od małych miejsc aż po skalę całego kraju – istnieje wyłącznie jako blady szkic i postaci poruszają się w dwóch wymiarach po kartce, na której od czasu do czasu widnieje jakiś czarno-biały zarys czegoś tam.
Zacznij od „małych” miejsc, tych przy których wystarczy wyłącznie Twoja wyobraźnia i przechodź do „dużych”. Kiedy Yukari i Ohara idą po schodach i przez tunele, nie ograniczaj się do kombinacji słów „schody”, „tunel”, „ściany” i „kamień”. Tchnij w to miejsce życie, pokaż Czytelnikowi jak najwięcej: kolory, zapachy, teksturę, temperaturę, odczucia przechodzących przez to miejsce postaci. Pokaż to, a nawet więcej, i pokaż wyraźniej. Nie musisz włączać przycisku z napisem „Orzeszkowa-mode” i od razu przygniatać Czytelnika opisami na dziesięć stron, znajcie umiar, mocium panie. I zrób to z każdym miejscem, które się w tekście przewija, nie zapominając, aby ilość opisów była proporcjonalna do ważności miejsca, a więc, przykładowo, barowi, w którym poznajemy Ryuichiro, poświęć około akapitu, ale wspomnianemu wyżej tunelowi i schodom, a później także i pomieszczeniu z lustrem oraz domowi rodziców Yukariego – więcej.
W kwestii kreacji Japonii, mogłabyś przenieść opowiadanie w dowolne inne miejsce i różnica byłaby tyle co żadna. Twierdzisz, że rzecz się dzieje w Osace i Kobe, ale nawet nie próbujesz tego w jakikolwiek pokazać. Twoja kreacja tych miast ogranicza się do słów „Osaka” i „Kobe”, raz bodajże do nazwy jednej z dzielnic Kobe. Zasada jest taka, że jeśli nie wiesz, jakie dane miejsce jest i nie potrafisz go odpowiednio przedstawić, to albo nie umieszczasz tam akcji swojego tekstu, albo poświęcasz całe godziny, a nawet i dnie na dogłębne szukanie wszelkich informacji. Masz Internet – skorzystaj z niego! Otwórz Google Maps, wejdź w opcję Street View i przynajmniej zobacz, jak tam jest, jak wszystko wygląda. A potem, ponieważ wygląd to nie wszystko, znajdź relacje ludzi, którzy tam byli. Ludzie uwielbiają pisać blogi z podróży, a Osaka i Kobe to popularne miejsca, więc na pewno znajdziesz strony, gdzie autorzy opisują swoje przeżycia stamtąd. A jeśli nie blogi, to fora podróżnicze. Kto wie, jeśli znajdziesz kogoś, kto tam był, zapewne byłby skłonny opowiedzieć Ci to i owo i odpowiedzieć na co konkretniejsze pytania. Bo, niestety, nazwy miast nie załatwią za Ciebie niełatwej roboty opisania wszystkiego i sprawienia za pomocą słów, aby Czytelnik poczuł się, jakby też tam był i zyskał jakiś obraz tych miejsc.
Innymi słowy, tutaj czeka Cię kopalnia roboty, choć niekoniecznie najcięższej. Poświęć kreacji świata choć odrobinę uwagi. Nie masz nic do stracenia – możesz wyłącznie zyskać.

