Dzień dobry, tu Miękko ze
świeżutką, pachnącą oceną Surowicy. Na salę rozpraw zapraszam suszaka.
§ Pierwsze wrażenie
W zasadzie to takie trochę
drugie, bo całkiem niedawno szukałam czegoś do czytania na blogspocie i właśnie
na „Szepty” natrafiłam. Ale odłożyłam je na później, więc już co do treści będę
miała całkiem świeże oko.
A. Adres
Ładnie brzmiący, przy okazji
pozbawiony polskich znaków, co ładnie wygląda w pasku adresu. Od razu, w
zasadzie, można się zorientować, że tematyka bloga nie jest do końca
współczesna, to dobrze, dobrze. Sama „Surowica” też brzmi ciekawie. Zastanawiam
się w jaki sposób opowiadanie będzie nawiązywało do tytułu.
B. Grafika
Szablon wygląda estetycznie,
czcionki są czytelne, choć ten turkusowy, morski kolor trochę za bardzo
kontrastuje z tłem, przez co trzeba się nieco skupić, żeby rozczytać słowa nim
zaznaczone (tylko w tym fragmencie z podstronami, bo i czcionka jest wtedy
mała, i w dodatku pogrubiona). Podstrony wplecione we fragment tekstu – całkiem
pomysłowe choć średnio praktyczne, trzeba najeżdżać na każdy link i czytać jego
rozwinięcie, żeby wiedzieć, w co się wchodzi. W zasadzie cytat powinien być
ujęty w cudzysłów.
Kolorystyka się nie gryzie,
wszystko ładnie nawiązuje do obrazków w nagłówku, ale muszę dodać, że szablon
na Onecie podoba mi się bardziej.
Wielkie brawa za dopracowane i
poukładane podstrony, robią naprawdę świetne wrażenie.
(SCREEN)
§ Treść
A. Fabuła
Mamy opowiadanie historyczne,
toczące się w latach dwudziestych, trzydziestych (na razie). Główną bohaterką
jest dziewczynka, w której życiu pojawia się pewien tajemniczy on i wszystko
zaczyna się komplikować. To taki bardzo uproszczony skrót, który rozwija się w
przemyślaną akcję toczącą się na wielu płaszczyznach. Głównym wątkiem jest
tutaj tajemnica Iwana, choć na równi z nim traktowane jest życie bieżące
Emilki, w którym ciągle dzieje się coś ciekawego (często właśnie w związku ze
wspomnianym mężczyzną).
Dbasz, droga Autorko, o to, żeby
czytelnicy się nie nudzili, ale jednocześnie, żeby nie domyślili się niczego
przedwcześnie. Dajesz pewną ilość wskazówek, pozwalasz trochę pogłówkować i
nawet odkryć jakieś drobiazgi, ale prawdziwe tajemnice zatrzymujesz dla siebie.
Bardzo dobrze, zwłaszcza, że znajdujemy się dopiero po ósmym rozdziale co, jak
się domyślam, nie jest nawet półmetkiem całości.
Bardzo dobrze panujesz nad
napięciem, mimo, że nie stosujesz najprostszego zabiegu skracania zdań.
Uzyskujesz to w inny sposób – mocno personalizujesz narratora pod Emilkę, która
jest niezwykle uczuciowa i jej emocje z łatwością udzielają się czytelnikowi.
Radzisz też sobie świetnie z
wiązaniem poszczególnych zdarzeń, dzięki czemu akcja jest płynna i nie
pojawiają się zgrzyty czy nierówne elementy. Drobniejsze wątki rozwiązujesz na
bieżąco, nie zapominając o niczym i powoli, ale konsekwentnie realizujesz też
ten główny. Porządek czasowy jest w porządku, nie zdarza Ci się robić nagłych,
niewyjaśnionych przeskoków, wszystko wypada naturalnie i jest zgodne z
logicznym ciągiem przyczynowo-skutkowym. Dłuższe odstępy są bardzo dobrze
zamaskowane, ładnie budujesz ciągłość, ale potrafisz też odpowiednio uwypuklić
zmiany.
Raczej nie zdarza Ci się
umieszczać elementów niepotrzebnych, nie widać też żadnych śladów fabuły
pretekstowej, każde wydarzenie jest umotywowane, uzasadnione i na tym polu w
zasadzie nie da się opowiadaniu niczego zarzucić.
Dobrze też radzisz sobie z
dekoncentracją czy rozluźnieniem głównego wątku, pozwalasz czytelnikowi
odpocząć, zapomnieć, by nagle – ni z tego ni z owego – zaskoczyć. Bardzo się to
chwali, bo przy okazji powtarzasz pewne fakty niby mimochodem, ale w ten sposób
utrwalasz je czytelnikowi, w związku z czym, kiedy już dochodzi do zwrotu
(powraca Iwan) czytelnicy doskonale pamiętają w jakich okolicznościach widziany
był po raz ostatni i co łączyło go z wydarzeniami rozgrywającymi się w międzyczasie.
Także o ile sam główny temat jest
już czytelnikom dobrze znany z innych dzieł, o tyle bardzo dobrze radzisz sobie
z poprowadzeniem go w sposób solidny i może nie odbiegający od schematów, ale
naprawdę intrygujący.
B. Opisy i dialogi
Najpierw opowiemy sobie o opisach. Jest ich u Ciebie bardzo dużo,
w znakomitej większości rozdziałów przeważają nad dialogami. Możesz się na
szczęście pochwalić zdolnością poprowadzenia ich w sposób zazwyczaj na tyle
zajmujący, by czytelnik nie przeskakiwał ich z ciężkim westchnieniem. Bardzo
dobrze budujesz długie, napakowane określeniami zdania, które sprawiają
wrażenie ogromnego bogactwa. No właśnie, w początkowych partiach (prolog,
pierwszy rozdział, może jeszcze trochę drugi) jest aż zbyt bogato. Mnogość
przymiotników i epitetów jest zatrważająca do tego stopnia, że zdarzało mi się
czytać zdanie i już w połowie gubić się o co w nim chodziło. I nie chodzi tu o
niezwykłą konstrukcję zdań (no dobra, składnia też nie jest taka codzienna),
ale właśnie o to dookreślanie wszystkiego, nazywanie minimum trzema synonimami.
Po co, droga Autorko? Czytelnik przez to ma zamieszanie w głowie i po całym
takim rozdziale nie pamięta w zasadzie nic. Próbujesz radzić sobie z tym,
stawiając na częste powtórzenia, które mają uwypuklić elementy najważniejsze.
Tylko tutaj pojawia się problem taki, że przy znów nadmiernej ilości te biedne
powtórzenia tracą na sile i również przechodzą bez echa. Także proponowałabym
nieco okroić tekst (tak jak mówiłam – na etapach początkowych, głównie prolog)
i tym przejaskrawieniem, i uwypukleniem dysponować z nieco większym
umiarem.
Warta wspomnienia jest też dosyć
delikatna archaizacja, którą posługujesz się bardzo sprawnie, ale – znów – zbyt
duże jest jej zagęszczenie w warstwie składniowej na początku opowiadania,
przez co trudno wbić się w rytm narracji. Później czytelnik przyzwyczaja się do
tego i zaczyna to doceniać, ale myślę, że z korzyścią dla całości byłoby,
gdybyś spróbowała tę archaizację składniową (szyk przestawny) bardziej
stopniować, żeby zmniejszyć szok odbiorcy.
O, napomknę też o dialektyzacji,
która również wychodzi bardzo zgrabnie i przyczynia się do zaznaczenia różnic
między bohaterami. Tutaj należą Ci się brawa, bo potrafisz zachować umiar
i powoli opuszczasz przypisy, pozwalając czytelnikowi oswoić się z innym
sposobem mówienia i skojarzyć go z odpowiednią postacią.
No, ale od ogółu, do szczegółu.
Podzielmy sobie może opisy na kilka mniejszych, choć wciąż ogólnych, grup.
Zacznijmy od opisów bohaterów.
Najpierw opisy powierzchowności i tutaj już widzimy problem.
Zdarzyły Ci się w całych tych ośmiu rozdziałach momenty, w których pojawiały
się fantastyczne opisy wyglądu, ale generalnie wygląda na to, że wyszłaś z założenia
im mniej, tym lepiej, więc każdy na
początek dostanie jeden opis. Nieładnie, bo czytelnicy mają skłonność do
zapominania, zwłaszcza, jeżeli mówimy o tekście publikowanym na blogu, a zatem
w sporych odstępach czasowych (i tutaj przez te spore odstępy rozumiem odstępy
większe niż te, które następują między przeczytaniem jednego a drugiego
rozdziału książki – czyli kilkusekundowe, wynikające z przewrócenia strony).