§ Bohaterowie
Zacznę od podstrony, bo to najmniej ważne i lepiej od razu załatwić. Kto czyta moje oceny, ten wie, że generalnie jestem przeciwna wszelkim podstronom z bohaterami tekstu. To jest pójście na łatwiznę, a jeśli ktoś chce iść na łatwiznę, to równie dobrze może odpuścić sobie pisanie powieści czy opowiadań. Twoją „pierwszą” podstronę jestem jeszcze w stanie przełknąć, jeśli się uprzesz, aby ją pozostawić. Dlaczego? Bo jest w miarę ogólna i nie zdradza zbyt wielu szczegółów. A przy okazji doceniam, że się postarałaś i wyszukałaś zapisy wszystkich imion i nazwisk w kanji. Ale te wszystkie podstrony pt. „czytaj więcej” są do wywalenia, przynajmniej z bloga. Na swoim dysku trzymaj takie karty profilowe, jeśli pomaga Ci to w kreowaniu bohaterów i jeśli dzięki temu unikasz zapominania szczegółów, ale te informacje powinny się znaleźć w tekście. A przynajmniej większość, w końcu jeśli to nie ma znaczenia dla fabuły czy rozwoju postaci, to po co Czytelnikowi wiedzieć, ile kto ma dokładnie wzrostu i jaką ma grupę krwi?
A skoro już się tych szczegółowych podstron czepiam, to nie przekonuje mnie fakt, iż wszystkie postacie męskie są wysokie. Kochana, Japończycy są z reguły niscy. Albo inaczej: niewielu z nich jest wysokich wedle naszych, Europejskich, standardów. Będąc w Japonii, niewielu widziałam facetów wyższych ode mnie, raczej plasowałam się w taką średnią wzrostu wysokiego Japończyka, a mam zwykłe metr sześćdziesiąt sześć. Nie twierdzę, że nie ma w Japonii wysokich mężczyzn (Ken Watanabe ma metr osiemdziesiąt coś, a to li i wyłącznie taki bardziej znany przykład), ale kiedy 4/4 męskich postaci w Twoim tekście ma ponad metr siedemdziesiąt, z czego aż trójka ma metr osiemdziesiąt z groszami, to brzmi to zwyczajnie mało wiarygodnie. Miej jedną wysoką postać męską, ujdzie nawet jeśli Kyoheia pozostawisz z jego wzrostem (chociaż odjęcie mu ze czterech centymetrów też nie zaszkodzi), ale przybliż pozostałą dwójkę do jakiegoś bardziej przeciętnego wzrostu (coś pomiędzy metr sześćdziesiąt pięć a metr siedemdziesiąt dwa góra). W końcu jakie jest statystyczne prawdopdoobieństwo, że w rejonie Kansai, który liczy sobie ponad dwadzieścia dwa miliony ludzi (z czego w samej Osace i Kobe jest ich ponad cztery miliony czterysta tysięcy), że losy akurat czterech wysokich facetów się połączą? Małe, bardzo małe.
Tyle w kwestii czepiania się podstron. Masz trochę szczęścia, że obudziło się moje lenistwo i że ciągnie mnie do grania, to nie będę brać każdej z nich pod lupę, aby porównywać z tekstem i sprawdzać, jak często szłaś na łatwiznę. Zrób sobie jednak rachunek sumienia i sprawdź to samej. Z szacunku dla Czytelników.
Powracając jednak do sedna tego punktu: bohaterowie. Przede wszystkim jestem rozczarowana ubogością, wręcz brakiem opisów ich wyglądu. Pamiętam wzmianki na temat włosów, ewentualnie ubioru, raz było o oczach (które akurat były czerwone) i tyle. Oprócz tych czerwonych oczu, jednej osoby z piegami oraz trzecioplanowej Kelnerki, która miała mocny makijaż, nikt nie zapada w pamięć. A ogromna szkoda, bo umieszczenie akcji w Japonii daje Ci wspaniałą możliwość poćwiczenia dokładniejszych opisów wyglądu postaci. Skoro wszyscy mają podobny kolor skóry, włosów i oczu, to trzeba się skupiać na innych, bardziej charakterystycznych cechach: kształcie ust, nosa czy szczęki, wysokości czoła, wydatnoścy policzków tudzież brody, zaroście, ogólnej budowie ciała… Ludzi rozróżnia tak wiele więcej niż tylko kolory (chociaż jeśli u Ciebie każdy ma czarne włosy, to nawet to odpada). Stworzenie wyrazistych i różnorodnych pod kątem wyglądu postaci w takim wypadku nie jest łatwe, ale też nie niemożliwe, zatem skoro stajesz przed wyzwaniem, to należy chociaż spróbować stawić mu czoła, a nie uciekać się do najprostszych rozwiązań. Popracuj nad tym, bo na chwilę obecną moja teoria á propos podstron z postaciami się sprawdza: w tekście masz absolutne, tak naprawdę nic nie dające minimum, a wyrasiste portrety pozostawiłaś na podstronie, sobie oszczędzając roboty, a w moich oczach – znacznie sobie ujmując. Zamiast te obrazki bezmyślnie wklejać, przyjrzyj się im, kaźdemu z osobna, stwórz dokładne opisy każdej postaci, na początek na brudno, a potem znajdź sposób, aby je wcisnąć umiejętnie w tekst. Niech chociaż tyle dobrego z nich będzie.
Charakterologicznie nie jest wiele lepiej. Stworzyłaś sobie dwa profile postaci, których nazwałam umownie Manipulantami i Pionkami. Wewnątrz tych kategorii ogólne szkice postaci są do siebie bardzo zbliżone: Ashida, Narita, Takahashi i Yukari wszystkim manipulują i różnią się od siebie płciami oraz szczegółami, podczas gdy Ryuichi, Kyohei i Junko są w tym wszystkim, ale niewiele, tak naprawdę, robią. Nie twierdzę, że Twoje postaci są kompletnie papierowe, bo nie są. Wszystkim przypisałaś po jakiejś dominującej cesze lub dwóch. Narita żre i jest wybuchowa, Ashida aktorzy zza swoich kart, Takahashi nie cierpi i trochę się boi Narity, Yukari chyba niczego nie traktuje poważne, Ryuichi próbuje od wszystkiego uciec, Kyohei tak trochę skacze od bycia wyluzowanym i antyspołecznym do drobnego manipulanctwa, a Junko jest tam chyba tylko po to, aby się podkochiwać w Inoharze. Poza tymi opisami Twoje postaci nie mają żadnych wyrazistych cech, a takie proste schematy nie stworzą wyrazistych, iście pełnokrwistych postaci. Ba, na dodatek szerzy się u nich jakaś epidemia, bo wszyscy jak jeden mąż rzucają ukradkowymi spojrzeniami (czytając tekst cięgiem, naprawdę widać, jak bardzo miłujesz ów zwrot, bo przewija się, zgaduję, średnio raz na rozdział). Spróbuj je rozbudować, nadać im więcej wad i zalet, wyprowadzić je poza schemat, pokazać ich inną stronę… Póki co jesteś na dobrej drodze i masz bazę, aby pracować dalej, ale na chwilę obecną Twoi bohaterowie nie są, jak dla mnie, żywimi indywiduami, ja osobiście nie widzę w tym zbiorze nikogo, z kim sama mogłabym się w jakikolwiek sposób utożsamiać i komu mogłabym kibicować i nawet po przeczytaniu tych siedmiu rozdziałów wiem, że jutro o żadnym z bohaterów nie będę pamiętać.