Czytelnik żyje normalnie, w związku z czym jego głowę zaprząta masa rzeczy
innych niż opowiadania blogowe, a przez tydzień może się wydarzyć naprawdę
dużo. Zastanówmy się zatem czy ten wygląd bohaterów ma dla całości jakieś
znaczenie. Ano u Ciebie ma, ze względu na to, że osobowości bohaterów są bardzo
często podobne do tego, jak rzeczeni wyglądają. Czyli jeżeli pozwolisz
czytelnikowi na stworzenie sobie w głowie własnego obrazu bohatera, to straci
on na wyrazie, bo taka projekcja niekoniecznie musi pokrywać się z Twoją. Nie mówię
już nawet o przypadkach, w których taki obraz w ogóle w czytelniczej
głowie nie powstanie, w związku z czym pojawiają się problemy z polubieniem
(bądź nie) postaci, bo przecież jak można lubić coś, co praktycznie nie
istnieje.
Także tutaj naprawdę przydałyby
się jakieś drobiażdżki, przypominające o głównych elementach aparycji, coś
zupełnie prostego, żadnych długich opisów, nie, nie. Najlepiej wspomnieć
mimochodem, coś w stylu: „Emilia mocna zacisnęła wąskie wargi, celując w niego
kościstym palcem wskazującym” albo „Kiedy Antek zaciskał zęby, jeszcze bardziej
uwydatniała się jego szeroka szczęka, co nadawało mu niezwykle władczy
charakter”. I voilà.
Dalej, dalej, przejdźmy do psychiki i emocji postaci, czyli
elementu bardzo ważnego. Pod tym względem jest bardzo dobrze, zwłaszcza w
przypadku Iwana, Antka i Krzysztofa. Postawiłaś tu na trochę schematyczną
budowę, ale wychodzi to bardzo dobrze, bo sugerujesz czytelnikom jak wygląda
myślenie takich postaci, a nie musisz się nad tym rozwodzić przez pięćdziesiąt
stron. Bardzo dobrze akcentujesz momenty, w których z akcji wynikają pewne
cechy, nie zapominasz też nigdy wspomnieć o reakcji bohaterów. Brawo, brawo.
Najbardziej zgłębiona powinna być
psychika Emilki i w zasadzie jest, ale dziewczyna jest na tyle chwiejna i
raczej przezroczysta, że trochę o to trudno. Nie mówię, że to źle – miałaś do
wyboru mocną główną bohaterkę i zawężenie akcji, wtedy narracja musiałaby być
poprowadzona trochę inaczej, a bohaterkę bardziej przezroczystą, ale dzięki
temu nieprzewidywalną i zdolną zrobić wiele. Twoja Emilka może kogoś śledzić,
podsłuchiwać, uwodzić, kłócić się, milczeć, płakać, kłamać i wpadać w euforię, i
wszystko wypadnie naturalnie.
Bardzo dobry jest Iwan, głównie
ze względu na to, o dziwo, że zaznaczasz niekonsekwencje w jego zachowaniu.
Dodaje mu to tajemniczości, a wiadomo jak czytelnicy kochają tajemnice i
zagadki. W dodatku to władczy mężczyzna, który jednak potrafi okazać pewien –
delikatny, ale zawsze – sentyment. Ale chwila, o tym wszystkim w Bohaterach, teraz mówimy o czymś innym.
To może teraz opisy obyczajowości, hm? Tutaj jest
całkiem nieźle, mimo że mocno ograniczyłaś sobie środowisko, bo mamy do
czynienia z praktycznie jedną klasą społeczną i służbą (wyjątkiem jest miastowy
Antek, ale niestety szybko go przystosowałaś). Wydaje mi się jednak, że ten
temat też byś mogła jeszcze trochę pociągnąć. Bo co wiemy o obyczajowości? Tak
naprawdę mogłabyś przenieść akcję w czasy obecne i tylko język zdradzałby, że
coś jest nie tak. Trochę mało tego jak wygląda edukacja Emilki (domyślam się,
że ma guwernantkę albo uczy ją mama), trochę mało hierarchii społecznej w domu.
Brakuje mi też realiów, niby Krzysztof chce się zaciągnąć do wojska, ale
jednocześnie nie mówi wcale o polityce czy jakichkolwiek niepokojach
narodowych, a wydawać by się mogło, że to powiązane.
Ale o tym w zasadzie porozmawiamy
w Kreacji świata.
Dialogi, co mam do powiedzenie na ich temat? W zasadzie nic, są
bardzo naturalne, doskonale dopracowane, płynne. Język zgadza się z realiami
epoki oraz z charakterem i przeszłością postaci. Doskonale wiesz co to
indywidualizacja i nie wahasz się przed jej użyciem. Tutaj należą Ci się duże
brawa, naprawdę.
C. Styl
W zasadzie zamiast na jakiś
własny styl, stawiasz tu na archaizację i wychodzi to naprawdę dobrze.
Wystarczająco Twoje są już bardzo rozległe opisy (nawet jak je skrócisz, to
będzie widać, że to Twoje, jak sądzę).