§ Poprawność
A. Językowa
Dobrze, że masz betę, bo li i wyłącznie pobieżna lektura podstron oraz ramki „Pamiętaj!” wystarczyła mi do dowiedzenia się, że poprawność językowa nie jest Twoją mocną stroną, a mam także podejrzenie, jakobyś miała dysleksję. Poniższe komentarze kieruję tak do Ciebie, jak i do Twojej bety, albowiem w przypadkach tekstów betowanych rozróżnienie, co jest błędem autora a co błędem bety nie należy do najłatwiejszych.
Większość to bzdurne drobiazgi i pierdoły, które wynikają z niedokładnego czytania tekstu. Zjedzone ogonki, niepoprawnie odmienione słowa (wyglądające jakby zdanie wpierw było inne, ale przy poprawie coś ze starej wersji zostało), literówki, czasem brakujące słowa. To wszystko pierdoły, niemniej jednak pierdoły w nadmiarze irytują, a w samych ostatnich dwóch rozdziałach było ich zdecydowanie zbyt wiele.
Na drugą nogę idą zaimki wraz z całą resztą dookreślania. Zaimków pozbywaj się bezwzględnie, gdyż wstawiasz ich koszmarne ilości, szczególnie tych dzierżawczych, a dookreślenia wyłącznie sprawiają wrażenie, jakbyś miała Czytelnika za głąba. Mnóstwo z tych rzeczy wynika z kontekstu, a innych łatwo się domyślić, podczas gdy nadmiar dookreślania nie robi nic oprócz psucia lektury oraz sprowadzania poziomu stylu do wczesnej podstawówki.
Zauważyłam również problem z przecinkami, przede wszystkim w relacjach z imiesłowami oraz spójnikiem „albo”, aczkolwiek nie tylko. Te przykłady po prostu zdarzały się częściej od pozostałych i stworzyły wzór.
Dialogi i dywizy. O dialogach i ich zapisie przeczytaj sobie dokładniej na podstronach, które znajdziesz w zakładce Pomoc. Od siebie dodam tylko, iż: a) dialogi oddzielamy od reszty tekstu pauzami (­—) a nie kombinacją dywiz (-) i półpauza (–); b) komentarze narratora zaczynamy małą literą tylko wtedy, kiedy bezpośrednio komentują właśnie przytoczoną wypowiedź. I zapamiętaj także, że przed i po dywizie, którego używamy w celu łączenia wyrazem, nie stawiamy spacji. A zatem nie „Kyohei - kun” tylko „Kyohei-kun” i tak dalej.
Nazwy własne, jak np. nazwy programów, oraz nazwy narodowości zapisujemy wielką literą. Konkretnie mam na myśli zdanie „Zalała go fala różnorodnych języków i zrozumiał zaledwie strzępki rozmowy pary anglików [...]” z rozdziału pierwszego oraz zdanie „Jakaś dobra ręka musiała go obrobić w photoshopie[...]” z rozdziału drugiego. Ot, ułatwiam Ci szukanie.
Przyjrzyj się także zasadom rządzącym pisowni partykuły „nie” z częściami mowy oraz kiedy piszemy „tę” a kiedy „tą”.
Wszelkie "ty", "ciebie" itp. zapisujemy małą literą, chyba że chcemy pokazać, iż ktoś odczuwa do rozmówcy ogromny szacunek.
Niekiedy zdarza Ci się także mieszać czas przeszły z teraźniejszym, choć przynajmniej nie jest to na skalę plagi, a od czasu do czasu – drobne powtórzenia.
Nie zapominaj także, iż jeśli wstawiasz w tekst słowa zagraniczne, musisz je wyjaśnić. Czytelnik nie ma obowiązku znać języka innego niż polski, ale jeśli Ty masz fanaberie wciskać tam coś więcej, to tłumaczenie musisz podać. To że ja znam japoński i angielski nie znaczy, że inni owe języki znają i/lub że wywnioskują nieznane sobie słowo/zwrot za pomocą kontekstu. Zwykłe przypisy wystarczą, naprawdę, a ich wstawienie nie zajmie Ci dużo czasu.
Najgorsze zostawiłam sobie na koniec, a są tym idiotyczne słowotwórstwo oraz słowa niepoprawnie użyte. To psuło lekturę najbardziej, bo pomijając powyższe, naprawdę nie piszesz źle, a kiedy osoba niepisząca źle, w dodatku betowana przez kogoś innego, wstawia w opowiadanie takie cuda, to opadają ręce. Te, oraz inne klejnoty, które podczas lektury zapisałam, wypiszę poniżej(, lecz wiedz, iż to nie wszystko i swoją część roboty pt. Szukanie także musisz odwalić):
* „[...] nie mając nawet siły krzyknąć czy choćby wydać z siebie jakikolwiek dźwięku.” – jakiegokolwiek (prolog)
* „oświadczył po chwili, tak stalowym głosem, że widział jak studentka zadrżała, a go to interesowało, bo?” – że co proszę? Co ma to pytanie do rzeczy i jaki miał być w tym zdaniu sens, gdyż Ci umknął? (r. 1)
* „- Mówiłeś coś? - zaciekawiła się uprzejmie, wstając.” – wybacz, ale to wybitnie śmieszny opis pytania zadawanego, kiedy ktoś czegoś nie usłyszy. W dodatku opis który, tak naprawdę, nawet nie jest potrzebny. (r. 1)
* „Chłodny wiatr uderzył go łagodnie w twarz.” – czasownik „uderzył” sugeruje siłę, czemu przeczysz zaimkiem „łagodnie”. Zdanie do przeredagowania. (r. 1)
* „Potasowała talię tarota, wybierając na chybił trafił jedną z nich.” – wybierając jedną z talii? Nie baw się, proszę, podmiotami, to nieładnie. (r. 2)
* „uśmiechnęła się, wyciągając z niej stłamszonego papierosa, którego nie zauważalnie „podprowadziła” Kyoheiowi.” – na pewno nie miałaś na myśli niezauważenie? (r. 4)
* „Był tylko szarym człowiekiem, dlaczego musi się bawić w rycerza w szlachetnej zbroi i z błękitną krwią?” – związek frazeologiczny brzmi „rycerz w lśniącej zbroi”. Szlachetni mogą być ludzie (z urodzenia lub charakteru) albo kamienie, ale nie zbroje. (r. 4)
* „Długi, skrzący się ogon frywolnie unosił się w powietrzu [...]” – nie wiem, z jakiego słownika synonimów korzystasz (a tak, widziałam Twój komentarz pod którąś oceną, gdzie też zarzucono Ci nieprawidłowe używanie słowa „frywolnie”), ale PWN-owski Słownik Języka Polskiego nie zaznacza, jakoby to słowo miało inne znaczenie niż „mający swobodny i żartobliwy stosunek do spraw erotycznych; też: świadczący o takim stosunku”. Rozumiem, że słowo frywolny można zastąpić słowami „psotny” czy „swawolny”, gdyż w kontekście choćby i lekko erotycznym zastąpią „frywolność”, ale pierwsze się spotykam, aby „frywolny” miało jakiekolwiek dodatkowe znaczenie. Poza tym słownik synonimów, jak sama nazwa wskazuje, oferuje nam właśnie synonimy, słowa o podobnym znaczeniu, nie tym samym. A zatem? *marszczy brwi* (r. 4)
* „Yukari oblizał usta, schowawszy pistolety stamtąd skąd je wyjął.” – na Pisarskie Pióro, co? To już nie można powiedzieć „do kabur”, jeśli już koniecznie musisz określać, gdzie te pistolety schował? (r. 4)
* „Tutejsi tubylcy byli święcie przekonani [...]” – że masło było maślane. Nie istnieją nietutejsi tubylcy. Ale nie ukrywam, że tą głupotą poprawiłaś mi humor. (r. 5)
* „zwrócił się ku dziewczynie, która wykonała jakiś znak w powietrzu i łaskawie zaciekawiła się ukrytym wejściem.” – jeśli narrator jest trzecioosobowy, to zazwyczaj jest wszechwiedzący. A wszechwiedzący wie, jaki znak wykonała, zatem nie używałby słowa "jakiś", gdyby wszechwiedzącym rzeczywiście był. Jeśli nie chcesz owego znaku ujawniać, to po prostu powiedz "tajemniczy" albo coś takiego, ale nie baw się w "jakisie", jednocześnie próbując mi wmówić wszechwiedzę narratora. (r. 5)
* „Yuri uniosła brew ku górze [...]” – bo miala talent i potrafiła też unosić je ku dołowi, kiedy miała na to ochotę. (r. 5)
* „wyznała, zmuszając się do zachowania pokerowej twarzy, choć tak naprawdę miała ochotę tupnąć nogą i naburmuszyć swoje policzki [...]” – naburmuszyć to możemy się, ale nie policzki. (r. 6)
* „podzieliła się z nim bystrą anegdotą [...]” – kochana, sprawdź sobie, proszę, znaczenie słowa „anegdota”, bo zapewniam, że tej sytuacji nie powinno go być. (r. 6)
* „[...] która bardzo szybko wspinała się po drabinie kariery. W dół.” – wspinamy się w górę, w dół schodzimy. (r. 6)
* „Wybacz, Boże, jestem złym dzieckiem – stwierdził rezolutnie [...]” – dziewczyno, słownik doprawdy nie gryzie! „Rezolutny” znaczy „zaradny i śmiały w kontaktach z ludźm”. Skąd Ci się w ogóle wzięło, aby to wstawić właśnie tu? Pytam, bo próbuję zrozumieć Twój tok rozumowania. (r. 7)
* „[...] choć równie dobrze mógł być to tylko wymysł jego wyobraźni tudzież podmuch silniejszego wiatru, który odbił się szturmem od cegieł.” – słowo „tudzież” jest równoważne spójnikowi "i", nie "lub". (r. 7)
* „[...] odpowiedział monotonicznie, nie zaszczycając ją nawet spojrzeniem.” – monotonicznie? Jesteś pewna że nie, a bo ja wiem, monotonnie? Bo monotoniczny to jest chyba tylko ciąg monotoniczny, a to z kolei pojęcie matematyczne. (r. 7)

B. Logika
Przede wszystkim debilizmy oraz konkrety wynikające z mankamentów przy kreacji świata.
* „Tak bezsilna, kiedy przez jej ciało przeszła silna fala ciepła, a już po chwili konała w agonii, paląc się żywcem. Tak jak pali się drewno w kominku.” – ciało ludzkie nie pali się tak łatwo, jeśli nie ma pomocy (nie jest polane czymś łatwopalnym). Tymczasem porównujesz ten proces do palenia się drewna w kominku. Drewno pali się o wiele łatwiej od ludzi, a i z całego opisu wynika, jakoby kobieta po prostu padła, ogień ją dopadł, a ona się zajęła. Nie jej ubranie, nie włosy, ale właśnie ona, jej ciało i skóra. Do przeredagowania. (prolog)
* „Chodził na wykłady z zasady, łapał powietrze do kieszeni i żył uniesieniem wiatru.” – chyba raczej chodził, żeby go nie oblali i/lub wylali za nieobecność, albowiem w Japonii obecność na zajęciach liczy się do zaliczenia semestru/roku. (r. 1)
* „Zmierzwił  wierzchem dłoni włosy, siadając na łóżku.” – wierzchem dłoni? To dość... niecodzienny sposób. Większość używa po temu spodu dłoni. (r. 1)
* „- Ej, tu nie wolno palić! – Dai krzyknął w jego kierunku, widząc tylko zarys sylwetki na tle ciemności nocy.” – taki brak grzeczności w stosunku do obcego wychodzący z ust Japończyka, nawet i młodego? Nie, to nie jest wiarygodne. Japończycy naprawdę bardzo dbają o to, co inni o nich pomyślą pod względem kultury osobistej i takie zawołanie "Ej!" zamiast np. "Przepraszam, ale..." jest uznawane za bardzo niegrzeczne i przez to niespotykane. (r. 1)
* „Nie hamując już strumieni łez napływających mu do oczu, zabrawszy próbówki wbiegł do otwartej windy [...]” – albo z niego bardzo głupi dzieciak, albo nie słuchał uważnie, jak go instruowali, co się robi w przypadku trzęsienia ziemi. A jedną z rzeczy których się NIE robi jest używanie windy. Skąd mały miał wiedzieć, czy zaraz nie nadejdą wstrząsy wtórne? (r. 3)
* „Upadł w kałużę, puszczając do ust powietrze z głuchym świstem.” – puszczanie powietrza DO ust podczas upadku? Pierwsze słyszę o takich dziwactwach. Upadając, każdy powietrze wypuszcza z ust, to nie jest kontrolowane. (r. 3)
* „[...] a ten, nie zdążając umknąć, padł trupem, wykrwawiając się na śmierć.” – to albo padł trupem, albo wykrwawiał się na śmierć. Nie każdy wykrwawiający się na śmierć pada, a jak już ktoś jest trupem, to się wykrwawia tak po prostu, nie na śmierć. (r. 3)
* „Miał ochotę go upiec i wyrzucić do fosy [...]” – do fosy? O, ciekawam, gdzie takową w dzisiejszych czasach by znalazł. (r. 4)
* „Wypuścił z dłoni karty tarota i puścił się biegiem.” – a skąd mu się te karty tarota w dłoniach wzięły? Była wcześniej mowa o kartce (co nie jest synonimem karty), ale o niczym innym. (r. 4)
* „Pająk zaczął wiercić się z bólu, zaś przez jego ciało przechodziły niepohamowane dreszcze.” – czy w takiej sytuacji, walcząc z niechybną śmiercią, pająkiem nie powinny przypadkiem targać spazmy zamiast dreszczy? (r. 5)
* „Nie śpij, do cholery, bo cię okradną – zawyrokowała.” – takie powiedzenie działa w Polsce, ale nijak nie jesteś w stanie go wcisnąć w tło (ponoć) japońskie. W Japonii możesz zostawić walizkę na środku ulicy, a ludzie co najwyżej odniosą ją na najbliższy posterunek policji. Tak samo z portfelami. I torebkami. I biletami miesięcznymi. I nie mówię tego, bo tak słyszałam - wiem z autopsji. Zatem nie wmówisz mi, że jakikolwiek Japończyk powiedziałby "nie śpij, bo cię okradną" w sposób naturalny, bo zdecydowana większość z nich zwyczajnie by tego nie zrozumiała. (r. 5)
* „- Umiem, tylko muszę sobie przypomnieć – na wszelkich wypadek przeliterowała ostatnie słowo [...]” – „przypomnieć” nie jest najwygodniejszym słowem do literowania. Czy nie naturalnie byłoby, gdyby je powiedziała z naciskiem albo przesylabizowała? (r. 6)
* „[...] i nie zawsze wykazywała zdolności sadystyczne.” – od kiedy to sadyzm zalicza się do zdolności? (r. 6)
* „- Uznajcie to za mają zachciankę, o – odparł uroczyście [...] Po chwili, wydrążywszy dziurę w podłodze, runęli obydwoje na parter razem z kawałkiem drewna.” – pistolet to nie karabin maszynowy. Zanim Yukari stworzyłby jakikolwiek podest, na którym opadłby na parter wraz ze swoją kumpelą, Narita zdążyłaby mu coś swoim mieczem odrąbać. A pamiętaj, że przy pistolecie jedno pociągnięcie za spust równa się jeden strzał i trzymanie na spuście palca nic nie da. Innymi słowy, ta scenka kupy się nijak nie trzyma, logice pomachała z ekspresowego pociągu na pożegnanie, a Ty zostałaś z fragmentem tekstu, który nie świadczy o Twoim logicznym myśleniu najlepiej. (r. 6)
* „Zmierzyła Junko krótkim spojrzeniem i uśmiechnęła się uroczo, wyjmującą ją i Daichiego, tak bezszelestnie jak delikatny podmuch wiosennego wietrzyka.” – to zdanie nie ma ani krztyny sensu. (r. 6)
* „Po ciele młodej Yukari przeszedł delikatny dreszcz i przełknęła cicho silne, zaciskając dłonie w pięść.” – to jest pierwszy raz, kiedy określasz Junko po nazwisku. Dotychczas jedynym Yukari był Yukari, który gra Naricie na nerwach i szuka jakichś manuskryptów z Oharą (którą, notabene, nazwałaś dopiero pod koniec rozdziału szóstego, mimo iż pojawiła się już na początku piątego, a nie zapominaj, iż na tej pozornie niewielkiej przestrzeni wiele się wydarzyło – tak, to jest sugestia). Zapomnij o podstronie – Twój tekst ma się bronić sam, a w tej właśnie chwili nie broni się wcale. Napraw jakoś ten błąd. (r. 6)
* „Nie był kolekcjonerem ludzkich emocji, mimo, że śmierć zapukała w jego progi kilka razy w życiu.” – a co ma piernik do wiatraka? (r. 7)
* „[...] zaczerwienione oczy wykazywały tyle skruchy, ile nieboszczyk w kostnicy.” – a ile dokładnie skruchy wyrażają oczy nieboszczyka w kostnicy? Nie wiem, nigdy nie byłam w kostnicy, a nieboszczyka widziałam w życiu wyłącznie jednego. Próbuję zrozumieć przesłanie tego porównania. (r. 7)