Ale co przeszkadza – to co wyszło
na samym początku, w prologu – skłonność do rozwlekania i dookreślania,
nadmiernego stosowania powtórzeń, tautologii i pleonazmów oraz zdecydowane
nadużywanie zaimków (to już w całości). Z początku przeszkadzał też szyk
przestawny, o czym już wspomniałam wcześniej, przy okazji opisów.
Tymczasem zaimków można pozbyć
się nie tylko przez stosowanie synonimów czy imion, ale także przez posiłowanie
się z konstrukcją zdania i nagięcie jej tak, żeby określeń nie potrzebowała.
Trudne to, nie przeczę, ale jakie to świetne ćwiczenie przy okazji. Także kiedy
masz okazję zastosować synonim, najpierw zastanów się czy zdania nie dałoby się
jakoś przefasonować.
Także naprawdę, gdyby nie te drobnostki
można by się Twoim stylem (czy też Twoją archaizacją) tylko zachwycać.
D. Kreacja świata
No i tutaj porozmawiamy o tym
całym tle, którego niewiele jest, niestety. Widać oczywiście całkiem sporo po
języku i niektórych zachowaniach, ale – jak mówiłam – gdyby nie to, akcję można
by spokojnie przenieść w teraźniejszość i nic by jej nie było. No, może kilka
siniaków, ale wyszłaby z tego bez problemu.
Brakuje mi trochę wspomnień o
czasie, w którym całość się dzieje (raz czy dwa pojawiły się jakieś daty, ale to
za mało). Przydałoby się mimochodem rzucić o jakimś wydarzeniu, które akurat
miało miejsce na tamtym obszarze. Widziałam w komentarzach, że czytasz Listy z Wiednia, Punca świetnie sobie z
robieniem takiego właśnie tła radziła, także możesz zerknąć na jej dzieło pod
tym kątem. Chodzi tu o to, żeby na przykład Emilka zasłyszała coś z rozmowy
panów czy przeczytała w gazecie (oni u Ciebie w ogóle nie czytają gazet,
zauważyłaś?). Cokolwiek drobnego, ale nieco bardziej na skalę wsi czy kraju niż
śmierć kobiety, która kontaktowała się z Iwanem. (Choć to już był dobry
wstęp, pojawiła się data całkiem mimochodem).
No właśnie, ja nawet nie wiem co
to za wieś. Może o tym wspomniałaś, a ja zapomniałam, ale to znaczy, że nie
mówiłaś o tym wystarczająco często. Już nawet nie podawaj samej nazwy, ale
zarysuj czytelnikowi jak to wygląda. Czy to duża wieś, czy mała, gdzie mniej
więcej leży (północ Polski, na przykład), czy to teren nizinny i pełen
jezior, czy raczej blisko gór. Czy przy granicy (jeżeli tak to z kim), czy na
drodze do wielkiego miasta. Dorzuć takie elementy, które pozwolą jakkolwiek to
miejsce zlokalizować, bo na razie bohaterowie żyją w dworku pośrodku niczego.
Opisz też troszkę ten dworek, z
jakiego jest mniej więcej okresu. Stary czy nowy, zadbany czy zapuszczony
(wiemy jak było osiem lat wcześniej, ale teraz?). Wysoki czy niski, miał duże
okna, czy stajnie były daleko od domu, jakie ziemie posiadali (uprawne, sady,
pola, las). Cokolwiek, żeby czytelnik mógł sobie stworzyć w głowie jakieś tło
wydarzeń.
Byłoby też bardzo miło, gdybyś
zwróciła uwagę na stroje. Jaki mniej więcej krój miały sukienki (tak bardzo,
bardzo ogólnie) czy panowie na co dzień ubierali się elegancko.
To wszystko buduje tło i klimat,
które sprawiają, że tekst pozostaje w pamięci. Bez nich, owszem, może się bardzo
podobać, ale nie zapamiętuje się, nie kojarzy się tekstu z czymś bardzo
specyficznym. I też nie chodzi mi o to, żebyś zaraz pisała przeobszerne
opisy, tylko o to, żebyś tu wspomniała o tym, tam mimochodem napomknęła o czymś
innym. Zbuduj taki klimat z drobiazgów, wspomnij, że stopnie skrzypiały, kiedy
ktoś szedł po schodach, a po korytarzach zawsze hulał przeciąg. Powiedz, ze
nocami pachniało stęchlizną, a wiosną kwiatami, które kwitły na łące niemal pod
oknami. Od razu bardziej się taki tekst czuje, naprawdę.
§ Bohaterowie
Przypominam o tym co mówiłam
wcześniej – są bardzo dobrzy psychologicznie, ale nie mają zupełnie wyglądu.
Trochę ich sobie poomawiamy, hm?
Zacznijmy od Emilki i
usystematyzujmy wiedzę. Dziewczę ma piętnaście lat, długie włosy o kolorze
wahającym się od jasnego brązu do blondu, jasne oczy raczej nieokreślonego
charakteru. Jest zgrabna, szczupła, zaokrąglona tam, gdzie trzeba. Rumieni się.
Tyle wiemy o jej wyglądzie. Nie pamiętam nawet czy jest niska, czy wysoka.
Warto wspomnieć o drobiazgach, że ma wąskie wargi, długi nos i wysokie czoło. To
wbrew pozorom dużo bardziej definiuje postać niż nadanie jej koloru oczu i
włosów. Dorzuć, że ma duże stopy i buty zawsze ją cisną, że opala się na
czerwono, krótko obcina paznokcie.
Z charakteru jest bardzo
przezroczysta, mnóstwo czasu spędza na rozmyślaniu. Czasem spokojna, czasem
wybucha, złości się, płacze, całuje, flirtuje. Bardzo dobrze, że nadałaś jej
też niezbyt pozytywne cechy – jak to, że jest próżna i umizgi Antka sprawiały
jej przyjemność. Tutaj generalnie nie mamy zastrzeżeń.
Iwan jest od niej starszy o
piętnaście lat, czyli jest facetem dobiegającym trzydziestki o ciemnych włosach
i oczach, groźnym wyglądzie. Często się nie goli, często traktuje wszystkich z
góry i bywa okropnie zimny i wyniosły. Plus, co najważniejsze, ma t a j e m n i c ę. Tak, tak, dokładnie to
jest motorem napędowym tej postaci, który zresztą sprawdza się doskonale.
Widać, że go lubisz, bo jest zdecydowanie najlepiej wykreowanym bohaterem zarówno pod
kątem emocji, jak i psychiki, przeszłości, a także wyglądu. Gdzieś
na początku w dwóch zdaniach opisałaś go tak, że ciarki mnie przeszły. O, o: „Z
zaskoczeniem jednak stwierdziła, że gdy zszedł na dół trzydzieści minut
później, wyglądał normalnie całkiem i bardzo prawidłowo — ze swoimi grubymi,
czarnymi brwiami, wyrazistymi kośćmi policzkowymi, zarośniętą szczęką. Gdy
założył długie i skórzane oficerki, schludne chociaż luźne spodnie na szelkach
i biały, tym razem czysty podkoszulek, sylwetka jego zmieniła się nie do
poznania.”
Antek tez ma zadatki na fajną
postać. Tylko moim zdaniem niepotrzebnie go tak szybko zasymilowałaś i
nauczyłaś panującego języka, przez co chłopak stracił coś, co go mocno
budowało. Nie mówię, że nie powinien w ogóle zmieniać sposobu mówienia, tylko
żeby zadziało się to troszkę wolniej, żeby jeszcze mówił trochę inaczej od
reszty. Poza tym wypada bardzo wiarygodnie z tą swoją urażoną dumą i złością na
Emilkę. Nie bardzo tylko rozumiem dlaczego zmienił się fizycznie (chodzi
o nagły brak schludności). Coś tam się dzieje u tej jego ciotki czy jak?
Bo nie bardzo widzę inne uzasadnienie.
Elżbieta jest bardzo fajna, mocno
schematyczna, ale w tej schematyczności świetna, nie trzeba jej bardziej
personalizować, bo nie jest aż tak istotna.
Krzysztofa buduje głównie
porywczość i jest chyba jedynym bohaterem do tej pory, który przeszedł
przemianę (choć chyba nie bardzo, bo dosyć łatwo wyprowadzić go z równowagi).
Mówisz, że pasjonuje się wojskiem, ale w takim razie brakuje mi tego, żeby o
tym opowiadał. Na razie wygląda na to, że chłopak nie wie nic o świecie, a
idzie do kawalerii, bo ma taki kaprys (chyba, że to chciałaś osiągnąć i
sprawić, że wróci z wojny odmieniony i będzie płakał). No ale nawet w takim
wypadku powinien się tym choć ociupinę bardziej interesować. Wspomnieć o tym,
jaką będzie miał broń, co będzie robił, przed kim chce bronić kraju i takie
tam. (Swoją drogą mogłabyś tez podkreślić skąd ten pomysł, przypuszczam, że
chciał pójść w ślady Iwana, który był dla niego mocnym wzorcem, ale może też
chodzić o ojca, którego chyba nie darzył aż takim oddaniem ale równie dobrze o
cokolwiek innego).