§ Oryginalność
Póki co jest zbyt mało tekstu, bym mogła cokolwiek stwierdzić z większą pewnością, a i nie jestem wierną czytelniczką tekstów o podobnej tematyce, aby móc się w miarę obiektywnie wypowiedzieć, zatem powstrzymam się od komentarza w tej kwestii.

§ Inne
Twoje tłumaczenie cytatu z piosenki A-Ce-piorun-De-Ce, zespołu znanego też jako AC/DC, jest niepoprawne. „Nie zaoszczędzę żadnego życia”? Zaoszczędzić możemy pieniądze, czyjeś życie możemy oszczędzić. Zatem tłumaczenie powinno brzmieć „Nie oszczędzę żadnego życia” albo nawet „Nie oszczędzę ni życia”, jeśli ktoś chciałby pójść w poetyckość. To tyle w kwestii mojego językowo-tłumaczeniowego wymądrzania się.
Cytatom (a przynajmniej zgaduję, że to cytaty), które umieszczasz na początku każdego rozdziału, brakuje źródeł. Dopisz je, bo raz że ich brak rozbudza ciekawość, a dwa – to niegrzeczne i sugeruje, jakobyś chciała sobie przywłaszczyć cudzą robotę, a nie wyglądasz mi na ten typ człowieka.
Niektóre linki w spisie treści otwierają się w nowej, a inne w tej samej karcie. Zdecyduj się na jedno rozwiązanie, proszę.
Nie widzę jakiegokolwiek celu dla tych czerwonych numerków w prologu. Numerki może i bym jeszcze zrozumiała (chociaż osobiście uważam, iż w takich sytuacjach numeracja rzymska sprawdza się o wiele lepiej), ale dlaczego niby są czerwone?
Nie każdy uznaje to za coś potrzebnego, ale być może warto skrobnąć kilka słów na podstronę o autorce czyli o Tobie? Czytelnicy naprawdę lubią wiedzieć, kim jest osoba po drugiej stronie kabla i między innymi dzięki temu blogi są tak popularne – w końcu autora powieści, której ładne wydanie czytali, nie zawsze mogą poznać od tej „bardziej ludzkiej” strony ani porozmawiać. Tak, wiem, że klikając w Twój link, znajdziemy jakiś opis Ciebie, lecz moim zdaniem jest on bardzo ogólnikowy i mówi nam w sumie tyle co nic. Przemyśl sobie całą sprawę i nad kwestią podstrony o sobie podumaj czas jakiś. Bo, jak wiele innych podstron, jest to tylko dodatek i tylko Ty możesz ocenić, na ile uznasz podobny dodatek za godny wstawienia lub nie.

§ Podsumowanie
Kurczę, ocena na ponad sześć tysięcy słów (dokładnie sześć tysięcy i sześć)! Chyba, pomimo przerwy, nadal trzymam formę. ;) Mam nadzieję, że nie zagadałam Cię na śmierć i że żyjesz, albowiem nadszedł czas na wyrok. *bierze łyk wody na oczyszczenie gardła* Na mocy prawa przyznanego mi przez Internet, ja, Przysięgła Chiyo, uznaję Twego bloga za winnego i skazuję go na DZIESIĘĆ LAT W ZAWIESZENIU.
Droga Kanako, Twój tekst ma potencjał. Masz zgrabny pomysł, który, niestety, niknie przy wszelakich błędach, przy stylu który mógłby być o wiele lepszy, przy nieistniejącej kreacji świata, przy bohaterach którzy nie rozwinęli w pełni skrzydeł. Widać, że o swój tekst dbasz i że Ci na nim zależy, a to pierwszy krok do sukcesu. Skup się na tym, co omówiłam wyżej, z naciskiem na styl oraz opisy, gdyż na tym opiera się cała reszta. Pisz i poprawiaj w nieskończoność, jeśli tego będzie wymagać sytuacja, bo w końcu nic Cię nie goni. Daj sobie, a także swojej becie, czas, abyście we dwie mogły opublikować na Twoim blogu tekst, z którego obydwie byłybyście dumne. Wierzę, że jeśli się odpowiednio przyłożysz i włożysz w to serce, to zmiany będą naprawdę duże i zauważalne, i przede wszystkim na lepsze. Tym bardziej iż są już wakacje, w trakcie których łatwiej znaleźć czas na takie rzeczy (w ostateczności tekst można wydrukować i zabrać ze sobą wraz z paroma długopisami).
Życzę Ci powodzenia w dalszym pisaniu (i poprawianiu) i pozdrawiam wszystkich ciepło,

Chiyo

33 komentarze:

  1. Nie mam zamiaru wyprowadzać cię z błędu, bo nieco brakowało mi twoich oceń i, przyznam szczerze, nie spodziewałam się, że moja będzie pierwsza po twojej długiej przerwie. Jednakże nie jestem rozczarowana, bo ocena jak zwykle grzeszy jakością i za to jestem niezmiennie wdzięczna :)

    Ściśle mówiąc, Osaka, Kobe i Kioto (moje oczko w głowie), jednakże to ostatnie pojawi się w drugiej części opowiadania :)

    Muszę przyznać, ze do ciebie zgłaszam się po raz drugi (oczywiście z innym blogiem) i po raz drugi usłyszałam coś całkowicie innego, co mnie martwi i cieszy jednocześnie, ale chyba jednak bardziej martwi.
    Bo o ile przedtem byłaś nawet pozytywnie nastawiona do stylu, teraz odnalazłeś wiele zgrzytów, a teoretycznie, przez tak długi okres czasu, powinien się poprawić a nie iść w dół. No cóż, to świadczy tylko o tym, że muszę porządnie nad nim pracować :)

    Sama nie wiem, co powinnam powiedzieć, bo właściwie wszystko, co napisałaś wyżej to najszczersza prawda. I bądź pewna, że każdą radę z osobna przyjmuje do siebie i póki wakacje jeszcze młode, mam zamiar zadbać plastycznie o poprzednie i następne rozdziały, wzbogacić je o opisy miejsc, jak i zarówno wygląd bohaterów. Nie mówiąc o pracy nad szykiem zdań i błędami.

    Uff, komentarz tak lichy, a ocena tak syta. Przepraszam i dziękuję za poświecenie czasu i całokształt :)

    Pozdrawiam,

    Kanako.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, lubię się trzymać kolejki, mam wrażenie, że jej trzymanie się jest bardziej sprawiedliwe niż skakanie po tych najkrótszych czy najciekawiej wyglądających blogach. Więc tu Twoje przeczucia okazały się jak najbardziej słuszne.

      Jeśli Cię oceniałam wcześniej, to nawet lepiej że nie wiedziałam. Podeszłam do oceny bez żadnych uprzedzeń. A co oceniałam wcześniej?
      Wiesz, chyba nie ma zasady, że dużo pisania koniecznie nasz styl poprawi. To raz. A dwa - Twój styl w "Dyktatorze" nie jest zły - być może trochę za bardzo skupiłam się na uwagach i nie podkreśliłam tego dostatecznie. Nie jest zły, ale kiedy styl nie jest zły, a coś ciągnie go w dół, to aż się człowiekowi trochę serce ściska, że tu tyle potencjału, a ten leży sobie niewykorzystany, bo ma kamień zawieszony u szyi.

      Czy najszczersza prawda, to już nie mnie oceniać. Skłaniałabym się raczej ku stwierdzeniu, iż w ocenie zawarłam moją prawdę. ;) Niemniej jednak cieszy mnie, że zamierzasz wziąć sobie rady do serca i nad "Dyktatorem" pracować, bo napradę powinnaś. Ten tekst może być naprawdę CZYMŚ, jeśli mu poświęcisz dość uwagi.

      Ech, nie przepraszaj. Dopóki nie ograniczasz się do tak często widywanego na ocenialniach "Dzięki za ocenę. Pozdrawiam [podpis]" i dopóki widzę, że moja praca nie poszła na marne, to jestem zadowolona, naprawdę. :)

      Pozdrawiam również,

      Usuń
    2. To ja może dodam, że musisz pamiętać, że Oceniający też (czasem ;) ) się "wyrabiają". Rozwijają się, zaczynają dostrzegać więcej aspektu stylu. To, że ocena Twojego stylu jest teraz gorsza, niekoniecznie znaczy, że się pogorszyło - ot, jest bardziej wnikliwa, wymagająca. Tak, jak z każdą przeczytaną książką oczekujemy więcej...

      Pozdrawiam,
      Morri :)

      Usuń
    3. Też prawda. Jak czasem wspomnę swoje pierwsze oceny czy twory i porównuję z tym, co zauważam teraz, to się trochę wstydzę, że nie mogłam od razu ludziom dawać takich wnikliwych ocen i nie mogłam tak dokładnie własnych tekstów poprawiać.

      Usuń
  2. Małe pytanie: jak zrobić szeroką listę? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gadżetem html: http://bloggerstop.net/2009/01/drop-down-menu-widget-for.html?showComment=1338906008921#c8858053183089418335

      Usuń
    2. Dziękuję baaaaaaardzo! :D

      Usuń
  3. A ja zainteresowałam się faktem, że dialogi należy rozpoczynać i kończyć od długiej kreski. Nigdy bym na to nie wpadła, bo za bardzo polegałam na "mądrości" worda i sądziłam, że jego automatyka jest tak zaprogramowana, żeby było dobrze. Próbowałam zrobić długą kreskę ale mi nie wychodzi, automatycznie dodaje się tylko na zakończenie, ale z przodu...hm... doradzisz mi jak dać długie kreski? Będę wdzięczna! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Półpauzę otrzymujesz dzięki kombinacji "ctrl" + "-", a pauzę - "ctrl" + "alt" + "-". Przy czym "-" wstukujesz na klawiaturze numerycznej.

      Usuń
    2. Prościej autokorektą.

      Usuń
  4. Wy nawet nie wiecie jak się cieszę na każdą nową rozprawę c:

    OdpowiedzUsuń
  5. WoW... ale rozpisana ta ocena. Najdłuższa jaką widziałam, albo raczej: czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Sprawa do Miękko: niestety, nie mogę otworzyć Twojej korekty. Otwierałam ją już po ocenie, ale też wyświetlało mi się, że muszę za jakieś pierdy płacić. Może wysłałabyś mi ją na maila? m.haranczuk [ małpa ] gmail.com. Z góry dzięki :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Ziutencjo!
    Piszesz, że fantasy oceniać nie będziesz - czy to decyzja ostateczna i niepodważalna? Bardzo mi zależy, byś to właśnie Ty oceniła moje opowiadanie, a to niestety zawiera rusałki, gnomy, syrenki i inne takie stworzonka, acz robią raczej za element krajobrazu, niż szczególnie istotny element fabuły. W każdym razie, zostawiam link - daj znać, czy się podejmiesz!
    http://szkolny-klub-zloczyncow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przejrzałam pobieżnie, co Twoje i okazało się, że nie, to nie jest najwyraźniej decyzja ostateczna i niepodważalna, skoro jestem gotowa ocenić twoje cacko ;)