Tyle z tych główniejszych
postaci, chociaż zaczyna nam się również rysować nieco wyraźniejszy Staś, ale
jeszcze wiemy o nim za mało (jest bogaty, mało taktowny, przyjaciel
siostrzeńca).
Generalnie bohaterowie i relacje
między nimi wypadają bardzo realistycznie, są przemyślani, dopracowani i mocno
osadzeni w historii. Zazwyczaj nie zapominasz o pokazaniu ich motywacji
i przekonań.
O, i świetnie na początku
zarysowałaś dziwne napięcie u Emilki wiążące się z Iwanem, a także
zainteresowanie Antkiem, które zniknęło jak sen srebrny Salomei, kiedy tylko na
horyzoncie pojawił się ten pierwszy.
§ Poprawność
A. Językowa
Żeby niepotrzebnie nie przedłużać
oceny, korektę umieściłam tu, a tutaj sobie tylko podsumujemy,
najlepiej w punktach, tak jest bardziej przejrzyście.
1. Nadmiar zaimków, o którym
wspomniałam też wcześniej. Napisałam też już jak sobie z tym poradzić.
2. Pleonazmy, tautologia,
dookreślenia i powtórzenia najlepiej wyeliminować, zaznaczając sobie wszelkie
takie elementy na czerwono. Wtedy od razu widać jakie jest ich zagęszczenie i
których trzeba się pozbyć. Jeżeli ich nie widzisz, to najlepiej zwróć na to
uwagę swojej becie, ona już będzie umiała to poskromić. Możesz też czytać tekst
na głos, to da Ci pojęcie o jego rytmie i melodyjności.
Co do wielokrotnych określeń – stawiaj sobie limit, że wszystko można określić tylko dwoma epitetami. Bo naprawdę nie wszystko musi być jakieś.
Co do wielokrotnych określeń – stawiaj sobie limit, że wszystko można określić tylko dwoma epitetami. Bo naprawdę nie wszystko musi być jakieś.
3. Wtrącasz sporo jakisiów w
prologu, gdzie masz trzecioosobówkę wszechwiedzącą, więc nie ma tam na nie
miejsca. Pozbądź się ich bezlitośnie.
4. Często zdarza Ci się zapominać
przecinka przed kolejnym „i” na tym samym poziomie zdania.
5. Przez szyk przestawny, a
czasem tak po prostu, tracisz kontrolę nad podmiotem domyślnym. Podałam Ci
przykład czy dwa w korekcie.
6. Zdarzają się też problemy z
fleksją przy przeczeniach.
7. Dosłownie dwa razy zjadło Ci
spację.
I w zasadzie to by było na tyle.
Widać, że dbasz o tekst, że jest betowany i poprawiany, co bardzo się chwali i
od razu czytelnik odbiera coś takiego inaczej.
B. Logika
„Po chwili mogli dostrzec jego
smukłą, pochyloną w galopie sylwetkę, a potem błyszczącą, ciemnobrązową sierść konia, na którą słońce rzucało swoje wydłużone
o tej porze promienie(…) W kilka chwil on i jego kary przyjaciel zatrzymali się tuż przy bramie, którą Krzysztof
ochoczo otworzył(…)” Przed chwilą mówiłaś, że koń ma ciemnobrązową sierść,
tymczasem koń kary ma jednolicie czarną sierść, grzywę i ogon, więc gdzie tu
miejsce na ciemny brąz?
„Konie odprowadził koniuszy do stajni, tobołek pana
Pietruczuka zabrała Anielka i zaniosła na górę.” Koniuszy jako osoba zajmująca
się końmi, funkcjonował w średniowieczu, później (w I Rzeczpospolitej)
termin ten oznaczał honorowy urząd dworski, czyli w okresie, o którym piszesz,
już nie istniał.
I ostatnia rzecz – kiedy Antek
mówi Emilce co o niej myśli, przechodzi na gwarę chłopską. Powinno być zupełnie
inaczej, bo przecież chłopiec wychował się w mieście, a zatem to jest jego
ojczysty dialekt. A przecież kiedy się zdenerwujemy, to wracamy do tego języka,
który jest dla nas najbardziej naturalny, czyli Antek powinien mówić tak, jak
mówi się w mieście.
§ Oryginalność
W zasadzie chyba się pojawia, ale
tylko o tyle, że mało jest opowiadań historycznych i to w dodatku z narracją
sprawnie zarchaizowaną. Ale radzisz sobie mimo braku wydumanej fabuły (żeby tylko
nikt jeszcze takiej nie widział) i to radzisz sobie bardzo dobrze.