      Swoją drogą - ciekawam, skąd ta chęć oceny akurat u mnie? Krótka kolejka? xD

      Usuń
    2. Szczerze przyznam, że to też na pewno działało na plus. xD
      Ale najbardziej przemówił do mnie drugi akapit w Twojej charakterystyce, bo jeżeli o treść chodzi, wszyscy oceniający mnie chwalą, a ewentualnie ganią i radzą w kwestiach graficzno-kosmetycznych, a takowe akurat mnie zbytnio nie interesują. Jesteś też jedyną oceniającą, która lubi oceniać humoreski, a akurat SKZ pisałam pod tym kątem, więc... :D

      Usuń
  8. Waszą stronę znalazłam dopiero dziś. Oceny bardzo mi się podobają, ale zastanawia mnie jedna rzecz. Z tego jak przeglądałam opisy oceniających, nikt nie zajmuje się fandomem anime&mang czy yaoi. Nie chcecie zainwestować w oceniającego, który zajmowałby się właśnie tą dziedziną? Jest naprawdę mnóstwo świetnych fanfików, które niczym nie odbiegają od opowiadań. Mam wrażenie, że potraktowaliście świat a&m po macoszemu.
    Pisanie zgodnie z kanonem jest równie trudne, co tworzenie własnego świata. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że wymaga nawet więcej umiejętności i kunsztu pisarskiego. Każdy potrafi stworzyć mniej lub bardziej udaną postać, nie każdy potrafi wczuć się w bohatera, który nie jest nasz. Stworzenie go na nowo wcale nie jest takie proste, jak się wydaje. Twórcy fanfików są równie dobrzy, co autorzy opowiadań.
    Przemyślcie tę kwestię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liv i Eris zajmują się ocenianiem fanficków do mangi i anime. To że nie wymieniają konkretnie, że się tym zajmą, nie znaczy, iż się nie zajmą. Ja sama oceniłam parę mangowych fanficków, jeszcze na Onecie, ale niewiele jest zgłaszających się do ocen fanfickowców, którzy pisaliby w kanonach, które znam. Zresztą, jak zawsze i wszędzie chyba, jeśli ktoś nie jest pewien, zawsze można zostawić komentarz i zapytać, czy ktoś by się podjął. Chociaż jeśli tacy ludzie rezygnują nawet ze zgłaszania się, bo im nie wyłuszczono specjalnie, że oceniający A weźmie gatunek X (bo napisanie "oceniam wszystko oprócz W, Y i Z" nie jest wystarczającą wskazówką, iż X na tej liście nie ma), to po czyjej stronie tak naprawdę leży wina i która strona traci?

      Usuń
  9. Chiyo, to kwestia reklamy. Wy jesteście firmą oferującą swoje usługi, blogerzy są klientami. Która strona straci? Ktoś kto zrezygnuje pójdzie do konkurencji. Skutkiem czego możesz pozbyć się problemu nieprzespanej nocy przez grafomanię jakiegoś blogera, ale i możesz pozbawić się możliwości przeczytania czegoś naprawdę wartościowego.
    Moim zdaniem wszystko powinno być dostatecznie jasno powiedziane, żeby potencjalny bloger chcący oddać swój tekst do oceny, nie musiał pytać o rzeczy podstawowe. Któryś z oceniających powinien napisać: "mogę oceniać fanfiki z m&a, znam kilka, kilkanaście tytułów...", przynajmniej tych najpopularniejszych, które cieszą się największą popularnością wśród twórców ff.
    Oddając swój tekst do oceny chciałabym, żeby oceniający orientował się w fandomie, w którym piszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Twój punkt widzenia, ale nadal nie widzę potrzeby, aby oceniający koniecznie precyzował wszystko, co zamierza oceniać czy też nie. Bo wedle tej logiki, tracą też osoby piszące, na przykład, opowiadania historyczne, których też nikt konkretnie nie wymienia, podobnie jak twórcy fanficków do co niektórych seriali, a także parę innych gatunków, które blogerzy tworzą i chętnie poddaliby ocenie. Wychodzę z założenia, iż potencjalny oceniany nie jest głupi, zatem jeśli przeczyta "oceniam wszystko" albo "nie oceniam A, B i C" (w której to liście nie ma jego gatunku/kanonu), to zrozumie, iż może się zgłosić. Jeśli akurat oceniający owego kanonu nie zna, to wtedy ups, wina oceniającego, bo wie, iż nie zna, a nie wspomniał - wyniesie z tego wniosek i skoryguje swój opis. Jeśli petent ma wątpliwości, do kogo się zgłosić i czy ktoś się zna, nikt go o zapytanie nie zje, a czasem może być lepiej zapytać "Czy ktoś oceniłby to?" i zobaczyć, czy znalazłby się ktoś kompetentny i chętny. W swojej sporo ponad trzyletniej historii Ława ma na koncie przynajmniej kilka (jeśli nie kilkanaście, musiałabym policzyć) ocen fanficków do mangi/anime, z czego najwyżej oceniony otrzymał odroczenie wyroku. Nigdy nie było na Ławie względem nich dyskryminacji, a że ponad połowa załogi jest tu od lat, z czego trójka od samego początku, to nie zakładam, aby coś się w tej kwestii zmieniło. Jeśli jacyś poszczególni Przysięgli czują potrzebę zedytowania swojego opisu, aby uwzględnić konkretne fandomy, które ocenią (lub też i nie), to ich wolna wola, ale nie widzę powodu, aby im coś podobnego narzucić, bo nie widzę w tym sensu. Wierzę w inteligencję twórców blogowych opowiadań (wszelkiego rodzaju, nie tylko fanficków), więc wierzę, że zrozumieją, iż nikt ich stąd nie wygania, a kiedy przychodzi pora rozsyłania ławowych spamów, to dyskryminacji również nie ma i zostawiam je, gdzie trafię, bez względu na gatunek tekstu. Innymi słowy: nikt twóców fanficków do mangi/anime nie wygania ani nie deprecjonuje, ich teksty i zgłoszenia są mile widziane. Że się nie zgłaszają lub też że takich osób zgłasza się na Ławie mniej niż innych - to osobna sprawa, która może mieć źródło wszędzie, nie tylko w braku informacji napisanej czarno na białym, że oceniający X oceni gatunek/fandom Y. I nie przeczę, że są w sieci fanficki genialnie jak i denne, sama miałam okazję przeczytać okazy z obu kategorii, a także tych pośrednich. Podobnie jak z każdym innym rodzaje twórczości.
      A tak z innej strony, jakkolwiek zgadzam się, że oceniający i oceniani działają na zasadzie firma-klient, nie uważam, aby "pójście do konkurencji" było aż tak złe, jak to malujesz. Ocenialnie nie walczą między sobą o to, kto oceni więcej, kto otrzyma więcej zgłoszeń, kto dostanie więcej przychylnych komentarzy. A przynajmniej Ława z nikim w podobne szranki nie staje. Każda ocenialnia dba, aby jej oceniający dawali z siebie jak najwięcej, ale to nie jest usługa na miarę dostawcy prądu. Prąd może nam dostarczać firma A lub firma B, ale nigdy obydwie naraz, podczas gdy jeden blog ocenić może dowolna ilość ocenialni. Jeśli ktoś decyduje się iść po ocenę gdzieś indziej, to nie musi to być wyłącznie dlatego, iż dana ocenialnia nie posiada osób chętnych/kompetentnych do oceny bloga o treści (chyba że mówimy o treści w stylu proza vs pamiętniki, to wtedy tak, wtedy któraś ocenialnia na pewno zyskuje). Wydaje mi się, iż o wiele częściej petenci uznają, że dana ocenialnia zwyczajnie nie dam im w ocenie tego, czego oczekują, co może być zarówno rzetelną opinią, jak i szybką reklamą czy darmową betą - różni są blogerzy, różne są ocenialnie i różni oceniający.