§ Podsumowanie
To w sumie mój najmniej ulubiony
punkt, bo nie bardzo lubię się powtarzać, a wszelkie wnioski zazwyczaj wysnuwam
już wcześniej. Ale zawsze mogę powiedzieć, jakie odczucie tekst wywołał we mnie
zupełnie subiektywnie.
Na początku czytało się kiepsko,
musiałam przyzwyczajać się do innej składni i całej masy opisów osób, które
jeszcze nic dla mnie nie znaczyły. Ale przebrnęłam, choć nie wiem czy
zrobiłabym to, gdybym była tam ot tak, po prostu i nie miała pisać oceny.
Natomiast dalej było tylko lepiej, pozytywnie zaskakiwał mnie brak błędów i
rozsądnie prowadzona fabuła. Przemawiały też do mnie coraz wyraźniejsze kreacje
postaci i czarowały mnie świetne dialogi.
Błędy były, ale nie jakieś
ogromne, raczej zastrzeżenia. W zasadzie teraz mam trochę dylemat, bo wyraźnie
widać, że wiesz o co chodzi i panujesz nad słowem pisanym, ale jest jeszcze
kilka spraw, które wymagają dopracowania… Upomnienie to zdecydowanie za mało, ale
z kolei do odroczenia jeszcze odrobinę Ci brakuje.
Masz niezłe opisy, świetne
dialogi, porządnych bohaterów i konsekwentną fabułę. Pojawiają się luki w
świecie i ze dwa zastrzeżenia do poprawności, ale generalnie Twoje opowiadanie
jest na naprawdę wysokim poziomie…
Nie ma też co ukrywać, że czytało
się bardzo płynnie i przyjemnie, potrafiłaś mnie wciągnąć, mimo że zazwyczaj
nie czytuję opowiadań historycznych.
Dobrze, niniejszym ogłaszam, że ODRACZAM wyrok, ale z takim małym,
szkolnym minusem. Trochę jako motywację do dalszej pracy, ale przede wszystkim
dlatego, że to najbardziej sprawiedliwa kategoria dla Ciebie. (Po za tym, to
moje pierwsze Odroczenie, także najwyższa „ocena”, jaką postawiłam do tej
pory). Pozostaje mi tylko gratulować i mieć nadzieję, że tym co napisałam choć
trochę Ci pomogłam.
Pozdrawiam serdecznie,
Miękko.
O córki i ojcowie, ale mnie zaskoczyłaś... No dobrze, może ja od razu przejdę do obrony jako swój własny adwokat. :)
OdpowiedzUsuńCiągle, średnio raz na trzy-cztery tygodnie robię jakieś poważne operacje plastyczne na tym opowiadaniu i wiem, że będę je wciąż robić, prawdopodobnie do końca życia. Powstaje z tego jednak pewien problem - rozdziały początkowe coraz bardziej odbiegają od końcowych. Pod różnymi względami, chociażby opisem obyczajowości, których braki dostrzegłam po kilkunastu rozdziałach, ale także wyglądu i budowy zdań. Rzeczywiście mam ogromne problemy z zamieszczaniem opisów wyglądu. Skąd to się bierze? Sama nie wiem, chyba stąd, że takie wtrącenia jak Ty podałaś wydają mi się brzmieć sztucznie, a powtarzanie opisów - niepotrzebne. Staram się wykorzystywać takie momenty, jak chwile zadumy bohaterów (np. Antek i Emilka w stajni), jednak takich jest niewiele i w efekcie rzeczywiście ląduje z praktycznie zerowym zarysem wyglądu.
To jest także "wina" głównej bohaterki. Emilka jest faktycznie postacią nieco przezroczystą i właściwie bierną, czas spędza głównie na myśleniu i przeżywaniu wszystkiego, co ją otacza. Pochłania to, co przydarza się jej w życiu, zapominając o właściwym wyselekcjonowaniu swoich odczuć. Zapomina o życiu codziennym, zapomina o otaczających ją ludziach, zapomina o tym wszystkim, co dzieje się w wielkim świecie na rzecz własnego, małego, wewnętrznego. Świadomy tego Iwan trochę sobie z niej żartuje, chociaż oczywiście nie mówi tego wprost. "Ty mnie po prostu wprowadzasz w dobry humor", mówi jej w stajni, bo rzeczywiście bawi ją osoba tak zupełnie różna od niego - kogoś absolutnie zamkniętym w sobie, kogoś, kto nawet wtedy, gdy ściąga maskę, to zakłada następną i w efekcie odkrywanie jego wnętrza zajmie mi - jako autorce - koszmarnie dużo czasu. Jest skomplikowany, nie daje się tak łatwo obnażyć, ba!, Emilka nawet nie ma pojęcia, jak to zrobić, pragnie tego jednak tak mocno, że wszystko wokół przestaje mieć znaczenie. Miłość brata, postrzegana opacznie opiekuńczość matki, problemy Antka, własna samotność - potrafi tylko o tym myśleć, ale nie reaguje.