      Usuń
  10. Tak, masz rację. Chyba zaglądałam na złe ocenialnie, na których, z tego co zaobserwowałam, raczej nikt nie pytał oceniających o cokolwiek, było to w złym tonie. Poszperam po ocenialniach, które macie w linkach. Muszę nałożyć poprawkę na swoją definicję ocenialni:) Dziękuję za wyczerpującą i uprzejmą odpowiedź, przepraszam za zamieszanie, które wywołałam. A na ocenę z najwyższą notą do fanfika mangi i anime na pewno zajrzę.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przepraszaj, bo absolutnie nie masz za co. Każdy ma prawo do swoich poglądów, a jeśli te poglądy rozpoczynają dyskusję, to chyba tym lepiej. Kto wie, a nuż dzięki niej zainspirowałyśmy jakichś oceniających do zmiany swoich opisów lub potencjalnych ocenianych do szukania i/lub zadawania pytań?
      A co do ocenialni, to nie ograniczaj się tylko do tego, co promuje Ława (bo nie ukrywam, że od dawna tego wypisu nie uaktualniałam, ponieważ nie chciało mi się dokładnie czytać ocen na innych ocenialniach). Polecam przejrzeć listę na Katalogu Ocenialni. Może się to okazać też o tyle wygodniejsze, że mają podstronę z preferencjami wszystkich oceniających na ocenialniach będących w spisie Katalogu, więc możesz szybko sprawdzić, kto ocenia kanon, o który Ci chodzi, a potem tylko sprawdzić, czy ów oceniający pisze oceny, które by Cię zadowoliły.
      Ciekawi mnie tylko jedno: jaką miałaś pierwotnie definicję ocenialni, że teraz mówisz, iż musisz na nią nałożyć poprawkę? Zawsze mi się wydawało, że definicja ocenialni zawarta jest już w samym słowie "ocenialnia". ;)
      Pozdrawiam również,

      Usuń
    2. Chodziło mi głównie o moje pojęcie o oceniających. Wcześniej (wcześniej oczywiście w tym kontekście, że nie spotkałam waszej ocenialni)widziałam, jak ludzie po prostu zgłaszali się do oceniających. Nigdy nie spotkałam się z tym, że wdawali się oni z nimi w jakąś dyskusję, pytali o cokolwiek. Relacja między nimi była bardzo ograniczona i myślałam, że właśnie tak powinno być. A tak przy okazji, niesamowicie podoba mi się to, że nie przyznajecie punktów. Ocena jest opisowa, przez co moim zdanie bardziej sprawiedliwa. To taka nawiasem mówiąc, bo musiałam was za to pochwalić.
      Dziękuję za polecenie strony, na pewno tam zajrzę. I powodzenia w dalszej działalności ocenialni :)

      Usuń
    3. A dziękuję. Również preferuję oceny niepunktowe - chyba że ocenialnia ma naprawdę, ale to naprawdę rozsądny podział punktów. Tego jednak nie zdarza mi się widywać często. Chociaż może to ja mam spaczone pojęcie tego, jaki powinien być rozsądny podział punktów? (Tak kiedyś rozmyślałam nad tym, jak podzieliłabym punkty na Ławie, gdybyśmy punktowe oceny oferowali. Wyszło mi z tego, o ile dobrze pamiętam, jakieś 175 do uzyskania w sumie, z czego 100 do uzyskania w paragrafie Treść, 25 przy Bohaterach i 40 za Poprawność. Chociaż podziału granic pomiędzy wyrokami względem punktów już nie pamiętam. Ale i tak oceny opisowe uważam za sprawiedliwsze, bo jakakolwiek punktacja reprezentuje poglądy tworzącej je osoby, pokazuje, co owa osoba uważa za ważne, co za ważniejsze, a co za nieistotne. A inni oceniający muszą się do tej punktacji dostosować, bez względu na ich poglądy. Tymczasem w ocenie opisowej jest miejsce i na rzetelną ocenę wszystkich punktów, i na poglądy oceniającego, a także nie można staranniej dobrać najlepszy wyrok, zatem zero nadrabiania punktami za ładny szablon ani nic takiego).

      Usuń
  11. Droga Chiyo, mam do Ciebie pytanie: czy istnieje jakaś możliwość przeczytania wcześniejszych ocen Ławy? Bardzo lubię czytać Wasze oceny i byłam na Waszym poprzednim blogu, ale tam już ich nie ma. Czy zostaną jeszcze udostępnione?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakładka "Ocenieni" -> link do poprzednich ocenionych. Odniesie Cię to do onetowej Ławy, gdzie, na podstronie z ocenionymi, pod numerami rozpraw są do nich linki.

      Usuń
  12. Przepraszam, ja z takim zapytaniem: Liv jeszcze ocenia na Ławie?

    OdpowiedzUsuń
  13. Ocenia. Od razu na starcie (chociaż w sumie nie wiem jaka sprawa) mówię że nie było mnie wieki, bo od zeszłego września żyję na pożyczonych godzinach, i trochę mi to wszystko wychodzi bokiem. Jeśli chodzi o kolejkę - będę się z nią rozprawiać jeszcze w sierpniu, po pracy - jeśli ktoś chce, zapraszam do przenosin do innych przysięgłych, bo nie ukrywam, wasza cierpliwość mogła być nadszarpnięta już dawno. Jeśli chodzi o nowe zgłoszenie - od serca odradzam, bo o ile, powiedzmy, pięć blogów ocenić mogę jeszcze w te wakacje, o tyle następne będą z pewnością czekać do września.

    OdpowiedzUsuń