Podstawowym problemem jest jednak to, że Surowica ekspresowo ewoluuje. Gdy pisałam to rok temu, jakby ktoś mnie zapytał, ile zamierzam pisać rozdziałów, odpowiedziałabym, że góra piętnaście-szesnaście. Aktualnie piszę dziewiętnasty i nie jestem nawet w ćwiartce. To koszmarne. Nikt tego nie będzie chciał czytać, w szczególności przy takim nagromadzeniu ciężkich punktów w opowiadaniu. No ale muszę z tym żyć.
Kajam się przed zarzutem braku obyczajowości. Jestem tego świadoma. Nie wiem, ile musiałabym przerabiać to opowiadanie, by nabrało realizmu. Ale zrobię to... Szkoda, że oceniłaś akurat w tym momencie, bo za kilka rozdziałów sprawa zaczęłaby się mieć nieco lepiej. Chyba. No, ale trudno, to żaden argument, tekst powinien bronić się sam, bez asekuracyjnego "poczekaj jeszcze kilka stron, będzie fajnie!".
Wiem, że dostałam bardzo wysoką notę i cieszę się, jednak smutno mi jednocześnie, bo ugodziłaś (dość słusznie zresztą) w te punkty, które liczą się dla mnie najbardziej. Styl, tło, realizm. Cieszę się jednak, że doceniłaś bohaterów (przede wszystkim Iwanka, którego absolutnie uwielbiam) i konstrukcję fabuły, która przed operacjami wyglądała nieco gorzej.
Znów - bardzo dziękuję za jedną z najbardziej wnikliwych, a jednocześnie dosyć krytyczną (krytyczną w pierwotnym tego słowa znaczeniu) ocenę, za miłe słowa, wysoką notę i poświęcony czas. Pozdawiam! :)
A ten opis Iwana, który pokazałam? Krótki, treściwy, a wcale nie w chwili zadumy, wręcz przeciwnie - w środku akcji! Więc może z takimi spróbuj?
OdpowiedzUsuńNo ale to chyba dobrze, ja potraktowałam Emilkę jako pół bohatera-pół narratora i jako taka wypada naprawdę wiarygodnie.
Ja będę chciała! I to bardzo! Może nie widać tego w ocenie, bo zazwyczaj staram się, żeby były tak obiektywne i merytoryczne, jak tylko się da, ale naprawdę mnie Twoje opowiadanie zachwyciło. Zapisałam sobie skrzętnie w zeszyciku, żeby zaglądać koniecznie.
Właśnie w związku z tym przykro mi, że jest Ci smutno, bo miałam cichą nadzieję, że najbardziej rzetelną oceną na jaką mnie stać, sprawię Ci przyjemność choć w połowie taką, jaką mi dało czytanie Surowicy. To chyba najprzyjemniejsza ocena, jaką było mi dane w karierze napisać (w sensie, że sprawiła mi najwięcej przyjemności).
Ale przecież wszystko to, co wypunktowałam to drobnostki i nawet wyraźnie pokazałam jak szybko i bezboleśnie sobie z nimi poradzić. Nie bez powodu przyznałam Ci odroczenie.
Ja dziękuję za obszerny komentarz i za chwile przyjemności, które dała mi Surowica i pozdrawiam również,
Miękko.
No cóż, przyjemność z czytania rzetelnej oceny i przyjemność z bycia chwalonym to dwie sprawy, które zwykle oddzielam, chociaż często (nie zawsze) idą w parze. Oczywiście przyjemnie było mi czytać tę ocenę, jednak wydaje mi się, że popadam bardzo nietypowy dla mnie perfekcjonizm. Może mnie czytelnicy rozpieścili, ale naprawdę miałam ochotę, aby wreszcie ktoś powiedział mi, nad czym mam pracować. Dostałam to. Dziękuję bardzo i kamień z serca, z oceny wywnioskowałam, że żegnasz się z opowiadaniem po zakończeniu oceny, a tak mogę chyba na Ciebie czekać pod kolejnymi rozdziałami i zrobię to z przyjemnością :)
OdpowiedzUsuń39 yr old VP Accounting Ambur Newhouse, hailing from Langley enjoys watching movies like "Charlie, the Lonesome Cougar" and Metalworking. Took a trip to Old Towns of Djenné and drives a Ferrari 250 GT LWB California Spider. oficjalne zrodlo
OdpowiedzUsuń